Udostępnienie
Sławomir Mentzen
Ekonomiczni płaskoziemcy z PiS wyciągnęli ze swojemu arsenału metod gaszenia ognia benzyną nową broń: ceny regulowane na podstawowe artykuły żywnościowe: chleb, cukier, mąka. Pomysłem pochwalił się poseł Kazimierz Smoliński. Gdy kilka lat temu pisałem, że rządy PiS skończą się biedą, inflacją, zadłużeniem i kolejkami do sklepów po jedzenie na kartki, miałem nadzieję, że przesadzam. Ale nie, my naprawdę w tym kierunku coraz szybciej zmierzamy. Socjalizm, etatyzm i interwencjonizm po raz kolejny, co za zaskoczenie, nie zadziałały.
Sprawa jest zupełnie oczywista. Załóżmy, że jakiś durny rząd wprowadzi ceny maksymalne na chleb, niższe od cen rynkowych. Co się wtedy wydarzy? Producenci chleba, którzy osiągali do tej pory najmniejsze zyski, przestaną produkować chleb! Bo im to się po prostu nie będzie opłacać. Przecież oni podnieśli ceny nie z chciwości czy żądzy zysku, tylko dlatego, że musieli. Jeżeli piekarzom rosną ceny mąki, gazu, prądu, jeżeli rosną im podatki i koszty wynagrodzeń, to po prostu muszą podnieść ceny. Przy rosnących cenach produkcji narzucenie cen maksymalnych zmniejszy dostępność produktów. Piekarze zaczną piec ciastka czy cokolwiek innego, co nie jest objęte cenami regulowanymi. Ewentualnie rzucą to wszystko w cholerę, wyjadą w Bieszczady lub pójdą do pracy do Biedronki. Pojawią się niedobory chleba, puste półki, a w konsekwencji kartki. Tak było, jest i tak będzie. Inaczej się nie da.
Co rząd może z tym zrobić? Ma trzy wyjścia. Może po prostu przyznać się do błędu, wycofać się z cen regulowanych i zwiększyć tym dostępność chleba. Może też obłożyć ciastka cenami maksymalnymi lub wprowadzić ceny maksymalne na środki produkcji wykorzystywane przez piekarza - na przykład na mąkę. Co się wtedy stanie? Młynarzowi przestanie opłacać się produkcja mąki. Dokładnie z tych samych powodów, dla których wcześniej piekarzowi przestało się opłacać pieczenie chleba. Wtedy rząd musi spojrzeć na koszty młynarza i narzucić na nie ceny maksymalne. Proces musi trwać, aż obejmie wszystkie ceny w gospodarce. Oczywiście w praktyce jest dużo trudniej, bo spora część cen jest kształtowana za granicą i jeżeli Polska narzuci maksymalne ceny na ropę i gaz, to po prostu nie będzie miała ropy i gazu. A więc i chleba mieć nie będzie.
Co jeszcze się wydarzy? Oczywiście wejdzie szara strefa i sprzedaż spod lady. Przy czym ceny na czarnym rynku będą wyższe niż ceny oficjalne przed wprowadzeniem regulacji, ponieważ sprzedawca będzie musiał doliczyć do ceny koszty łapówek, kar i innych niedogodności. Chociaż, z drugiej strony, sprzeda bez VAT i dochodowego, które w obecnych czasach mogą być droższe od łapówek.
Poza tym, czy ktoś wierzy, że w państwie, w którym pomimo zakazu handlu w niedzielę, wielkie sieci handlowe i tak działają, bo identyfikują się jako poczty, w państwie gdzie kina sprzedają popcorn na wynos, ktokolwiek przejmie się cenami maksymalnymi na chleb? Zaraz się okaże, że w dyskontach to chleba nie ma i nie było, a to, co leży na półce, to jest przecież tylko wytrawne ciasto czy inny wynalazek.
--------------
Mój film o uldze dla klasy średniej ma już 8 miejsce w zakładce Na czasie na YT. Signum temporis ????
Inne tematy w dziale Polityka