Stanisław Zagrodzki u Krysztopy: Zdjęcie udostępnił rosyjski bloger
Cezary Krysztopa: Jak pan, jako rodzina jednej z ofiar, Ewy Bąkowskiej, odbiera ostatnie zamieszanie związane z rzekomo sfałszowanym zdjęciem w prezentacji Wiesława Biniendy?
Stanisław Zagrodzki: Zachowałbym w tej sprawie daleko idącą ostrożność. Proszę pamiętać, że nie mamy dostępu do oryginałów zdjęć, ponieważ prowadząca postępowanie Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie, uniemożliwia nam zapoznanie się z nimi. Wiele zdjęć zamkniętych zostało w kancelarii tajnej, proszę się więc nie dziwić, że korzystamy z takiej samej „galerii” jak „galeria” pana Millera czyli z zasobów internetowych. KBWLLP również nie zdecydowała się pokazać materiału, którym dysponowała podczas redagowania swojej pracy. Nie można zatem bezkrytycznie dać wiary, że zdjęcie zostało sfałszowane na podstawie opublikowanych dwóch zdjęć z 1200 jakimi według słów Macieja Laska, rzekomo dysponowała komisja Millera. To co widać w prezentacji prof. Biniendy zostało (w takim kształcie – przyp. red.) udostępnione przez jednego z rosyjskich blogerów, który zamieścił sporną prezentację jako komentarz pod opracowaniem Marka Dąbrowskiego.
W kontekście sprawy spornego zdjęcia warto przypomnieć, że istnieje film zrobiony przez jedną z rosyjskich redakcji w czasie kiedy budowano parkan wokół wraku, na którym można przez moment obejrzeć bardzo dokładnie sfilmowany element skrzydła. Na nim, przez około 3 minuty można wyraźnie dostrzec, że sporny „slot”, na którym oparto zarzuty wobec profesora nie posiada jednolitego zgięcia sugerującego zderzenie z grubym drzewem, tylko wiele fałd. W związku z tym mam poważne wątpliwości, co do tego czym doprawdy dysponowała komisja Millera, a dziś jest w posiadaniu „komisji Laska”.
Czy można problem ująć w ten sposób, że jesteście, jako Zespół Parlamentarny, przez jeden organ państwa pod postacią komisji Laska, oskarżani o brak dowodów, które są utajniane przez inny organ państwa – prokuraturę?
Z mocy prawa jest tak jak jest. Natomiast prokuratura posiada całą dokumentację zdjęciową wraz ze zdjęciami, które pokazywał pan Lasek. Od jednego z prokuratorów dowiedziałem się, że jakość materiału zdjęciowego jest porażająco niska. Do tego stopnia, że nie wykorzystano ich w raporcie Millera, a zamiast tego posłużono się dużo lepszej jakości zdjęciami z internetudo czego przyznano się również na spotkaniu z członkami KBWLLP zorganizowanym w siedzibie Gazety Wyborczej. I przepraszam, ale po takim stwierdzeniu, nie mam już więcej ani pytań ani złudzeń. I choć osobiście wszystkich 1200 zdjęć nie widziałem, to myślę, że słowa prokuratora są dość prawdopodobne.
Tym bardziej, że ostatnia prezentacja przedstawicieli „komisji Laska”, mająca udowodnić rzekome manipulowania dowodami przez profesora Biniendę, z punktu widzenia fotografa z długoletnim stażem i człowieka, który przez 15 lat zawodowo zajmował się technologią i techniką w fotografii, może być oceniona w sposób jednoznaczny – jest to partanina pierwszej klasy. Jeżeli te zdjęcia, które zaprezentowano w mediach są miarodajne dla całej reszty zdjęć, które wykonali specjaliści od katastrof lotniczych, to jest to poziom żenujący , który pokazuje, że w ich rękach nie ma żadnej sensownej dokumentacji fotograficznej. Aby ocenić jakość merytoryczną pozostałej dokumentacji zdjęciowej wystarczy zadać sobie pytanie: dlaczego nie zaprezentowano zbliżenia spornego detalu oraz bardzo istotnego miejsca skrzydła wykonanego z różnych perspektyw – od góry, od dołu z boków itp.? Być może w związku z taką sytuacją w dokumentacji zdjęciowej komisji Millera, prokuratura prowadząca śledztwo smoleńskie zmuszona została do wyjazdu we wrześniu 2012 roku by wykonać bardziej profesjonalną dokumentację fotograficzna zarówno samolotu jak i miejsca zdarzenia.
Czy strategia rządowego Zespołu Laska, unikającego otwartej dyskusji a zamiast tego dyskredytującego potencjalnych adwersarzy, w osobach prof. Biniendy, Obrębskiego i Rońdy przyniesie spodziewany skutek propagandowy?
Myślę, że wzmożona akcja, która rozpoczęła się z początkiem września, ma czemuś służyć. Prawdopodobnie nadzwyczaj intensywna działalność tych panów ma zdyskredytować II Konferencję Smoleńską, która zaplanowana jest na 21 i 22 października, na którą ze strony komisji Laska i Millera nie zgłosił się do otwartej dyskusji nikt, co zastanawiające tym bardziej, że nie jest to konferencja polityczna tylko naukowa. Z czego wniosek, że eksperci powołani przez pana premiera do zespołu Laska nie mają nic do powiedzenia w zakresie „niedoskonałości” własnego raportu i niechlujstwa z jakim został wykonany.
Proszę pamiętać, że znamy relacje i mamy również zeznania kompetentnych ludzi, którzy w tamtym okresie powinni pracować w Smoleńsku, a mieli poważne problemy z podjęciem współpracy ze służbami obecnymi na miejscu katastrofy. To są fakty i jeśli ktoś dziś opowiada, że istniała możliwość swobodnego dostępu do wrakowiska i wykonywania dokumentacji zdjęciowej miejsca katastrofy oraz oględzin wraku to żeby tę tezę zweryfikować wystarczy się przyjrzeć zawartości dokumentacji zdjęciowej komisji Millera. Tak jak mówię, mam wiele uwag do dokumentacji fotograficznej wykonanej po 10 kwietnia 2010 roku i mówię to jako osoba z zawodowym doświadczeniem w tej dziedzinie. Wiem dokładnie jak taka dokumentację powinna być tworzona i jak powinien wyglądać jej końcowy efekt. Najzwyczajniej jest mi wstyd za ludzi, którzy mienią się inżynierami, a przy dzisiejszej technice i automatyzacji aparatów fotograficznych, nie potrafią wykorzystać takich narzędzi i w należyty sposób wykonać profesjonalną dokumentację zdjęciową z miejsca zdarzenia, która mogłaby poprzeć lub obronić tezy zawarte w raporcie KBWLLP.
Czy bierze pan udział w posiedzeniach Zespołu Parlamentarnego i czy obecne zamieszanie wpływa negatywnie na jego pracę?
Na dzień dzisiejszy wróciłem do pierwotnie wyuczonego zawodu i mam mniej czasu na współpracę w Zespole Parlamentarnym, choć muszę przyznać że ostatnie wydarzenia znowu zburzyły mój spokój. Zespół Parlamentarny pracuje w swoim trybie, a ja się zajmuję głównie pracą zawodową, ale kiedy tylko Zespół albo rodziny potrzebują pomocy z mojej strony to tej pomocy nie odmawiam. Obecnie analizuję dokumentacją medyczną ofiar odtwarzając swoisty obraz „Katastrofy Smoleńskiej” Analizując te materiały mogę stwierdzić, iż mogą one stać się źródłem potwierdzenia lub zaprzeczenia tego o czym mówi Zespół Parlamentarny i przedstawiciele KBWLLP.
Na przykład jest bardzo duży rozdźwięk w zakresie tzw. „stref pożaru” pomiędzy tym co podała komisja Millera w raporcie końcowym, a tym co wynika z opisów miejsca zdarzenia z dnia 10 kwietnia 2010 roku. W związku z tym mam poważne wątpliwości co do rzetelności działań tych panów i poważne wątpliwości co do zawartości dokumentacji fotograficznej. Skoro mówi się, że specjaliści z Komisji Millera mogli się swobodnie poruszać po terenie katastrofy, powinni doskonale wiedzieć gdzie zanotowano „strefy pożarów” Wynikać to powinno z miejsca znalezienia części wraku, które noszą charakterystyczne ślady działania ognia. Stąd coraz trudniej jest mi uwierzyć w to, że ktoś rzekomo posiadający galerię 1200 zdjęć zarówno wraku jak i miejsca katastrofy nie wiedział gdzie na ziemi – wśród szczątków samolotu wystąpiły pożary.
Szerzej o efektach swoich dotychczasowych ustaleń zamierzam mówić podczas II Konferencji Smoleńskiej, w dniu 22 października tego roku.
Czy jest już ekspertyza badania pasa bezpieczeństwa Ewy Bąkowskiej, pana kuzynki i ofiary katastrofy smoleńskiej, na okoliczność obecności materiałów wybuchowych?
Po tych „numerach” jakie ostatnio odbyły się publicznie nie spodziewam się żebym miał możliwość do swobodnego dysponowania materiałami z badań. Ze swej stron uważam, że teza o obecności materiałów wybuchowych na pasie bezpieczeństwa jest z całą pewnością udowodniona. Pas został przebadany trzema metodami i w każdym wypadku wykazano ślady materiałów wybuchowych typu TNT czy DNT. I tutaj co do wykrycia śladów materiałów „wysokoenergetycznych” nie mam wątpliwości.
Dużo większym problemem jest badanie śladów jakimi usiana jest odzież. O ile badanie chromatograficzne wykazało dość znaczne ilości materiałów tego samego typu co na pasie ,o tyle nie dało się tego potwierdzić badaniami spektroskopii masowej, ponieważ równocześnie z cząsteczkami DNT i TNT notowany jest bardzo duży poziom zanieczyszczenia innymi substancjami, w tym paliwem. W związku z tym poziom „tła” jest tak wysoki, ze nie pozwala wyodrębnić poszukiwanych substancji. Po to żeby można je uznać za wykryte powinny one około dwukrotnie przewyższać poziom tła, a to przy takim zanieczyszczeniu miedzy innymi paliwem jest trudno uzyskać. Stąd niejednoznaczny wynik badania. W odniesieniu do badań garsonki mojej kuzynki są jeszcze inne znaleziska, uzyskane podczas badania, które nastąpiło już w Polsce. Wiem o tym co najmniej od stycznia, czyli ponad pół roku. Odnaleziono na niej materiał, który w stanie czystym raczej nie występuje w konstrukcjach samolotów. Obecnie jest jednak zbyt wcześnie by w kwestii tego „znaleziska” wypowiadać się w sposób zdecydowany.
Dziękuję za rozmowę.
Całość zamieszczono za zgodą autora wywiadu
Inne tematy w dziale Rozmaitości