Jedni mówią “maseczki”, drudzy “naryjce”. Pewnie w zależności od tego, jak oceniają własną facjatę. Aliści oczywisty jest fakt, że w obliczu niebezpieczeństwa ludzie różnie reagują. Tyle tylko, że u nas nie ma autorytetów, które by mogły ogół przekonać do obiektywnej prawdy.
Nie tworzy ich nauka, bo to wykształciuchy, inteligencja, uczestnicy międzynarodowego spisku, starającego się zniszczyć naród polski. Nie buduje ich Kościół, bo wskutek działania ortodoksów, także w opozycji do własnego papieża głosi dawno zdewaluowane prawdy. W żadnym wypadku nie kreują ich media, bo te są albo opanowane przez propagandystów, albo o to pomawiane.
Jest gorzej. Dobra zmiana zdobyła większość wskutek odebrania elitom prawa do formułowania ocen. Wszystko w myśl fornalskiego przekonania, że inteligenci są w istocie pasożytami, bez pracy pozyskującymi środki do życia i dlatego tworzą sztuczne problemy. To kontynuacja twierdzeń komuny, z czasów kiedy kopaczy rowów wynagradzano znacznie lepiej od organizatorów ich pracy.
Dopóki się można było z elektoratem dzielić zasobami, pozostałymi po poprzednikach, wszystko szło jako tako. W obliczu jednak epidemii zaczynają się schody. Wprawdzie najpierw można było sobie jeszcze bardziej porządzić, ale potem…
Ostatnio zaś suweren może stanąć w obliczu konieczności ustawiania się w kolejkach przed coraz bardziej pełnymi szpitalami, bez specjalnych szans na zatrudnienie jakiegoś specjalisty plus. Nawet durne testy są w niedoborze. Co dopiero szczepionki, czy osławione łóżka.
To przynajmniej niech Polacy osłaniają nos i usta, ale kto im to wytłumaczy?
Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo