Tomas Venclova, znany litewski poeta napisał 23 kwietnia dla największego portalu litewskiego delfi.lt, że polski i litewski nacjonalizm są jak bliźniaki, które dążą do wzmocnienia polityki historycznej w swoich państwach. Jest to zarzut orędownika polsko-litewskiego pojednania.
Venclova jest zdania, że trzecia i czwarta dekada ostatniego stulecia rozpatrywana jest na Litwie jako polska okupacja Wilna, podczas gdy Polacy wciąż mówią o litewskiej okupacji miasta. To nie jest oficjalne stanowisko państwa polskiego, lecz w podświadomości obecna jest myśl, że Wilno nie jest częścią Litwy. Stąd zrozumiałe stanowisko Litwinów, twierdzących, że Wilno jest najbardziej litewską częścią Litwy. Według niego Wilno jest dla Litwinów tym, czym Jerozolima dla Żydów - również bowiem w Jerozolimie, świętym mieście Żydów, były czasy, kiedy trudno było o Żyda - jak w przypadku Wilna w latach dwudziestych XX w. Porównanie o tyle nietrafione, o ile Litwini nie doświadczyli czegoś takiego, jak diaspora, a stosunki społeczne w obu miastach rządziły się zupełnie innymi prawami i odmienną genezą.
Stanowisko Venclovy to stanowisko grubej kreski - ale tylko powierzchownie. Odcięcie się od polityki historycznej, będącej dlań domeną nacjonalistów, jest w istocie najwygodniejszą drogą określenia się Litwinów. Venclova być może boi się, że Litwini w jakiejś części definiują się poprzez niechęć i strach wobec Polaków. Z pewnością może to być przyczyna narodowych kompleksów. Początkiem roku europoseł Vytautas Landbergis powiedział: Jeżeli (Polska) uczy się być wielką na wzór Rosji, to chyba nie jest to dobra droga. Być może będzie postrachem dla mniejszych sąsiadów, ale nie będzie szanowana. Świadectw jest więcej - minister spraw zagranicznych Litwy,Audronius Ažubalis o aspiracjach Polski do bycia liderem państw Europy Środkowo-Wschodniej: Skoro się to nie udało Związkowi Radzieckiemu, Rosji — nikomu się nie uda. Jesteśmy wiekowym państwem, mamy głębokie tradycje państwowości, więc (…) na pewno nie pójdziemy na żadne nieuzasadnione ustępstwa. Te i inne wypowiedzi litewskich polityków w sprawach polsko-litewskich bardzo często stanowią dziejowy wyrzut, albo wyrzut poparty w jakiś sposób w dziejach - historia w znacznej mierze definiuje narrację polityki Wilna wobec Warszawy. Szczególnie interesujące są porównania do Związku Sowieckiego.
Słowa Venclovy, jakoby Litwini uważali Wilno za najbardziej litewskie miasto poprzez opozycję do rzekomych polskich roszczeń, także są świadectwem negatywnej polityki historycznej - definiowania się za sprawą krytyki i opozycyjności.
A jednak pominięcie polityki historycznej jest najlepszą drogą do pozbawienia narodów swoich tożsamości. Polacy i Litwini nie zapomną o swoich korzeniach. Sam zresztą Venclova, który pragnie odżegnać się od polityki historycznej stwierdza kategorycznie, że Wilno zawsze było litewską stolicą, nawet gdy Litwa nie istniała. Dodaje: ta litewska wrażliwość musi być wzięta pod uwagę. Polska jednak nie aspiruje do odzyskania Wilna - co chyba nie jest oczywiste dla naszych sąsiadów. W tym wszystkim najbardziej poszkodowana pozostaje polska mniejszość na Litwie.
Inne tematy w dziale Polityka