Lęk jest powodem agresji. Bierze nad człowiekiem górę tym bardziej, im niższe ma on bariery, blokujące panikę. Także niestosowne zachowania. Stąd napaści prostaków są bardziej spektakularne. I w Sejmie nie zapoczątkowała ich zapowiedź, że to koniec marzeń o Wersalu, bo na tej izbie już go nie będzie.
Ofiarą agresji w polityce pada głównie głosiciel tego, co przeraża. Rzeczywisty powód jest na ogół abstrakcyjny. Kiedy więc hejt spotyka wyraziciela przewagi starych prawd nad oczywistościami, płynącymi od złotoustego wodza, możemy powód śmiało przypisać strachowi hejterów. Im większy lęk, tym silniejsza napaść. Tym bowiem głośniejsze wołanie o ratunek.
Ludzie przedsiębiorczy szukają rozwiązania, bierni protektora. Dlatego wrogość PiS-u do transformacji wspomogła sukces dobrej zmiany. Jej głosiciel stał się ona znakomitym protektorem. Szczególnie kiedy liberałowie zalecali obywatelom wzięcie spraw w swoje ręce, czyli ponoszenie odpowiedzialności za swój los.
Dzieląc Polaków na pierwszy i drugi sort, nazywając adwersarzy kanaliami i zdradzieckimi mordami dano przykład roszczeniowcom, jak mają argumentować. Jak się odegrać na libkach, oferujących wędkę zamiast ryby. Udało się tym bardziej, że Kościół też ich ma za grzeszników.
Ubocznym produktem strachu o byt stał się wzrost nietolerancji. Nie chodzi tu o tradycyjnych już Żydów lub gejów. Stali się też nimi niepełnosprawni a podczas pandemii nawet medycy, rzekomo roznoszący zarazę. Wszyscy oni by mogli ubiegać się o specjalną uwagę władz. Ba, może nawet o pomoc, która w ich mniemaniu roszczeniowcom po prostu się należy.
Wykorzystanie lęku jest politycznym majstersztykiem dobrej zmiany. Okazało się bowiem, że kiedy do liczby osób zastrachanych skutkami niechcianej wolności doda się politycznych chuliganów, ma się znaczący elektorat. Zwłaszcza że dobra zmiana dała placet na prezentowanie braku kultury, a z grubiaństwa uczyniła nawet nobilitujący wyróżnik.
Opozycja powinna to wziąć pod uwagę. Wszak wiadomo od zawsze, że dobrobyt jest wynikiem pracy, która dla Polaków nie jest żadnym zagrożeniem. Potrzeba nam zatem tych, którzy dadzą zatrudnienie, nie zasiłki. Te bowiem na krótko rozwiązują problem biedy. Kiedy braknie pieniędzy, potęgują go nawet.
Bać się więc trzeba populistów i ich dobrej zmiany. Ona jest najgorszą z możliwych.
Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka