— Niespodziewany obrót na Al. Szucha. Sędzia Pszczółkowski założył piękną prawniczą zasadzkę na przedstawiciela Premiera, p. Marka Szydło: na jakich podstawach TK ocenia orzecznictwo TSUE, skoro wynika ono z artykułu Traktatu, niezaskarżanego przez Premiera? Trafiony — napisał profesor Sadurski.
No i wszystko jasne? Cała rozprawa TK jest nieporozumieniem? Premier wniósł o sprawdzenie zgodności z konstytucją określonych przepisów Traktatu Europejskiego, a inne uznano za niezgodne. I te inne zakwestionowano. Krytyczny pozostał nienaruszony.
Wszystko więc pozostało po staremu? Nie kwestionujemy porządku prawnego UE? W stanowczym więc momencie będzie można powiedzieć, że nic się nie stało? Na przykład przy uruchamianiu funduszy?
To co się właściwie stało? Przecież wiadomo, że to rutyniarze popełniają ambarasujące błędy. Mniej doświadczeni fachowcy sprawdzają każdy fragment realizowanego przedsięwzięcia. Nasza polityka na pewno nie jest prowadzona przez ludzi postępujących rutynowo. Ich niekonwencjonalne pomysły i wypowiedzi świadczą o tym najlepiej.
To co się stało? Chodziło może o pokazanie Komisji Europejskiej, która na ten moment wzięła poważnie całe przedsięwzięcie, że nie mamy nic przeciwko Unii? Można by wprost zapytać inicjatora, co zamierzał, ale on pewnie znowu… .
Chociaż media od dawna trąbią, że nie uprawiamy zagranicznej polityki. Tylko wewnętrzną. To może dlatego dobra zmiana nie chce żadnej Unii? Stale tam trzeba jakąś zagraniczną politykę prowadzić. San Escobar odwiedzać i w ogóle… .
A może chodzi o to, aby spodziewane demonstracje unionistów spotkały się z ulicznym odporem nacjonalistów. Wtedy by się na nich skupiły frustracje zasadniczo prounijnego suwerena. I dobra zmiana by może jednak spadła na cztery łapy?
Interesujące.
Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka