Inflację mamy z powodu covidu i rosnących cen energii. Inni też ją mają. U nas przyrost zarobków wyprzedza wzrost cen. Nie jest więc źle. Tak to widzi Adam Glapiński. Wicepremier zaś Kowalczyk nie dostrzega inflacji, bo syn mu przysłał fotografię odpowiednio dużego bochenka chleba, który kosztuje tylko 1,79 zł. Dzięki szczodrobliwości prezydenta Erdogana drożyzny doświadczyła też Turcja. Tam się w dodatku obniża stopy procentowe, co jeszcze pogarsza sytuację.
Wysokie ceny energii są też konsekwencją tego, że zamiast rynku regulują je urzędnicy. Jako minister w rządzie Hanny Suchockiej zapoczątkował to właśnie Adam Glapiński. Urząd Regulacji Energetyki dopuszcza ceny, które przewyższają uzasadnione wedle urzędników koszta wytwarzania tylko o 10%. Każdy więc remont kotła energetycznego lub instalacji jest wysoce pożądany. Niedostatek zaś automatyki umożliwia zatrudnienie dużej liczby pracowników.
Stąd właśnie mamy też przedpotopowy, paliwożerny stan naszych ręcznie sterowanych urządzeń i wysokie ceny energii. Ale zyski producentów są dzięki temu godziwe. Bo wypracowało je państwo, a nie kapitalista.
Inflacja zaś zawsze wynika z tego, że pieniędzy na rynku jest więcej jak towarów. Kiedy się niepracującym funduje stypendia demograficzne i podnosi minimalne zarobki, ceny tym bardziej rosną. Powiększając jednak stopy procentowe, aby zabrać pieniądze z rynku, uderza się też w inwestycje, które mogą pomnożyć oferowane towary. Trzeba więc fachowo i starannie wyważyć tę metodę.
U nas widać w tym przypadkowość. Skutki pokazują, że praktycznie rząd prowadzi politykę proinflacyjną. I potwierdza to w swojej wypowiedzi szef NBP, a wicepremier bagatelizuje.
Tego jednak nie dostrzega żelazny elektorat. Nie ma szans, bo podnoszenie płac odpowiada jego wyobrażeniom o zdrowej ekonomii. Ostatnie zaś podwyższenie stóp procentowych NBP dotyczy tych, którzy biorą kredyty. Kapitalistów. Potwierdzając więc przesądy ludu pracującego miast i wsi, dobrozmienna propaganda ma się dobrze.
Tylko suweren ma coraz gorzej. Trudno będzie go przekonać, że to wina Tuska. Jak jeszcze Polski Ład, uderzając w producentów, pobudzi bezrobocie, będziemy mieli komplet. To znaczy Stambuł w Warszawie.
Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka