Reprezentant Polski z piłkarskim CV w Legii Warszawa, Lokeren czy CSKA Moskwa. Karierę w profesjonalnym futbolu przerwał mu alkohol. Dawid Janczyk próbuje stanąć na nogi, znalazł pół-profesjonalną drużynę, a w księgarniach można nabyć jego spowiedź z życia. Nie tylko jemu w zrobieniu wielkiej kariery przeszkodziła choroba alkoholowa.
Trening i alkohol
- Miałem się wygadać i pokazać ludziom, jak funkcjonuje życie alkoholika. Chcę się oczyścić, bo chcę wrócić do grania w piłkę. Za chwilę mam 31 lat. Myślę, że jestem w stanie to zrobić przy pomocy takich ludzi jak Piotr (Dobrowolski - dziennikarz "Super Expressu", rodzice, żona, dzieci. Jestem w stanie jeszcze raz stanąć na nogi - mówi Dawid Janczyk w wywiadzie dla portalu "Weszło.com". Przed dekadą był wielką nadzieją polskiego futbolu. Być może wszedłby na poziom Roberta Lewandowskiego, gdyby nie alkohol. Teraz o upadku Dawida Janczyka można przeczytać w autobiografii, napisanej wspólnie z Piotrem Dobrowolskim pt. "Moja spowiedź".
Były reprezentant Polski wychował się w Nowym Sączu. To tam został wypatrzony przez trenerów, strzelał bramki w juniorach. Spisywał się na tyle dobrze, że trafił na testy do Chelsea Londyn. W 2005 roku trafił do Legii Warszawa zaledwie w wieku 18 lat. W ciągu dwóch sezonów zdobył tytuł mistrza Polski, strzelił dla drużyny ze stolicy łącznie 9 bramek. Zaczął zarabiać poważne pieniądze, znacznie większe, niż jako młodzian w Sandecji. I to gotówka w połączeniu z piciem zrujnowała rozwój Janczyka. W CSKA Moskwa jego epizod był nieudany, trafił na wypożyczenie m.in. do Lokeren. W Belgii zaczął robić furorę, był o krok o zdobycia tytułu króla strzelców w sezonie 2008/2009. Zdobył 14 bramek, o trzy mniej, niż Romelu Lukaku.
- Przed ostatnim meczem sezonu w Lokeren mogłem zdobyć koronę króla strzelców. Lukaku miał siedemnaście bramek, ja czternaście. Trener powiedział, że będę grał od początku. Jechaliśmy na wyjazd do Gent, przyszedłem na nasz stadion na zgrupowanie i zacząłem się przebierać w naszej szatni. Chwilę się zastanowiłem: o kurwa, przecież gramy na wyjeździe. Na miejscu trener powiedział, że jednak nie zagram od początku. Wszedłem na drugą połowę i miałem trzy szanse. Słupek, słupek, zmarnowane sam na sam. Koledzy mnie opier...li w szatni mówiąc, że zrobiłem to celowo - wspomina Janczyk.
Gwiazda Janczyka rozbłysła w Belgii
W Belgii Janczyk trenował pod okiem Włodzimierza Lubańskiego. Tam problem alkoholowy tylko się pogłębił. Janczyk zarabiał blisko 2 mln złotych, większą część pensji pokrywał właściciel piłkarza, CSKA Moskwa. Na stole Legii Warszawa przed transferem do Rosji pojawiła się oferta z Atletico Madryt. Pytanie, jakby się potoczyła kariera piłkarza, który zarabiałby mniej, ale trenował w klubie, który za niedługo miał przejąć Diego Simeone...
Janczyk wspomina, że w Belgii wypijał już butelkę wódki dziennie. Kończył picie przed godziną 21, by na drugi dzień kac i nieprzyjemny zapach na treningu był mniejszy. W klubie nikt, poza kolegami z Lokeren, nie zauważył problemu. Na treningu Janczyk potrafił nie trafić z bliskiej odległości do pustej bramki. Jak mówi, przed zajęciami w klubie biegał po 10 kilometrów, by wypocić alkohol. Imprezował z butelką w ręku również dzień przed meczami. Zmorą piłkarza - twierdzi Janczyk - jest ogrom czasu, jaki dzieli kolejne treningi i mecze ligowe. W wolnych chwilach zawsze pojawiał się w głowie polskiego piłkarza pomysł sięgnięcia po butelkę.
