— Podczas kiedy rząd Czech przygotowywał się do obrony swoich zasobów wody podziemnej, niszczonych przez kopalnię Turów, nasz zajmował się blokowaniem prób uchwalenia prawa do aborcji w czeskim senacie — tak mniej więcej Michał Kamiński skwitował to, co później nazwał ewangelizacją Europy, jako zamiennik dbania o interesy własnych obywateli.
Mateusz Morawiecki tłumaczy, że postanowienie TSUE jest niesprawiedliwe, bo zmusza nasz rząd do zachwiania bezpieczeństwem energetycznym państwa. Najwyraźniej jego zdaniem mamy prawo do odebrania wody pitnej Czechom, mieszkającym nieopodal granicy z Polską. Wedle takiego rozumowania należy siedzieć cicho, kiedy sąsiad utrudnia życie przez swoje niedołęstwo. Wobec zaś faktu, że dobra zmiana uniemożliwiła pozyskiwanie u nas energii wiatrowej, brzmi to szokująco.
Inne tłumaczenia są jeszcze bardziej bzdurne. Na przykład takie, że faworyzowane są Niemcy, które rzekomo powiększają produkcję energii z węgla, co, gdyby w ogóle było prawdą, nie ma żadnego związku z postanowieniem TSUE. Więcej, jest komicznie sprzeczne z żądaniem zaprzestania budowy drugiej nitki Nord Streamu. Niemcy po Czarnobylu dla bezpieczeństwa zrezygnowały z energii jądrowej, dla czystości powietrza do minimum ograniczyły spalanie węgla, my nie chcemy żeby korzystały z gazu, to kto tu kogo sekuje?
Tymczasem albo wojewoda zapowiada unieważnienie uchwały o strefach wolnych od LGBT, albo samorządy deklarują wycofanie się z nich. Chyba więc czas, aby dyrekcja kopalni Turów podjęła budowę rurociągu, przesyłającego do Czech wypompowaną z górotworu wodę. Gdyby to zrobiono w porę, nie trzeba by było opłacać zagranicznych diet naszym negocjatorom, którzy niczego nie osiągnęli.
Interes narodowy zawsze jakoś leży gdzie indziej od tego, gdzie go szuka dobra zmiana. Intrygujące.
Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka