Stan Swingujący2012 Stan Swingujący2012
302
BLOG

Aftermath (II)

Stan Swingujący2012 Stan Swingujący2012 Polityka Obserwuj notkę 2

O 113. Kongresie Stanów Zjednoczonych, który rozpoczął swoją działalność na początku tego roku, już teraz można powiedzieć, że będzie najprawdopodobniej tak samo dysfunkcjonalny i niepopularny, jak ten 112., funkcjonujący w latach 2011-2013.

Choć Barack Obama wygrał drugą kadencję na urzędzie prezydenta zdecydowanie, to jednak Amerykanie nie oddali Partii Demokratycznej pełni władzy. Wybory do Kongresu utrzymały status quo na poziomie władzy ustawodawczej: Partia Republikańska utrzymała większość w Izbie Reprezentantów, zaś ugrupowanie spod znaku osła (zwierzę historycznie kojarzone z Demokratami) pozostało największym klubem w Senacie. Takie rozstrzygnięcie oznacza przede wszystkim klęskę GOP. Po pierwsze, mimo korzystnej sytuacji wyjściowej (spektakularny tryumf Republikanów w r. 2010, także na szczeblu stanowym, pozwolił im w ramach procesu ponownego wytyczania granic okręgów wyborczych wprowadzać korzystne dla siebie zmiany), caucus partii w IR zmniejszył się w stosunku do stycznia 2011 r. o osiem miejsc (z 242 do 234). Po drugie, kompletną klęską zakończyły się starania Republikanów o zdobycie większości w Senacie. Wreszcie, także na korzyść Demokratów należy odnotować wyniki na szczeblu legislatur stanowych (w większej liczbie stanów Demokraci przejęli kontrolę nad izbami, niż zrobili to Republikanie).

Wybory do Senatu:

- Do elekcji Demokraci przystępowali z przewagą miejsc w izbie w stosunku 53:47, przy czym dwóch senatorów niezależnych głosowało najczęściej z Demokratami, dzięki czemu przewaga ta była większa niż nominalnie mogłoby się wydawać. Republikanie mogli mieć nadzieję nie tyle na uzyskanie większości (poprzednio ostatni raz dysponowali nią w 109. Kongresie, w latach 2005-2007), ale „przejęcie” takiej liczby zajmowanych przez senatorów z konkurencyjnego obozu miejsc, że realne stałoby zdobycie jej w midterm elections (wybory następujące w połowie kadencji prezydenta) w r. 2014. Taka droga do większości była realna z kilku powodów. Przede wszystkim w r. 2012 spośród 33 wybieranych senatorów, aż 21 zajmowało miejsca jako Demokraci (w głosowaniu za 20 miesięcy ta proporcja będzie identyczna). Niekorzystne z punktu widzenia partii prezydenta było także to, że w aż czterech stanach gdzie ich kandydaci walczyli o reelekcję lub utrzymanie miejsca (Montana, Dakota Północna, Nebraska i Missouri) w r. 2008 zwyciężył John McCain i również po czterech latach były one postrzegane jako pewne republikańskie stany. Poza tym głosowanie przeprowadzane w połowie kadencji prezydenta tradycyjnie premiuje ugrupowanie konkurencyjne wobec partii prezydenta (choć od tej reguły zdarzają się wyjątki, jak w r. 2002). Tak więc uprawniony był pogląd wyrażany przez wielu przedstawicieli GOP, że r. 2015 rozpoczną w obu izbach jako partia większości. Elekcja r. 2012 powiedziała jednak „sprawdzam” temu projektowi, znacząco utrudniając jego realizację.

- Utrata przez GOP miejsc w Maine i Massachusetts była spodziewana. Choć wynikała z różnych powodów: w Maine popularna senator Olympia Snowe zdecydowała się nie ubiegać o reelekcję, co uczyniło kandydata niezależnego - byłego gubernatora Angusa Kinga -  faworytem głosowania i ostatecznie dało mu zwycięstwo. Do innej sytuacji doszło w Massachusetts, swoistym bastionie Partii Demokratycznej. Umiarkowany senator GOP Scott Brown w kampanii musiał walczyć nie tylko z rywalką - Elizabeth Warren, ale także ze szkodami jakie wyrządzili wizerunkowi jego partii inni jej politycy. Brown, choć wygrał 18 pkt. proc. wśród wyborców niezależnych, także na skutek powiązania wyborów z elekcją prezydencką przegrał głosowanie (uzyskując jednak aż 8 pkt. proc. więcej niż Romney w wyborach prezydenckich w Bay State). Przypadek Warren może wiec dowodzić zaistnienia w tej elekcji przypadku efektu coattails, a wiec zwiększenia popularności kandydatów tej partii do której należy zwycięzca wyborów prezydenckich. Jednak w globalnym ujęciu przy podziale tylko na okręgi do Kongresu Mitt Romney pokonał Obamę, zwyciężając przy tym w 99 okręgach w 26 stanach w których tryumfował Obama.

- Tym, co sprawiło, że ocena wyniku Republikanów wypada negatywnie były rezultaty osiągnięte przez kandydatów GOP we wspomnianych powyżej pięciu stanach republikańskich. Poza Nebraską, gdzie Deb Fisher „odzyskała” dla Republikanów miejsce w wyższej izbie, w każdym z nich nominaci GOP przegrywali głosowania, mimo efektownych zwycięstw Romneya. W Montanie urzędujący senator Demokrata Jon Tester pokonał rywala w stosunku 49:45, a więc różnicą większą niż 6 lat wcześniej. Z kolei Romney wygrał tam 13 pkt. proc. W Dakocie Północnej po rezygnacji Demokrata Kenta Conrada rywalizacja była otwarta, ale i tak choć Romney wygrał tam 19 pkt. proc., Heidi Heitkamp (D) pokonała Ricka Bega (R) 1 pkt. proc. (prawie 3 tys. głosów w liczbach bezwzględnych).

- Do innej kategorii należały kolejne bolesne porażki obozu GOP. W Missouri organizacje kampanijne powiązane z senator Partii Demokratycznej Claire McCaskill wspierały w republikańskich prawyborach kandydaturę Todda Akina. Słusznie uważając, że to w rywalizacji z nim McCaskill ma największe szanse na ponowny wybór. Akin był dla Demokratów kandydatem marzeń, gdyż jego poglądy choćby w sprawie aborcji, idealnie wpisywały się w kreowany przez tę partię wizerunek GOP jako ugrupowania skrajnego, walczącego z prawami kobiet. Polityka ostatecznie pogrążyły jego wypowiedzi na temat gwałtu, co w końcu doprowadziło do rzeczy wydawałoby się niemożliwej. W stanie, w którym Romney pokonał Obamę 53:44, kandydat GOP do Senatu przegrał 16 pkt. proc., a sama McCaskill w liczbach bezwzględnych uzyskała więcej głosów niż Romney. Do Akina pod względem retoryki doszlusował Richard Mourdock, kandydat GOP do Senatu z Indiany. Jego porażka dla partii jest jednak boleśniejsza ponieważ było to miejsce zajmowane dotąd przez Republikanina. Popularny w Hoosier State Richard Lugar przegrał jednak prawybory z Mourdockiem, choć jak się wydawało w elekcji powszechnej jego szanse na wybór byłyby o wiele większe. Schemat z głosowań w innych stanach znalazł również potwierdzenie w Indianie: 9 pkt. proc. przewagi Romneya nad Obamą w żaden sposób nie przełożyło się na wynik Mourdocka, który przegrał z Joe Donnelly’m 6 pkt. proc.

- zwycięstwa kandydatów promowanych przez Tea Party w kolejnych prawyborach republikańskich znów przyczyniły się utraty szans tego ugrupowania na zdobycie większości w Senacie. Mimo zasług ruchu herbacianego w mobilizacji wyborców podczas midterm elections w r. 2010 w kilku przypadkach m. in. w Delaware, w prawyborach do Senatu przepadali wtedy kandydaci bardziej umiarkowani, którzy mieli większe szanse na wybór. Ta sytuacja powtórzyła się w wyborach w r. 2012, dzięki czemu z coraz większą siłą brzmią głosy o konieczności większej kontroli wyłaniania nominatów partii w prawyborach przez jej władze.

- jedynym, obok Deb Fisher, Republikaninem, który osiągnął imponujący sukces w wyborach do Senatu okazał się Dean Heller. W gronie kandydatów GOP tylko on wygrał wybory w stanie, w którym zwyciężył Barack Obama. Mimo, że dysponował mniejszymi środkami finansowymi niż rywalka Shelley Berkley, a także musiał zmagać się ze wspierającą ją machiną kampanijną Harry’ego Reida, lidera Demokratów w Senacie. Swoje zwycięstwo zawdzięcza również minimalnie lepszemu niż Romney wynikowi wśród Latynosów, a także mniejszej frekwencji w wyborach do Senatu niż miała miejsce podczas elekcji prezydenckiej (głosowało w niej ok. 16 tys. wyborców więcej, co przy różnicy rzędu 11 tys. głosów mogło mieć znaczenie dla innego rozstrzygnięcia tej rywalizacji).

- wśród pozostałych elekcji warto wymienić kilka innych rezultatów. Nowowybranym senatorem GOP z Teksasu został legitymujący się kubańskimi korzeniami Ted Cruz, który w prawyborach pokonał faworyta establishmentu. Bezkompromisowy Cruz mimo bardzo krótkiego stażu na Kapitolu jest coraz bardziej rozpoznawalny i być może w przyszłości będzie ubiegał się o urząd prezydenta (choć urodził się w Kanadzie, jego matką jest Amerykanka). W Kalifornii senator Dianne Feinstein (D) uzyskując 7,3 mln głosów pobiła rekord wszech czasów w liczbie głosów oddanych na danego kandydat w wyborach do Senatu. W Wisconsin zwyciężyła Tammy Baldwin (D), stając się pierwszą otwarcie homoseksualnym politykiem, który wygrał wybory do tej izby. W Arizonie Jeff Flake (R) pokonał kojarzonego niegdyś z GOP Richarda Carmonę.

- podobnie jak w przypadku wyborów prezydenckich wielkim przegranym głosowania do Senatu okazał się Karl Rove, czołowy strateg kampanii republikańskiej. Spośród 30 wyścigów w które zaangażowały się finansowo (wydając 175 mln dolarów) kierowane przez niego organizacje: American Crossroads i Crossroads GPS, zwycięstwem GOP zakończyło się tylko 9 z nich. Najbardziej nietrafionymi inwestycjami oprócz stanów, w których wygrał Romney były środki przeznaczane na kampanie na Florydzie, Ohio, Wirginii i Pensylwanii, gdzie tylko w jednym przypadku nominat GOP przekroczył 45% głosów (choć Romney pokonał te granicę w każdym z nich).

Izba Reprezentantów:

-  Republikanom udało się otrzymać większość w izbie, choć stracili osiem miejsc w stosunku do poprzedniej elekcji. Ted Cruz mówiąc, że ten sam elektorat, który dał reelekcję Barackowi Obamie zdecydował również, że GOP pozostanie największym klubem w niższej izbie Kongresu nie miał racji. W wyborach do IR głosowało ok. 10 mln. osób mniej niż podczas elekcji prezydenckiej. Co ciekawe kandydaci Partii Demokratycznej otrzymali również o 1,5 mln głosów więcej niż z ich republikańscy konkurenci. Dlaczego więc Republikanie utrzymali większość? Jak wskazuje Geoffrey R. Stone 48% głosów na polityków GOP przełożyło się na 55% mandatów dla tej partii (234 miejsc w Izbie). Odpowiedzią na to pytanie kryje się w wynikach wyborów do legislatur stanowych w 2010 roku. Dzięki odniesionemu wówczas efektownemu zwycięstwu, Republikanie przejęli na tym poziomie kontrolę w wyznaczaniu granic okręgów wyborczych. Zjawisko to ma miejsce co 10 lat w związku z przeprowadzanymi w tym cyklu spisami powszechnymi, które powodują wymóg dostosowania zaktualizowanej wielkości delegacji wystawianej do Kongresu przez poszczególnej stany do populacji stanów (co często powodowało spory sądowe). Przykładem jest Pensylwania. W skali stanu w Keystone State na Demokratów oddano prawie 70 tysięcy głosów więcej niż na Republikanów. Mimo tego spośród 18 miejsc przeznaczonych dla tego stanu w IR, 13 z nich zdobyli Republikanie. Demokraci zaś musieli zadowolić się pięcioma (tracąc jeden mandat w stosunku do wyborów z r. 2010). Ogólnie jednak w całym kraju Demokraci potrafili się skutecznie bronić przed polityką GOP w zakresie tworzenia granic nowych okręgów. Spośród 17 nowoutworzonych dystryktów, wygrali w 11 z nich. Republikanie punktowali głównie w stanach Południa, natomiast w stanach północno-wschodnim ich kongresmeni stali się gatunkiem zagrożonym. W grupie 87 deputowanych GOP wybranych w r. 2010 na pierwszą kadencję, 15 z nich przegrało reelekcję. Wśród nich znalazł się kontrowersyjny Allen West (18. okręg na Florydzie). Inną przedstawicielką mniejszości, której nie udało się uzyskać miejsca w izbie była również Mia Love (Utah). W ten sposób jednym czarnym kongresmenem republikańskim pozostał Tim Scott (Karolina Południowa). Po tym kiedy Jim DeMint senator z tego stanu, zdecydował się przerwać swoją karierę w parlamencie, republikańska gubernator Nicki Hailey nominowała Scotta na urząd senatora.

- Partia Demokratyczna powiększyła swój klub do 201 członków. Az 59 a nich (29%) wywodzi się z dwóch stanów: Kalifornii i Nowym Jorku. Po raz pierwszy w historii biali mężczyźni będą stanowić mniejszość w tym caucusie. Kontynuowany jest trend redukcji liczebności konserwatywnych Demokratów Blue Dogs, którzy tracą swoje miejsca na korzyść Republikanów (choć zdarzają się wyjątki, jak John Barrow, który pozostał ostatnim konserwatywnym Demokratą z tzw. Starego Południa, którzy niegdyś stanowili ostoję tej partii). Warto zwrócić uwagę na zwycięstwo w Teksasie Joaquina Castro, o którym mówi się, że w dalekiej perspektywie może być kandydatem na prezydentem (to samo dotyczy jego brata-bliźniaka – Juliana, burmistrza San Antonio). Po dwuletniej przerwie do Kongresu powrócił przedstawiciel klanu Kennedych. Joseph P. Kennedy III, wnuk Roberta, reprezentuje 4. okręg w Massachusetts. Dwie członkinie klubu Partii Demokratycznej to wojenne weteranki z Iraku i Afganistanu.

O wierze członków 113. Kongresu można przeczytać tutaj.

Konfrontacja pomiędzy prezydentem Obamą a kontrolowana przez Republikanów Izbą będzie kontynuowana także w tej kadencji. Prezydent jest jednak wciąż trzykrotnie bardziej popularny niż parlament. John Boehner, speaker nowego Kongresu oprócz zmagań z prezydentem będzie próbował podporządkować sobie niezwiązanych z establishmentem partyjnym członków Kongresu, kojarzonych głównie z ruchem Tea Party, co było widoczne przy okazji sporów o wyjście z problemu klifu fiskalnego (choć dotyczył on jeszcze poprzedniego Kongresu). W Senacie Republikanie mogą częściej używać narzędzia zwanego filibuster (obstrukcji), unieśmiertelnionego w klasycznym filmie Franka Capry „Pan Smith jedzie do Waszyngtonu”. Co z kolei może sprowokować Demokratów do forsowania zmian w regulaminie tej izby, które zlikwidowałoby możliwość blokady jej pracy, jeśli będzie ową blokadę prowadzić będzie co najmniej 40 senatorów.    

Blog poświęcony wyborom w Stanach Zjednoczonych w r. 2012.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka