Pamiętacie jak serdeczne „Panie Marszałku kochany, muzyka łagodzi obyczaje” było dla PiS największym wulgaryzmem parlamentarnym? Teraz twierdzą, że „chamska hołota” to uzasadniona parlamentarna riposta [Michał Szczerba].
Dotąd żaden z liderów partii, poza PiS-em, nie nazywał adwersarzy kanaliami, zdradzieckimi mordami, komunistami i złodziejami, elementem animalnym, wreszcie chamską hołotą. Grzegorz Schetyna wymyślił szarańczę i to było najgorsze określenie użyte ze strony antypisu dla obrażenia przeciwników. O przypisywaniu sobie pochodzenia z "wyższej jakby półki" nie ma już co mówić.
Ostatni zaś wybuch jedynie słusznej furii nastąpił dlatego, że opozycjoniści hałasem dawali wyraz swemu niezadowoleniu z argumentacji obrońców ministra, którego w czwartkową noc chcieli odwołać. Przedtem jednak PiS-owcy pierwsi podobnie reagowali na tezy wniosku o dymisję Łukasza Szumowskiego.
Uderza też populizm gospodarczy liderów dobrej zmiany. Wczoraj usłyszeliśmy, że inwestycje w rodzaju przekopu Mierzei Wiślanej napędzają gospodarkę, bo pracownicy zarobią pieniądze i wzmogą tak popyt. Tyle tylko, że pozostanie po nich rów, który nigdy nie zarobi na własne utrzymanie. W dodatku ogromne kwoty wydane tam na energię, materiał i transport pójdą w piasek. Gdyby więc rozdano bezdomnym równowartość kosztów zaangażowanej w przekop robocizny, byłoby znacznie taniej.
W takim zaś sposobie napędzania gospodarki kryje się też zrozumienie nie tylko dla miliarda, utopionego w elektrowni w Ostrołęce, ale i dla kupna przyłbic antywirusowych, które zamiast w hurtowni, nabyto u instruktora narciarstwa za wielokrotnie wyższą cenę. Teraz ów pomysłowy narciarz ma teraz siłę nabywczą dla rozwoju PKB? Wygląda to tak, jak by sami wierzyli w to, co mówią.
Chociaż może jednak nie. Przemawiają za tym manipulacje symbolami. Tu jest jak z poczytalnością. Wszyscy są normalni, ale tylko niektórzy muszą mieć to na piśmie. Stąd pewnie przymiotniki "polski", "narodowy", czy zgoła "biało-czerwony" przy wielu nazwach, które bez tego trudno by było kojarzyć z interesem naszego państwa.
— Może to nieco staroświeckie, ale na spotkaniu z instruktorami narciarstwa nie rozmawiałem o zakupach maseczek, a o realnych problemach - o tym, jak dla branży turystycznej trudny jest obecny czas i jak trudno cokolwiek planować, gdy rząd podejmuje decyzje bez planu i bez dialogu — pisze Rafał Trzaskowski.
Miejmy więc nadzieję, że wróci jednak normalność.
Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka