Dzięki aktywności polskich służb udało się zidentyfikować zadania, których wykonanie Rosjanie zlecali osobom werbowanym w Polsce. Sytuacja pokazuje skalę zagrożeń i wyzwań. Operacje wywiadowcze Kremla obejmują bowiem nawet przygotowywanie aktów dywersji, terroru, fizyczne ataki, pobicia oraz zabójstwa polityczne. Sytuacja wymaga poważnego podejścia rządu.
W lutym 2018 roku w ukraińskim miasteczku Użhorod doszło do incydentu, który na pierwszy rzut oka wyglądał jak zwykły chuligański wybryk. W nocy dwóch mężczyzn podeszło do budynku Towarzystwa Węgrów Zakarpackich – Stowarzyszenia Kultury Węgierskiej i próbowało go zniszczyć. Najpierw wymalowali na fasadzie faszystowskie symbole, potem próbowali podpalić. Choć sprawa wyglądała jak zwykły akt wandalizmu, była czymś dużo poważniejszym. To był jeden z przykładów działań z zakresu wojny hybrydowej Rosji. Sprawa została szybko rozpoznana przez polski kontrwywiad, co pozwoliło naświetlić ówczesne metody działań Kremla przeciwko Zachodowi.
Już kilkanaście dni po opisanym ataku doszło do zatrzymań. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego wpadła na trop Adriana M., Tomasza Sz. i Michała P. Zostali oni zatrzymani, usłyszeli zarzuty, a potem zostali oskarżeni o dokonanie przestępstwa o charakterze terrorystycznym. Z ustaleń ABW wynikało, że ataku fizycznie dokonał Adrian M. i Tomasz Sz., zaś Michał P. był organizatorem i zapewniał zaplecze logistyczne oraz przekazanie wynagrodzenia. Szybko w zeznaniach podejrzanych pojawił się kolejny wątek międzynarodowy. Michał P. zeznał, że zlecenie i pomysł działań na Ukrainie otrzymał od nieżyjącego już niemieckiego dziennikarza Manuela Ochsenreitera. Był on prorosyjskim aktywistą i dziennikarzem. Jego powiązania z prorosyjskimi środowiskami były oczywiste, on sam często jeździł do Moskwy, gdzie w 2021 roku zmarł. W 2018 roku współpracował z deputowanym do Bundestagu z ramienia partii Alternatywa dla Niemiec (AfD). To właśnie Ochsenreiter miał przekazać Michałowi P. plan działania, to od niego miały pochodzić pieniądze na zapłatę i on otrzymał potwierdzenie wykonania zlecenia. Takie są ustalenia polskiego śledztwa.
Informacje ABW pokazały jednoznacznie, że Polska została wplątana w operację o charakterze wywiadowczym, która wpisuje się w nową odsłonę wojny hybrydowej Rosji przeciwko Zachodowi. Jest rzeczą oczywistą, że działania z roku 2018 są przejawem systemowej agresji kontynuowanej do dziś, której celem jest rozbudzanie wrogości między Polską i Ukrainą oraz Ukrainą i Węgrami. Zaangażowanie Polaków w atak na ośrodek węgierski na Ukrainie angażuje wszystkie strony, które do dziś Kreml próbuje rozgrywać. Mamy więc do czynienia z przykładem rosyjskich działań realizowanych przeciwko Europie Środkowej, który miał miejsce sześć lat temu. Takie działania Rosja podejmuje od dawna, choć świat przez lata nie chciał tego widzieć.
Historia z 2018 roku pokazuje skalę wyzwań, jakim muszą obecnie sprostać służby kontrwywiadowcze. Zlecenia działań, które są de facto w interesie Rosji często przychodzą od pośredników, albo anonimowych zleceniodawców z internetu, często dotyczą spraw na pierwszy rzut oka błahych. Obce, wrogie nam służby specjalne szukają osób podatnych, ideologicznie zaangażowanych, zdesperowanych albo naiwnych i wciągają ich we współpracę. Tacy ludzie zajmują się zbieraniem informacji dla Rosjan, ale coraz częściej również działaniami aktywnymi. Coraz więcej takich przypadków odnotowują polskie służby. Ostatnie zatrzymania Polaków podejrzanych o atak na rosyjskiego dysydenta, realizowane przez Centralne Biuro Śledcze Policji, dowodzą, że zagrożenia są realne i aktualne.
Historia, o której ostatnio głośno, zaczyna się tysiące kilometrów stąd. 1 września 2023 roku na ulicach Buenos Aires dochodzi do incydentu. Nieznany agresor atakuje żonę Maksyma Mironova, pracującego na miejscu naukowca i wykładowcę akademickiego, Rosjanina zaangażowanego we współpracę z fundacją Navalnego. Aleksandra Petrachkova zostaje napadnięta pod ich wspólnym miejscem zamieszkania. Napastnik uderza ją w twarz i wykrzykuje: „zostaw Rosję w spokoju!” Ten sam atakujący dzwonił także do domu i przez domofon powtarzał Mironovi, że ma przestać zajmować się Rosją, bo inaczej zostanie ukarany. Sprawa wywołała reakcję lokalnych władz, które – jak donosiły media – przyznały Mironovi ochronę. Dla niego samego było oczywiste, że Kreml wysłał kogoś, by go zastraszył i próbował uciszyć.
Kilka miesięcy później wśród dziennikarzy zaczęły się rozchodzić informacje o polskim wątku w tej sprawie. Pojawiające się doniesienia wskazywały, że agresorem z odległego Buenos Aires był… Polak. Miał przyjechać do Argentyny jedynie na krótko, głównie, a może jedynie, by wykonać zadanie i wrócić do kraju natychmiast po zaatakowaniu Mironova i Petrachkovej. Gdy Centralne Biuro Śledcze Policji informowało publicznie o zatrzymaniach w tej sprawie, wiadomo już było, że mamy do czynienia z poważniejszą sprawą o charakterze wywiadowczym. Zatrzymany został bowiem nie tylko wspomniany agresor z Argentyny, ale także dwóch innych Polaków, którzy na Litwie zaatakować mieli Leonida Wołkowa, byłego szefa sztabu Aleksieja Nawalnego. Wołkow został napadnięty w Wilnie, gdzie mieszka. Napastnik rozbił okno w jego samochodzie, rozpylił mu gaz łzawiący w oczy, a następnie zaczął go uderzać młotkiem. Atak na Wołkowa był oczywistym ostrzeżeniem, a może nawet próbą jego zabójstwa. Na pewno był przykładem próby uciszenia człowieka, którego Kreml uznał za wroga.
Jak informują media, sprawy wszystkich trzech agresorów mają ze sobą związek, zaś zatrzymanie dwóch napastników z Wilna było możliwe dzięki zidentyfikowaniu Grzegorza D., zatrzymanego ws. ataku w Argentynie. Wszystko wskazuje więc na to, że mamy do czynienia z powtarzającym się modus operandi, który zakłada werbowanie wytypowanych w Polsce osób, by wykorzystywać je do fizycznych ataków na tych, których Moskwa uznaje za zagrożenie. Sytuacja jest mocno niepokojąca, bowiem wpisuje się w szerszą kampanię agresji Rosji, która doprowadziła chociażby do zabójstwa rosyjskiego żołnierza Maksima Kuzminova w Hiszpanii. Pilot, który uciekł z Rosji i przeszedł na stronę Ukrainy i ukrywał się w Hiszpanii, został zastrzelony w zemście za „zdradę kraju”.
Rosyjska agresja utrzymuje się, a nawet rośnie. Widać dziś wyraźnie, że Kreml realizuje wrogie działania przeciwko krajom NATO, ale również konkretnym osobom. Zarówno śledztwo dotyczące siatki szpiegowskiej zlikwidowanej przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, jak i opisane powyżej historie pokazują, jak duże są ryzyka związane z próbami werbunku prowadzonymi przez Rosję. Rosyjskie służby specjalne do dziś poszukują aktywnie osób, które – z różnych względów – są zainteresowane realizowaniem działań na rzecz Rosji, a przeciwko Polsce. Należy zaznaczyć, że zagrożenie jest bardzo poważne, bowiem zlecane przez rosyjski wywiad zadania obejmują także przygotowywanie aktów dywersji, terroru, fizyczne ataki, pobicia, a nawet zabójstwa polityczne. Rosyjskie działania zidentyfikowane i rozpracowane przez ABW czy CBŚP pokazują jak poważną grę przeciwko Polsce prowadzi obecnie Rosja. Sytuacja wymaga poważnego podejścia polityków i służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo państwa.
Polskie służby specjalne muszą działać ofensywnie, aktywnie rozpracowywać operacje wywiadowcze Rosji oraz neutralizować zagrożenia. Wagę tych spraw rozumiał dobrze poprzedni rząd, wzmacniają bardzo mocno aktywność polskich służb specjalnych, zarówno wywiadu jak i kontrwywiadu. Sytuacja, w jakiej obecnie się znajdujemy, nie pozostawia innych opcji. Miejmy nadzieję, że rozumie to również obecny rząd. Neutralizowanie osób działających na rzecz Rosji jest dziś priorytetowym zadaniem.
Stanisław Żaryn
Doradca Prezydenta RP
Były Zastępca Ministra Koordynatora Służb Specjalnych
Doradca Prezydenta RP, były Zastępca Ministra Koordynatora Służb Specjalnych, były Pełnomocnik Rządu ds. Bezpieczeństwa Przestrzeni Informacyjnej RP.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka