Śmiałym fortuna sprzyja.
Adrian Zandberg słusznie krytykuje zacofanie energetyczne zmiany dobra. Tyle że jednym tchem niesłusznie postponuje prywatny kapitał.
Prywatni inwestorzy wprowadzają innowacje, ryzykując dla zysku. Muszą, w przeciwnym wypadku stracą firmę.
Państwowi pracownicy nie wdrażają nowości, bo to ryzykowne. Za niepowodzenie nie tylko oni mogą stracić pracę, ale też ich przełożeni nabawić się kłopotów.
Promując więc państwową przedsiębiorczość dla osiągnięcia postępu, pan Adrian popada w sprzeczność. Przekonuje w dodatku, aby znowu przywrócić samoblokujący się system, który już raz pokazał, do czego jest zdolny.
Zapoczątkowana w dziewięćdziesiątych latach regulacja cen w naszej energetyce nie tylko wyprowadziła z niej prywatny kapitał, ale i doprowadziła do tego, że mamy najdroższe paliwa i energię.
Mamy też przedpotopowe linie przesyłowe, w wyniku czego byle wichura pozbawia prądu całe powiaty. Mamy paliwożerną energetykę, wykorzystującą drogi węgiel. Dzięki temu jednak ma ona wysokie, ale uzasadnione koszta wytwarzania i dzięki temu wysoka marżę. Liczy się ją jako odsetek od uzasadnionych kosztów.
Potwierdza się zatem stwierdzenie, że utopiści nie mają kwalifikacji, koniecznych dla polityki. I całe szczęście, że tego nie kryją.
Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Technologie