Obronili ministra Czarnka przed dymisją. Niektórzy podobno z niesmakiem. Sprężyli się jednak i zagłosowali, jak kazano. Jak biją naszych, tak się właśnie dzieje.
Solidarność grupowa jest instynktem, zapisanym w genach. Dotyczy jednak potomstwa. Rozszerzenie tego na braci w wierze jest już zwyczajną deformacją świadomości.
Rzecz się zasadza na przekonaniu, że obrona wspólnej ideologii wymaga takiego samego albo większego poświęcenia jak odparcie ataku na rodzinę. Takiej właśnie aberracji zawdzięczają spoistość sekty.
Absmak wyznawców jest jednak oznaką osłabienia oddziaływania ideologii. Na razie jeszcze ci delikatniejsi nie mają odwagi powiadomić o swoich odczuciach Prezesa. Mówią to tylko zaufanym dziennikarzom. Wydaje się jednak, że powoli mają dosyć posłuszeństwa. Obrona bowiem ministra jest właśnie uderzeniem także w ich rodzinę. W końcu to ich dzieciom mają być wpajane cnoty, które niezawodnie ich postrzeganie świata sprowadzą na poziom parafiańszczyzny.
Ciekawe, czy się również pojawią chwiejni, kiedy Unia jednak wdroży sankcje za deformę sądownictwa. Przejmowanie mediów również idzie po grudzie. Nowy Rzecznik Praw Obywatelskich nie wycofa z sądu wniosku poprzednika w sprawie przejęcia przez Orlen koncernu Polska Press.
Potwierdza się więc stara prawda, że każda materia ma granice wytrzymałości. Duch zaś tym bardziej.
Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo