Bezustannie w mediach jest powtarzany argument o naciskach na pilota podczas słynnego lotu śp. prezydenta Kaczyńskiego do Gruzji, tak aby ten wylądował w Tbilisi a nie jak było zaplanowane w sąsiednim kraju. Jest to koronny argument który ma uprawdopodobnić błąd pilotów jako przyczynę katastrofy samolotu prezydenckiego.
Większość ludzi słysząc ten argument myśli że było tak:
Prezydent lub ktoś z jego świty w trakcie lotu pertraktował z pilotem, wchodził do kabiny, wywierał nacisk, aby ten zmienił lotnisko docelowe.
A było tak:
Prezydent jego świta i piloci siedzieli w pomieszczeniu dla VIPów w budynku lotniska na Krymie, czekjąc 3 godziny na prezydenta Ukrainy Juszczenkę, prezydent i jego doradcy negocjowali z pilotami i ministrem obrony w Warszawie zmianę lotniska na Tbilisi, ponieważ w tym samym czasie miał tam lądować prezydent Francji, co dawało gwarancję bezpieczeństwa. Pilot się nie zgodził na zmianę, za to dostał odznaczenie od rządu Tuska.
Każdy dziennikarz który był z prezydentem w Gruzji dobrze o tym wie, a pomimo tego tworzy się przekaz medialny sugerujący że prezydent przeszkadzał pilotom w trakcie lotu.
Możliwe wytłumaczenie:
Widocznie chłopcy z łubianki tak bardzo uwierzyli w propagandę polskich mediów że przy planowaniu II Katynia wybrali błędną wymówkę, a teraz ... trza w to brnąć, nie bacząc na fakty.
PS: Analogicznie prawie zawsze mówi się o błędzie pilota. A było dwóch pilotów plus nawigator plus inżynier pokładowy. Ale błąd jednej osoby, to brzmi bardziej wiarygodnie niż błąd czterech osób.
Inne tematy w dziale Polityka