Córka naszego prezydenta została społecznym doradcą swego taty. Podobnie jak Ivanka Trump. Teraz w CV będzie mogła pisać, że była doradczynią prezydenta Polski. Może to działać mobilizująco na późniejszego pracodawcę, jeżeli się w tym nie dopatrzy nepotyzmu. Kiedy tak, rzecz go zdemobilizuje. Zawsze bowiem lepiej mieć kogoś, kto ma rzeczywistą praktykę, a nie rekomendację od najbliższych.
Cała zaś przedsięwzięcie ma też tajemnicę. Buduje ją skrywana pod skrótem CUA nazwa uczelni, na której prezydentówna pobierała podyplomowe nauki w USA. Rozszyfrował go profesor Sadurski. To Catholic University of America.
Dla absolwenta takich studiów, szczególnie dla prawnika może nie być najlepszą rekomendacją fatalistyczna i popularna w kręgach klerykalnych a opisana przez Aleksandra Fredrę zasada: niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba.
Ale Andrzej Dera nie ma wątpliwości. – Jest doradcą w dziedzinie, na której się zna jako prawnik, specjalistka od arbitrażu, od relacji prawnych polsko-amerykańskich. Myślę, że jest przydatna i stąd pan prezydent zrobił swoją córkę doradcą społecznym – tak problem przedstawił Radomirowi Witowi.
Mamy więc dobrą zmianę w pigułce. Wszystko jest, ale praktyka w rodzinie. I ten epigonizm. Czyli właściwie nie ma wiele. Ale dla wielu brzmi okazale.
Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka