Piękniejszego prezentu na jubileusz 100-lecia klubu piłkarze Rakowa Częstochowa nie mogli sobie sprawić. Wicemistrzowie Polski w czwartek w Gandawie w rewanżowym meczu IV rundy eliminacji Ligi Konferencji Europy zmierzą się z KAA Gent. Stawka konfrontacji jest niebagatelna – awans do fazy grupowej tych rozgrywek, za który UEFA zapłaci 2,9 miliona euro!
Piękniejszego prezentu na jubileusz 100-lecia klubu piłkarze Rakowa Częstochowa nie mogli sobie sprawić. Wicemistrzowie Polski w czwartek w Gandawie w rewanżowym meczu IV rundy eliminacji Ligi Konferencji Europy zmierzą się z KAA Gent. Stawka konfrontacji jest niebagatelna – awans do fazy grupowej tych rozgrywek, za który UEFA zapłaci 2,9 miliona euro!
Choć przed tygodniem, w pierwszym starciu górą byli gracze Rakowa, to w rewanżu więcej szans przyznaje się gospodarzom.
- Belgowie są bardzo pewni siebie. Uważają, że pokonają nas różnicą kilku bramek. Niech sobie mówią... My postaramy się pokrzyżować im szyki. Choć na papierze faworyt jest jeden, lecimy do Gandawy po awans – odważnie zapowiada trener ekipy spod Jasnej Góry Marek Papszun.
Na modły przyjdzie czas
Skoro już o Jasnej Górze mowa, to zapytaliśmy szkoleniowca, czy przed meczem był w znajdującym się tam Sanktuarium. Pan Marek lekko się uśmiechając stwerdził, że: - Wierzę, iż po powrocie z Belgii będę mógł się tam udać i podziękować niebiosom za wsparcie i awans. Przed meczem nie miałem czasu. Razem ze współpracownikami musielismy się skoncentrować na pracy. Mamy poważne ubytki kadrowe w każdej formacji. Na szczęście największą wartością Rakowa jest to, że zmiennicy godnie przejmują zadania kontuzjowanych kolegów. Wchodzący z ławki często z konieczności muszą grać na nie swoich pozycjach. I spisują się bardzo dobrze. Przykładem pomocnik Giannis Papanikolaou, który w poprzednim sezonie rzadko występował na boisku, a w tym spisuje się tak dobrze, że dostał powołanie do reprezentacji Grecji – chwali swoich piłkarzy trener Papszun.
Bez straconego gola
Raków to najwieksze zaskoczenie kwalifikacji Ligi Konferencji. „Czerwono – Niebiescy” rozegrali już pięć spotkań w eliminacjach i jeszcze nie stracili w nich bramki. Wielka w tym zasługa linii defensywnej, która stanowiła prawdziwy monolit i pozyskanego latem z FK Sarajewo bramkarza Vladana Kovacevicia. 23-letni Bośniak w tym sezonie obronił już pięć rzutów karnych i można się spodziewać, że niebawem częstochowianie sporo na nim zarobią.
- Nie liczymy pieniędzy, jakie w przyszłości możemy otrzymać za Vladana. To nie ma sensu, bo Kovacević ma kontrakt z nami do kończa czerwca 2024 roku. Teraz najważniejsze jest, żeby jak najdłużej utrzymał kapitalną dyspozycję – mówi nam prezes częstochowskiego klubu i wiceprezes PZPN do spraw piłkarstwa profesjonalnego Wojciech Cygan.
Skoro o defensywie była mowa, to Marek Papszun ma nie lada kłopot, bo w Gandawie nie zagra ostoja obrony Zlatan Alomerović, który złamał rękę i będzie musiał pauzować przez osiem tygodni. - Cóż, trudno. Musimy sobie dać radę bez niego. Wierzę, że szczelny dotąd mur, w czwartek również pozostanie nienaruszony – twierdzi szkoleniowiec.
Premie tajemnicą
Wiadomo, że Raków za ewentualny awans do fazy grupowej Ligi Konferencji otrzymała od UEFA nagrodę w wysokości 2,9 mln euro, czyli ponad 13 milionów złotych. Ile z tej kwoty trafi na konta piłkarzy?
- Regulamin premiowania już jakiś czas temu został zaakceptowany przez zawodników i sztab. Nie będę jednak mówił o konkretnych wartościach, bo nie życzyliby sobie tego sami piłkarze. Mogę obiecać, że jeżeli wywalczymy promocję do fazy grupowej, to wszyscy będą zadowoleni – zapewnia prezes Cygan.
Szef klubu z Częstochowy zapytany o to, jaki scenariusz przewiduje na czwartkowy mecz, odpowiada: - Bardzo bym chciał żeby powtórzył się wynik sprzed tygodnia. Niech Vladan coś obroni, my coś strzelmy i wygrajmy 1:0 – zaciska kciuki Wojciech Cygan.
Piotr Dobrowolski
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Sport