Real Madryt i Bayern Monachium awansowały w środę do półfinałów Ligi Mistrzów. Zespoły dołączą do Liverpoolu i AS Romy. Losowanie kolejnej rundy pucharowej odbędzie się w piątek.
To miał być typowy "dzień w biurze" dla obrońców trofeum. Wygrana 3:0 w Turynie nie podlegała dyskusji, okraszona cudowną bramką z przewrotki Cristiano Ronaldo. Wydawało się, że nie ma zespołu, który na Santiago Bernabeu odrobiłby taką stratę. Udało się w przeciągu ponad godziny niesamowitemu Juventusowi. Włosi przy dwóch pierwszych bramkach wykorzystali te same błędy "Królewskich" w obronie - wrzutka z lewej strony i gole głową wysokiego Mandżukicia, którego starał się pokryć blisko 20 centymetrów niższy Carvajal.
W 63. minucie Juventus strzelił trzeciego gola - tym razem fatalnym błędem podarował bramkę Keylor Navas, który wypuścił piłkę z rąk. Doskoczył do niej Blaise Matuidi i wpakował futbolówkę do siatki. Navas i obrońcy Realu sugerowali, że pomocnik Juventusu wybił piłkę z rąk bramkarza. Real po stracie pierwszego gola w 1. minucie groźnie nacierał i powinien rozstrzygnąć sprawę awansu już w pierwszej połowie.
Isco zdobył gola w 13. minucie, jednak sędzia dopatrzył się spalonego. Powtórki pokazały, że Isco nie znajdował się na pozycji spalonej, sprytnie ubiegł defensorów Juventusu.
Czasu na pretensje ze strony piłkarzy Realu nawet nie było, bo Juventus za wszelką cenę starał się odrobić straty z pierwszego meczu. Fatalnie spisywała się szczególnie obrona Madrytczyków, w której zagrał debiutant w Lidze Mistrzów - Jesus Vallejo. Jego współpraca z Varane'm w ogóle nie funkcjonowała, brakowało Realowi nieustępliwości i pewnych decyzji Sergio Ramosa. Kapitan Realu nie mógł zagrać w tym spotkaniu z powodu żółtych kartek. "Królewscy" mieli kolejne szanse: w sytuacji sam na sam Bale uderzył piętą obok słupka, obito jeszcze poprzeczkę Gianluigiego Buffona.
W drugiej połowie Real nacierał, starał się zamknąć kwestię awansu jednym golem. Znakomite szanse marnowali Isco, Lucas Vazquez i Cristiano Ronaldo. Jeśli w ataku mistrzów Hiszpanii wszystko w miarę funkcjonowało, to środek pola został przez Juventus kompletnie wyłączony. Dlatego Zinedine Zidane już w przerwie posłał na plac Marco Asensio i Vazqueza, później zmienił Lukę Modrica na Mateo Kovacica. Był to bardzo ryzykowny ruch, ale w ostatecznym rozrachunku opłacił się w końcówce.
Juventus po strzeleniu trzeciej bramki wyraźnie się cofnął, wyczekując dogrywki. Piłkarze "Starej Damy" nie przewidzieli, że wreszcie Real dojdzie do stuprocentowej sytuacji. Kroos w 93. minucie dograł długą piłkę do Ronaldo, ten przytomnie odegrał głową do Vazqueza, a Hiszpan został staranowany przez Benatię. Sędzia wskazał na jedenasty metr, co oburzyło Buffona i Chielliniego. Włoski bramkarz rzucił do arbitra: "Pier... się" i obejrzał czerwony kartonik. Rzut karny pewnie wykorzystał Cristiano Ronaldo. Wprowadzony chwilę wcześniej Wojciech Szczęsny był bez szans. Real Madryt już wiedział, że zamelduje się po raz 8. z rzędu w półfinale Ligi Mistrzów. Był to jeden z najbardziej dramatycznych meczów w historii tych rozgrywek.
- Ten sędzia ma kosz na śmieci zamiast serca - oburzał się Buffon, który stwierdził, że w takich okolicznościach nie można dyktować rzutu karnego i rujnować wysiłku jednej drużyny. Chiellini z kolei pokazywał graczom Realu Madryt, że przekupili sędziego. - Z bólem serca muszę przyznać, kibicowałem Juventusowi, ale rzut karny był ewidentny. Benatia powalił Vazqueza, przeszkodził mu nieprzepisowo w sytuacji strzeleckiej - przyznał doświadczony polski sędzia, Sławomir Stęmpniewski w Canal Plus.
- Nie rozumiem, dlaczego oni (Juventus) protestują. Był karny, Vazquez zdobyłby gola, gdyby nie Benatia. Oni tak grają - mówił Ronaldo na "gorąco" po meczu. Już w strefie wywiadów wyściskał się z Buffonem na pożegnanie.
W mediach społecznościowych zawrzało po decyzji sędziego Michaela Oliviera. Niektórzy kibice Juventusu, a nawet legendarni zawodnicy, jak Jose Luis Chilavert, oskarżyli go o udział w mafii i ustawienie awansu Realu.
Realowi zajrzał w oczy strach na myśl o odpadnięciu z Ligi Mistrzów w stylu Barcelony. - My jednak w przeciwieństwie do nich gramy do końca. Nie myśleliśmy ani przez chwilę o tym, że podzielimy los Barcelony - komentował obrońca Realu, Marcelo.
Real Madryt - Juventus 1:3
W drugim meczu ćwierćfinałowym nie było aż tylu emocji. Bayern Monachium bezbramkowo zremisował z Sevillą, która szczególnie w pierwszej połowie starała się strzelić gola. Hiszpanie wrócili do domów z podniesioną głową, mieli żal do arbitra o nieodgwizdanie rzutu karnego. Mecz był bardzo twardy, na co wskazuje guz pod okiem Roberta Lewandowskiego.
Bayern Monachium - Sevilla 0:0
GW
© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.
Inne tematy w dziale Sport