- Za dużo pieniędzy wydawałem, przepijałem, przehulałem. Z kolegami, sam… Sto tysięcy za hotel to dla mnie było ot tak. Zarabiałeś 160 tysięcy, więc miałeś jeszcze to 60. Z każdego meczu dodatkowo po 40 tysięcy premii - wylicza Janczyk w rozmowie z "Weszło".
Wypożyczany z miejsca w miejsce, Janczyk w końcu otrzymał drugą szansę od losu. Trafił do Piasta Gliwice w 2014 roku. Nie wykorzystał jej przez picie. Ma żal do kolegów, środowiska, że nie było problemów ze stawianiem, wspólnymi imprezami, ale kiedy wylądował na dnie i pieniądze się skończyły, to nie ma od kogo pożyczyć 50 złotych. Wszyscy kompani z biesiad zostawili go w potrzebie. Próbował specjalistycznego leczenia, wytrzymał kilka tygodni w ośrodku i się wypisał. Znowu zaczął pić.
Rękę do Janczyka wyciągnął dziennikarz sportowy, Krzysztof Stanowski, który niedawno założył KTS Weszło. Pół-profesjonalny klub grał nawet w Pucharze Polski. Organizuje treningi, wypłaca pensje. Dawid Janczyk podpisał kontrakt z KTS Weszło kilka tygodni temu. Umowa była prosta - Janczyk trenuje i strzela gole w okręgówce, a dzięki temu zarabia i powoli staje na nogi.
Okazuje się jednak, że piłkarz nie pojawił się na żadnym treningu nowej drużyny. Stanowski w dyskusji z kibicami w mediach społecznościowych napisał szczerze - bo na szczerość umówił się z Janczykiem - że próbowano go nawet podwieźć z Wilanowa na trening KTS Weszło. Bezskutecznie, bowiem 31-latek pije i szuka pieniędzy na kolejną butelkę.
- Szkoda mi bardzo tego Janczyka. Wydaje mi się dobrym człowiekiem, tak po prostu. Z dobrym sercem. To nie jest wredny podpity ch...k. Są też pozytywni ludzie wokół, ale on z tego nie wyjdzie bez terapii zamkniętej. Jest bardzo chory. I albo terapia, albo pierwsze strony gazet - napisał Stanowski na Twitterze.
- Przestańmy udawać, że on walczy o grę w piłkę na poważniejszym poziomie. On walczy o życie - dodał Stanowski, który twierdzi, że jeśli Janczyk nadal będzie pił, to nie dożyje 35. roku życia.
Znani piłkarze z problemami alkoholowymi
Pięciokrotny reprezentant Polski to nie jedyny talent, który przepadł albo zmagał się z chorobą alkoholową. Głośny był przypadek Igora Sypniewskiego, który siedział nawet w więzieniu 1,5 roku za znęcanie się nad matką. Wojciech Kowalczyk to wicemistrz olimpijski z Barcelony, odgrywał ważną rolę w Betisie Sewilla. - Podziwiam Wojtka. Gdybym ja wypił tyle co on, to bym chyba umarł - mówił po latach były obrońca, Jacek Bąk. Z kolei Kowalczyk - dziś ekspert piłkarski portalu "Weszło", kiedyś Polsatu - bagatelizował problem alkoholu w sporcie.
- Powtarzam, że dobry piłkarz pije. A to dlatego, że się nie boi, że jest pewny siebie, pewny swoich umiejętności. Ci, którzy nie piją - albo mówią, że nie piją - to zazwyczaj zwykłe ciapy, które nic nie potrafią. I boją się, że jak ktoś ich złapie, to wyrzuci z klubu. Dobry piłkarz się nie boi. Im lepszy klub, tym piłkarze więcej piją. Oburzać się na to mogą tylko ci, którzy nawet nie otarli się o futbol czy o sport zawodowy. Kto był najlepszym piłkarzem świata? Maradona, który ćpał i pił - podawał przykład w wywiadzie, udzielonym "Dziennikowi".
Problemy z alkoholem w połączeniu z kontuzją przekreśliły szanse na wielką karierę Andrzeja Iwana - legendarnego strzelca Wisły Kraków i Górnika Zabrze. Ale procentowy trunek i inne używki nie są zmorą jedynie polskich zawodników. Diego Maradona do dzisiaj pojawia się na stadionach w stanie wskazującym lub na "haju". Na mundialu w Rosji zszokował wielu kibiców swoim zachowaniem.
Z ostatnich lat głośny był przykład brazylijskiego wahadłowego obrońcy, Cicinho. Gdy Brazylijczyk przychodził do Realu, uważano, że to drugi Roberto Carlos, tyle, że na prawej obronie. Piłkarza szybko wykończył alkohol i nie zagrzał długo miejsca w Madrycie.
- Nie czuję się dobrze z moimi tatuażami. Zrobiłem je pod wpływem alkoholu. Piłem, bo nie mogłem znieść bólu i potrzebowałem tego, żeby je sobie zrobić. Nie ukrywałem tego. Myślałem, że dziary przyniosą mi spokój, ale tak nie jest. Wyobrażam sobie siebie w wieku sześćdziesięciu lat całego w tatuażach podczas jedzenia ciastek. Byłem alkoholikiem, bo nie byłem w stanie wypić tylko jednego piwa. Chlałem aż do upadku na ziemie, gdy nie mogłem już tego robić. Gdy przybyłem do Realu Madryt, to było już poza moją kontrolą - wspominał kiedyś Cicinho.
Wayne Rooney - legenda Evertonu i Manchesteru United - nadal kontynuuje piłkarską karierę w MLS, a w Anglii, oprócz znakomitej gry, dziennikarze wielokrotnie przyłapali go na alkoholowych libacjach. Kilka lat temu po meczu reprezentacji wprosił się nawet na cudze wesele, a zdjęcia podpitego Rooneya trafiły na okładki brytyjskich gazet. Mimo wszystko, Rooney może uznać swoją karierę za bardzo udaną.
Przedwcześnie kariery musieli zakończyć Paul Gascoigne oraz George Best. Ten ostatni jest uważany za najlepszego gracza w historii Manchesteru United. Jako ekspert w telewizji potrafił pojawić się pijany. Best zmarł w 2005 roku z powodu niewydolności wątroby. Poddał się wcześniej przeszczepowi.
Brazylijczyk Robinho, gdy z rodzimej ligi przechodził w 2005 roku do Realu Madryt, ogłaszany był następcą wielkiego Ronaldo. Początek miał fantastyczny, dwudziestolatek trafiał do siatki, asystował, dryblował. Zaczął zarabiać miliony euro i ochota z gry w piłkę zamieniła się w ciąg do imprezowania. Robinho zamiast stać się legendą, powoli hamował swój rozwój - z Madrytu po nieudanej walce o podwyżkę trafił do Manchesteru City, stamtąd zaś do Milanu. Obecnie nad 34-latkiem ciąży wyrok pierwszej instancji sądu w Mediolanie - 9 lat więzienia za udział w gwałcie zbiorowym w dyskotece. Przestępstwa dokonano na Albance.
Jak widać, problem, który wiąże się z ciągłą presją, wielkimi pieniędzmi, brakiem odpowiedniego środowiska i wsparcia dotyka również znacznie lepszych piłkarzy, niż Janczyk. - Muszę odbudować rodzinę. Zaczęło mi to wszystko uciekać powoli. Ona bardzo kocha. Gdyby nie kochała, nie byłaby ze mną tyle lat. Gdybym widział to wszystko swoimi oczami, że moja żona tak się zachlewa, ja bym chyba nie wytrzymał. Odszedłbym. A ona jest cały czas - wspomina w wywiadzie dla Weszło 31-letni piłkarz, który ma dwójkę dzieci. W wielu wypadkach rodzina jest jedynym ratunkiem w problemie.
GW
© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.
Inne tematy w dziale Sport