Unia to Związek Radziecki, bo narzuca. Tak się rzecz kojarzy wyrazicielowi Konfederacji i dlatego integracja z Europą jest mu wstrętna. Jawią się tu dwa zagadnienia. Pierwsze to problem narzucania, drugi to przewaga współpracy nad rywalizacją.
Unia wymaga stosowania się do zasad, na jakie się zgodziły państwa przystępujące do integracji. Warunkiem przyjęcia były takie sformułowania w ich Konstytucji, które zapewniają praworządność, trójpodział władzy i przestrzeganie praw człowieka. Gwarantuje to przewidywalność i bezkonfliktowość krajów o takim ustroju. Nic dziwnego, że naród, któremu się marzy satrapia nie ma tam wstępu. Kiedy zaś jeden z uczestników wspólnoty zwariuje, jest upominany.
Współpraca zaś państw w odróżnieniu od rywalizacji przyniosła Europie pokój, trwający od trzech pokoleń. Rzecz niebywała od czasu zasiedlenia kontynentu. Więcej, upowszechniła też dobrobyt. Odkryto i wdrożono więc sposób na odwieczne dążenie ludzkości. Realizowano je siłą od czasów starożytnych, budując imperia. Szczytowym tego osiągnięciem jest właśnie Związek Radziecki. Okazało się jednak, że dobrowolna integracja jest dużo bardziej efektywna.
Przyczyny negowania tej konstatacji wynikają też ze spadku czytelnictwa, jak wynika z popularnego w Internecie wykresu, nasilającemu się od czasu dobrej zmiany. Bartłomiej Sienkiewicz skwitował to na Twitterze tak: “A potem się dziwimy skąd wzięli się w Ojczyźnie miłej płaskoziemcy, antyszczepionkowcy, przyjaciele Putina i zwolennicy wyjścia z UE. A, i pani Kempa”.
Reasumując, kiedy się pozostawi rywalizację jednostkom a państwa nakłoni do współpracy, ma się pokój i sytość. Postępując odwrotnie ma się wojnę i głód. Polacy wybrali pierwsze rozwiązanie i jak pokazują badania opinii publicznej, zamierzają w tym trwać. Nie jesteśmy więc “głupim polskim ludem”. I niech tak zostanie.
Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka