Neo-KRS nie jest niezależna od władzy ustawodawczej i wykonawczej a Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego, powołana w wyniku reformy sądownictwa nie jest sądem w rozumieniu prawa unijnego i polskiego. Taki wyrok SN po otrzymaniu orzeczenia TSUE z 19 listopada zapadł wczoraj w sprawie odwoławczej sędziego NSA. Jak się okazuje, nieprawidłowo mu nakazano przejść w stan spoczynku ze względu na wiek.
Replika wyrazicieli dobrej zmiany jest zgodna z zasadą erystyki, sztuki nieuczciwej argumentacji, szczegółowo opisanej jeszcze przez Schopenhauera. Wedle niej należy też argumentację przeciwnika zawęzić do wyjątkowego przypadku, i na nim dowieść swojej racji. Można też argumentom adwersarza należy nadać jakąś dezawuującą nazwę. We wczorajszej replice autorytetów dobrej zmiany okazuje się przeto, że rzecz dotyczy tylko sprawy jednego sędziego a wyrok jest w istocie “stanowiskiem prawnym”.
W tle zaś przewija się sprawa nadrzędności prawa unijnego. W tym eurosceptyczna retoryka ma najwięcej do powiedzenia. Tyle tylko, że traktaty międzynarodowe są nadrzędne nad prawem krajowym od zawsze i wszędzie. Międzynarodowa umowa obligatoryjnie prowadzi do odpowiednich zmian w ustawodawstwie wewnętrznym każdego państwa.
Sąd zaś, który nie jest sądem w jednej sprawie, nie jest nią we wszystkich. To tak, jak nie można być tylko trochę w ciąży. Każda zaś rada nie jest niezależna od tych, którzy mianują jej członków i nagradzają ich urzędami ad hoc przygotowywanymi, poprzez zwolnienie mniej faworyzowanych poprzedników. To sprawa oczywista i tak właśnie powiedział Sąd Najwyższy.
Reforma więc sądownictwa doznała potężnego ciosu i erystyczne sztuczki nie zmienią tego faktu bynajmniej. Wpłyną tylko na pogłębienie chaosu, który już zapanował, dając złą rekomendację kompetencjom jej twórców.
Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo