Robert Lewandowski wielkim piłkarzem jest. To nie ulega wątpliwości. Ale czy rzeczywiście jest najlepszym futbolistą na świecie? Proszę niech kibice tak szczerze, z ręką na sercu, odpowiedzą sobie na to pytanie.
Czy Lewy jest lepszy od Messiego?
Na pewno Polak w tym roku jest najskuteczniejszym napastnikiem globu. 64 zdobyte gole. I wszystko. Nic nie trzeba dodawać. To namacalna wizytówka „Lewego”. Ale spytam ponownie: - czy jest najlepszy? Czy jest perfekcyjny technicznie? Czy jest kreatorem? Boiskowym wizjonerem? Nie! To król pola karnego i okolic. Maszyna, Robocop, Terminator. Ale do zdobywania goli, a nie kreowania gry. Dlatego, choć jak każdy sympatyk pana Roberta i kibic reprezentacji Polski odczuwam niedosyt, że Złotą Piłkę zdobył Leo Messi, a nie nasz As, to po prawdzie, Argentyńczyk na nią zasłużył najbardziej.
Ale co tam, nie ma co być gołosłownym. Niech przemówią fakty. Messi z drużyną Albiceleste zdobył mistrzostwo Ameryki Południowej, po drodze zgarniając tytuł króla strzelców tej imprezy. Mniej więcej w tym samym czasie podczas mistrzostw innego kontynentu – Europy, Biało – Czerwoni z Robertem Lewandowskim w składzie, z dorobkiem jednego punktu w trzech meczach, zajmują ostatnie miejsce w średnio mocnej grupie i po trzech meczach wracają do domu, a fani tradycyjnie mogą zanucić „Nic się nie stało, Polacy nic się nie stało”.
Teraz kluby. Lewandowski po raz szósty zdobywa armatkę dla najlepszego strzelca Bundesligi i bije niepobity przez pół wieku rekord Gerda Mullera w liczbie zdobytych bramek w jednym sezonie ligi niemieckiej. Polak 41 razy trafia do siatki i o jednego gola wyprzedza legendę reprezentacji RFN-u.
Czytaj też: Plebiscyt na Złotą Piłkę rozstrzygnięty!
Kosmiczny Messi
A Messi? Po raz ósmy w karierze zdobywa tytuł króla strzelców ligi hiszpańskiej i przechodzi z Barcelony do paryskiego PSG. Absolutnie, nie mam zamiaru deprecjonować dorobku kapitana reprezentacji Polski, ale przy całym szacunku dla jego dokonań, prosząc o wybaczenie, wyżej cenię tytuł najlepszego strzelca La Liga niż Bundesligi. Z prostego powodu. Liga hiszpańska stoi o poziom wyżej od niemieckiej. Zatem trzymając się tej retoryki – Argentyńczyk góruje nad „Lewym” i na polu reprezentacyjnym i klubowym. Dlatego wygrywa Złotą Piłkę. Proste? Jak najbardziej. I nie ma co szukać kwadratowych kół i tworzyć spiskowych teorii, że Messi zwyciężył w plebiscycie „France Football”, bo jest bardziej popularny niż Lewandowski. To na pewno też miało znaczenie, ale przede wszystkim zdecydowały o tym osiągnięcia boiskowe. I zamiast obrażać się na organizatorów plebiscytu, że skrzywdzili naszą Ikonę, trzeba pękać z dumy. Że Robert Lewandowski wyprzedził blisko 300 milionów ludzi grających na świecie w piłkę, że doszedł na szczyt szczytów.
W ostatniej dekadzie mówiło się, że kosmiczny, nieosiągalny dla innych poziom prezentuje dwóch piłkarzy – Messi i Cristiano Ronaldo. A reszta światowych gwiazd jest za nimi daleko w tyle. Teraz w gronie „galaktycznych” mamy swojego rodaka i to sprawia, że ściągam kapelusz z głowy i nisko się kłaniając, szoruję nim po trotuarze z szacunku dla Pana Roberta.
I jeszcze jedno. Podczas wczorajszej gali w paryskim teatrze Chatelet Polak w jednym na głowę pobił Messiego. Na tle odzianego w odblaskową marynarkę Argentyńczyka, w świetnie skrojonym garniturze ze zjawiskową żoną u boku, pan Robert wyglądał przy Messim, jak światowiec przy chłopaczku z lunaparku.
Piotr Dobrowolski
Czytaj więcej:
KJ
Inne tematy w dziale Sport