Łukaszenka już jesienią sypnął politycznym złotem, ale kudy mu tam do Putina. Ten już całą gębą odzyskuje twarz. Nie jakichś tam uchodźców, ale rakiety posyła. Na razie do Kijowa, ale jest gotów na wszystko, jak mu ktoś w tym przeszkodzi. Wydawałoby się, że też jesteśmy gotowi.
Nawołujący jednak w obliczu zagrożenia do zgody Donald Tusk, został przez Mateusza Morawieckiego nazwany szefem partii Nord Stream 2. Jako przewodniczący EPP ma bowiem pod swoim zwierzchnictwem polityków, którzy popierali budowę gazociągów pod Bałtykiem i dlatego ma porzucić przewodnictwo największego ugrupowania w PE.
Trzeba tu przypomnieć, że obie nitki podmorskich rurociągów gazowych pod Bałtykiem były ekonomicznie nieopłacalne w konfrontacji z ich alternatywą lądową. Tyle że te tańsze biegłyby przez Polskę, którą również specjaliści zachodni już wtedy uznawali za nieprzewidywalną. Jeszcze w czasie pierwszych rządów SLD i AWS! Ryzyko więc polityczne przesądziło o wybraniu rur pod Bałtykiem.
A argumenty, jakie u nas wytaczano przeciw budowie drugiego rurociągu jamalskiego, powalały. Oto obok rur już wtedy układało się światłowód do automatycznego sterowania stacjami pomp. Nasi statyści uznali, że mógłby on posłużyć do tajnego komunikowania się Niemców z Rosjanami. Niedostępne naszemu rządowi informacje, biegnące przez nasze terytorium, godziłyby w suwerenność Polski. Inwestor miał więc zastosować inną technologię.
Teraz doszło do wyjaśnienia. Ani pierwszym, ani tym bardziej drugim rurociągiem bałtyckim nie popłynie gaz do Europy. Węgiel też do nas z Rosji nie trafi. Zaiste, wielu miało nadzieję, że tak nie będzie. Szczególnie zaś tego, że Rosja sama nam taki los zgotuje, bez udziału Niemców, którzy również zaznają skutków jej gniewu.
Może więc najwyższy czas, aby jednak posłuchać Tuska, który aż tak zły chyba jednak nie jest.
Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka