Młodsza raczej stażem księżna z Londynu poskarżyła się publicznie, że w królewskim pałacu nie zaznała koronnych uroków, znanych jej pewnie z kreskówek Disneya. Przeciwnie, doświadczyła tam samotności, prowadzącej do depresji. Przypisuje to swej karnacji skóry. Zdradza ona domieszkę niesłusznych genów w organizmie nowej arystokratki.
W Polsce osiemdziesięciolatek wybrał sobie w rozedrganej gromadce ruchliwych przedszkolaków urwisa najbardziej rozmiarami i zarysem zbliżonego do swojego wnuka i w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku zabrał go do domu. Malec nie protestował, bo znał dziadka kolegi i dawno mu obiecano gościnę oraz wspólną z nim zabawę.
Brzdąca szukało potem pół setki policjantów i pies tropiący. Kiedy został odnaleziony, bardzo sobie chwalił zarówno rzekome porwanie jak i mniemane uwolnienie.
Całe szczęście, że zmiana środowiska jest w Polsce łatwiej tolerowana. Nawet jak jej doświadczają ludzie bardzo niedojrzali. Widocznie dysonans poznawczy w republice nie może być zbyt duży.
Nawet więc zaniechanie u nas planowanych zabiegów, również okulistycznych, nie przyniesie takich skutków, jakie grożą mieszkańcom monarchii. I całe szczęście.
Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości