Rękopis z piętnastego wieku, jeden z nielicznych zabytków piśmiennictwa, zachowanych w Polsce po zaborach, potopach, okupacjach i innych rabunkach. Wedle dobrozmiennych łaskawców ma być rewanżem za zwrot dziecięcej zbroi Zygmunta Augusta, należnej nam bez żadnej łaski.
Zabrana przez zaborców z Wawelu była na Węgrzech przechowywana w muzeum, jako pancerz Ludwika II. Zwrócono ją nam, kiedy się okazało, że należała jednak do późniejszego króla Polski.
Teraz Toruń ma stracić bezcenne cymelium. Na prawach rekwizycji. Za odszkodowaniem ustanowionym przez... rekwizytora. Rękopis nabyto w XVI wieku od węgierskiego kupca. Oszczędził go zaborca, który uszanował prawo własności.
Jeżeli rzecz dojdzie do skutku, uzyskamy w pigułce obraz specyficznego podejścia dobrej zmiany dla tradycji. Także jej stosunek do dziedzictwa narodowego, do skarbów kultury, zachowanych jeszcze w Polsce.
Nie ma już co mówić o przyznawanej przez dobrozmiennych intelektualistów przewadze stalowej i pozłacanej(!) zbroi nad zapisanym ręcznie papierem. Nawet takim w drewnianej oprawie.
Ciekawe, czy wydanie rękopisu za granicę dojdzie do skutku? Szydercy będą mieli kolejny dowód na panoszenie się u nas Ciemnogrodu. My zaś znowu doznamy goryczy rekwizycji.
Trzeba przywyknąć. Sorry, taki mamy klimat. Od wieków.
Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura