Z przygranicznej Białorusi lecą na naszych funkcjonariuszy kamienie i konary. Jeden z policjantów został poważnie ranny. Kilku innych doznało lżejszych wprawdzie lżejszych, ale również obrażeń.
W drugą stronę leją się strugi zimnej wody, prawdopodobnie z rozpuszczonym w niej gazem pieprzowym. Takie przypuszczenie wyraził reporter CNN, obserwujący wypadki od białoruskiej strony, na przejściu granicznym w Kuźnicy.
Awanturę bezspornie wywołał i eskaluje Aleksandr Łukaszenka, który wskutek wyborczych machinacji nie jest w świecie traktowany jako prezydent państwa. Nie jest zatem partnerem do rozmów dla tych, którzy mu odmawiają mandatu.
Kiedy po raz pierwszy w 1994 roku sięgał po władzę, nie krył promoskiewskich sympatii oraz wrogości do prywatyzacji. Zabiegał o poparcie polskiej mniejszości. Uzyskał je. Także zresztą miał sympatię ówczesnego rządu SLD.
Nasi jednak epigoni komunistów nie mogli marzyć o takich warunkach zachowania władzy jak białoruscy. Nie należeliśmy wprawdzie wtedy ani do Unii, ani do NATO. Sami się broniliśmy przed powtórką udziału w jakimś mutancie RWPG. Skutecznie.
Teraz mamy kolejną próbę wyrwania nas ze świata zachodnich wartości. Sprawcy jednak przedobrzyli. Nadmiernie sypnęli politycznym złotem. Skutkiem tego dobra zmiana także zmieniła nieco postępowanie. Wprawdzie nadal podnosi rzekome nikczemności Brukseli, Berlina, Paryża, Waszyngtonu. Witold Waszczykowski uważa nawet rozmowę Angeli Merkel z Łukaszenką za podważanie europejskiej solidarności (sic!). Jednocześnie nasza władza z ulgą przyjmuje sankcje, nakładane przez Unię na Białoruś.
Na Zachodzie zaś nie zważa się na czarną propagandę wobec Unii. Prowadzi się tam z jednej strony działania dyplomatyczne, z drugiej stosuje represje ekonomiczne wobec białoruskiego reżimu. Tym się właśnie obecna sytuacja różni od tego, co było w 1939 roku. Wtedy, w czasie kampanii wrześniowej i dziwnej wojny Maurice Chevalier, późniejszy admirator Petaina, występując w paryskich kabaretach w polskim mundurze, przekonywał Francuzów, że nie warto umierać za Gdańsk. I wyrażał tym pogląd większości. Teraz nastroje Zachodu są zupełnie inne.
Uchodźcy zaś, dopóki są zmarzniętymi, umierającymi z głodu ludźmi, zasługują na współczucie i ochronę. Kiedy jednak dla wymuszenia realizacji swoich zamiarów sięgają po kamienie, przybierają w oczach widzów postać gwałciciela Krasuli ze zdjęcia, prezentowanego przez naszych ministrów.
My zaś teraz możemy w pełni docenić korzyści, wynikające z powrotu do Zachodu. On też się bardzo zmienił od 1939 roku i też bardzo korzystnie.
Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka