Dobry początek
Miłe złego początki – to powiedzenie idealnie pasuje do rewanżowego spotkania mistrzów Polski i Azerbejdżanu. Lechici już po 20 sekundach objęli prowadzenie, a w dwumeczu było wówczas 2:0. Potem do bramki trafiali już tylko piłkarze Karabachu, którzy rozgromili poznaniaków 5:1 i zasłużenie awansowali do drugiej rundy kwalifikacji. „Kolejorzowi” na pociesznie pozostała walka w eliminacjach Ligi Konferencji.
Szybki powrót Karabachu
Rozdrażnieni Azerowie ruszyli z ogromnym animuszem na bramkę Artura Rudki, który po chwili musiał interweniować po strzale Abdellaha Zoubira. W 14. minucie był już jednak bezradny, gdy Brazylijczyk Kady miał za dużo swobody w "szesnastce" Lecha, a potem precyzyjnie przymierzył z linii pola karnego.
Lechici mieli problem z dłuższym utrzymaniem się przy piłce. A jej straty, szczególnie na własnej połowie, mogły mieć przykre konsekwencje. Gospodarze zresztą nie przebierali w środkach, często atakowali bez pardonu, a piłkarze poznańskiego zespołu często zapoznawali się z murawą.
Po 20 minutach podopiecznym Johna van den Broma udało się przenieść ciężar gry bliżej środka boiska. Częściej zaczęli też gościć pod bramką Szachrudina Mahammadalijewa, ale nie do końca radzili sobie z agresywną grą przeciwnika. Kilka razy znów błysnął Velde, ale i on nie miał lekkiego życia w starciach z rywalami.
Pogrom w drugiej połowie
W drugiej połowie po nieco wyrównanym początku, znów przewagę uzyskali mistrzowie Azerbejdżanu. Trzeci gol padł w nieco kontrowersyjnych okolicznościach. Po rzucie wolnym wykonywanym przez Kady’ego, Rudko odbił piłkę przed siebie. Ukraiński bramkarz mógł lepiej interweniować, ale dobijający piłkę Kevin Medina był na pozycji spalonej. W tej fazie rozgrywek nie ma możliwości wideoweryfikacji i angielski arbiter wskazał na środek boiska.
Lechowi z każda minutą brakowało atutów w ofensywie, widać było, że jego zawodnicy nie mają sił. „Kolejorzowi” brakowało tylko jednej bramki, by doprowadzić do dogrywki, lecz to Azerowie stwarzali zdecydowanie groźniejsze sytuacje. W 74. minucie Kady łatwo ograł zmęczonego Milica i posłał piłkę między nogami bramkarza gości. To był cios, po którym lechici już się nie podnieśli, a Azerowie jeszcze postawili kropkę nad „i”. Wprowadzony chwilę wcześniej Abbas Husejnow z bliska ustalił wynik meczu.
Karabach, na szczęście dla poznaniaków, nie poszedł za ciosem, choć cały czas był przy piłce. Mistrzowie Polski w końcówce meczu starali się już tylko przeszkadzać. Wynik już nie uległ zmianie, ale to była jedna z najbardziej dotkliwych porażek Lecha w historii występów w europejskich pucharach.
Komentarze po meczu
"Śmieszni jesteśmy w Europie. MP obnażony przez faworyta dwumeczu. Niestety. Tydzień temu wynik lepszy niż gra. Oszczędzanie sił w SP (Super Puchar - red.). A dziś błędy sędziego, wielbłądy Rudko. Amaral spaceruje podniecony asystą, stoperzy ze zwrotnością Batorego nie atakują piłki, niemoc z przodu" – napisał komentator sportowy.
- Czytaj: „Oczko” Djokovica
"W 2016 Lech Poznań miał na tacy Martina Dubravke, ale skauting Lecha uznał, że to za słaby bramkarz na taki klub. Od tego czasu Lech ściągnął Putnockiego, van der Harta, Bednarka, Rudko. Dubravka poszedł za 6 mln euro do Newcastle. Znak jakości dyrektora sportowego Tomasza Rząsy" – napisał Janczyk.
Teraz czas na Ligę Konferencji
Karabach Agdam – Lech Poznań 5:1 (2:1).
Bramki: 0:1 Kristoffer Velde (1), 1:1 Kady Borges (14), 2:1 Filip Ozobic (42), 3:1 Kevin Medina (56), 4:1 Kady Borges (74), 5:1 Abbas Husejnow (77).
Żółte kartki – Karabach Agdam: Richard Almeida, Kevin Medina, Elwin Cafargulijew, Kady Borges; Lech Poznań: Antonio Milic.
MP
Czytaj dalej:
- Spytali mistrzynię Wimbledonu o Putina. Jedno zdanie wprawiło w osłupienie cały świat
- Piłkarski sędzia dokonuje coming outu. Pierwszy taki przypadek w FIFA
- Grzegorz Krychowiak opuszcza Rosję. Wybrał dość egzotyczny kierunek
Komentarze
Pokaż komentarze (55)