Aleksandar Vuković wraca na stanowisko trenera pierwszej drużyny Legii. Serb, który doprowadził ekipę z Łazienkowskiej do mistrzostwa Polski w czerwcu 2020 roku, a niespełna trzy miesiące później został zwolniony, poprowadzi stołeczną drużynę do końca sezonu.
Vuković na ratunek Legii
Powrót Vukovicia na ławkę Legii to spora niespodzianka i niesamowity zwrot w sprawie nowego szkoleniowca mistrzów Polski. Jeszcze w poniedziałkowe południe wszystko wskazywało na to, że następcą Marka Gołębiewskiego zostanie Leszek Ojrzyński, który zadeklarował swoją chęć pracy z Legią i potwierdził, że jest w kontakcie z działaczami klubu z Powiśla. Po popołudniu te informacje były już jednak nieaktualne, bo gruchnęło, że klub odkurzył Aleksandara Vukovicia. To były piłkarz, a potem asystent kolejnych szkoleniowców Legii, który w kwietniu 2019 roku zastąpił na tym stanowisku Portugalczyka Ricardo Sa Pinto. Jego działania, jako głównego szkoleniowca przysporzyły mu uznanie w oczach właściciela oraz nieprzychylne komentarze od grupy piłkarzy. Vuko mocno przewietrzył szatnię Legii rezygnując między innymi z uznawanych za ikony klubu – Miroslava Radovicia, Arkadiusza Malarza i Michała Kucharczyka. Zawodnicy, którzy pozostali w kadrze podkreślali natomiast, że Vuković jest bardzo sprawiedliwy i przy ustalaniu składu nie kieruje się osobistymi sympatiami, a wyłącznie aktualną formą piłkarzy.
Serb został odsunięty od pracy z drużyną Legii niespełna trzy miesiące po wywalczeniu mistrzostwa Polski – we wrześniu 2020 roku. Od tej pory, choć wymieniano go kilkakrotnie w gronie kandydatów na szkoleniowca innych ekstraklasowych klubów, pozostawał bez pracy. Pewnie dlatego, że Legia wciąż płaciła mu pensję z tytułu ważnego do końca tego sezonu kontraktu.
Najbardziej zadziwia nie sam fakt, że wrócił pomóc klubowi, któremu bardzo wiele zawdzięcza, ale sposób w jaki do tego doszło. Otóż za powtórną nominacją dla Vuko stoi dyrektor sportowy klubu z Łazienkowskiej Radosław Kucharski, za którym nowy – stary trener Legii, bardzo delikatnie mówiąc, nie przepada.
Pożary zwykle gasił Ojrzyński. Ale teraz w rolę strażaka wcieli się Vuković
Koronnym argumentem za powierzeniem właśnie Vukovicowi misji naprawczej był fakt, że o niebo lepiej zna drużynę, niż Ojrzyński. A czasu na eksperymenty i poznawanie się z zawodnikami nie ma w ogóle. Już w środę warszawianie na własnym stadionie rozegrają zaległy mecz z Zagłębiem Lubin. Tylko zwycięstwo uspokoi napiętą atmosferę na linii drużyna – kibice. Inna sprawa, na kogo w najbliższym starciu Aco Vuković będzie mógł liczyć. Jak się okazuje Mahir Emreli i Luquinhas, czyli ci, którzy najbardziej ucierpieli po niedzielnym ataku zamaskowanych chuliganów na wracający z Płocka autokar z piłkarzami Legii, na polecenie lekarza przez najbliższe dni mają pozostać w łóżkach.
Vuković w przeszłości nie raz udowadniał, że jest odważnym człowiekiem. W najbliższych dniach przejdzie prawdziwy test tej odwagi. Jeśli wygra z Zagłębiem, a potem w niedzielę z Radomiakiem, będzie w Warszawie traktowany jak bohater, który ugasił potężny pożar. Jeśli jednak coś pójdzie nie tak, Serb może sobie zamknąć drzwi do pracy w innych klubach. Bo, kto zatrudni przegranego? Dziś pewne jest jedno – Vuko wszedł na pole gęsto usiane pułapkami.
Piotr Dobrowolski
Zobacz:
Inne tematy w dziale Sport