W natłoku spiętrzonych absurdów, serwowanych nam z rosnącym natężeniem przez dobrą zmianę, zniknęła informacja, że TVP wycofała się z publikowania drugiego filmu Ewy Stankiewicz o katastrofie smoleńskiej. – Można powiedzieć, że Macierewicz został przedstawiony jako »ruski agent« – pisze o tym dziele Sławomir Kamiński, powołując się na dziennikarza powiązanego z prorządowymi mediami.
Niegdysiejsza gorliwa piewczyni teorii zamachu miała głównego odkrywcę bezgłośnych wybuchów w pyle helowym przedstawić w złym świetle? Rzecz by była horrendalna. Jeżeli to prawda, to interwencja Antoniego Macierewicza – on podobno zażądał wycofania się z emisji filmu – uchroniła TVP i dobrą zmianę przed potężnym skandalem.
Sprawa nie wygląda nieprawdopodobnie. Na ogół fanatyczni wyznawcy nie tolerują podważania swojej wiary nawet, kiedy podejrzewają o to innych nadgorliwców. Nawet jak to powoduje rozłam, godzący w interesy całej formacji. Bo obsesjonista jest indywidualistą i jego jestestwo produkuje najwięcej substancji szczęścia, kiedy jego jest na wierzchu. Poprawa samooceny przynosi organizmowi najsowitszą nagrodę.
Wystarczy sobie przypomnieć konwent świętej Katarzyny, który wskutek intryg wewnętrznych nie wyłonił wspólnego kandydata prawicy na prezydenta. Tam właśnie decydował niedostatek dopaminy, serotoniny czy innej oksytocyny.
Jako przedmiot wewnętrznego sporu do podziału fruktów władzy, do obawy przed hakami dołączył także zamach smoleński. Przecież z niego stworzono mit założycielski dobrej zmiany. Musi pozostać poza podejrzeniami.
Kiedy indoktrynacja przeważa nad nauką prawdą jest to, co każe wyznawać główny ideolog. Kiedy on słabnie, wyznawcy tracą oparcie. I niektórzy zaczynają wątpić. To zdradza myślenie. Czyli koniec ideologii.
Na gwałt więc potrzebny by był winny. Ale czego? Fatalnie, że nie pokazano tego filmu.
Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka