7.01.2025r
Utkwiło mi w pamięci takie zdarzenie z ostatniego lata przed jego odejściem zapisane właśnie w tamtym czasie:
Było gorące letnie późne popołudnie i miasto powoli stygło. Przysiedliśmy na Foksal przy Nowym Świecie. Córka opowiadała o swoim mieście. Jest taka chwila, kiedy opowieść kończy się i nie trzeba zadawać pytań. Właściwie… nie trzeba nic. I w takiej chwili dostrzegłem jak na dość oddalonej od nas ławce, położonej prawie przy samej jezdni, przysiada starszy już człowiek, takim ruchem szybkim, ale i nierzucającym się w oczy. Był dziwnie znajomo pochylony i choć widać, że odpoczywał, to jednak głównym jego zajęciem było co innego. Przejeżdżały autobusy, taksówki, przechodzili na drugą stronę jezdni piesi. Po chwili dotarło - obserwował. Nie potrafiłem określić jak on to robił, był nieruchomy. Sam też obserwowałem i jakieś wewnętrzne przekonanie mówiło mi:, jeżeli się ruszysz, zrobisz gest nie taki, zostaniesz dostrzeżony. Obraz zniknie. Trwałem więc, w tej pozornej obojętności i wstydząc się tego swojego podglądu, zastanawiałem się, co dalej. Wzrok opuściłem na stolik i przeniosłem na osoby siedzące obok. Myślałem o tym jak starszy pan był bezbłędnie wtopiony w miasto. Gdyby nie to pochylenie nie dostrzegłbym go w ogóle.
Odwróciłem twarz do córki…
No..? - rzekła zachęcająco.
Nie, nic.., miałem przewidzenie.
Nie, no powiedz….
Komentarze
Pokaż komentarze (2)