W czwartek wieczorem FC Barcelona poinformowała, że mimo osiągnięcia porozumienia z Lionelem Messim na temat długości i wartości nowej umowy, z powodu problemów finansowych klubu, kontrakt nie zostanie podpisany. Ta z pozoru lakoniczna informacja, wprawiła piłkarski świat w stan wrzenia. Wydawało się bowiem, że Messi i Barcelona to naczynia połączone. Już na wieki, to znaczy do końca sportowej kariery futbolowego geniusza z Rosario. Tymczasem trwający 21 lat związek najlepszego piłkarza świata z katalońskim klubem, dobiegł końca.
Lionel Messi odchodzi z Barcelony
Doczekaliśmy się drugiego Korzeniowskiego. Tomala ze złotem olimpijskim dla Polski!
Maszynka do wygrywania
Messi grał w Barcelonie przez całą dorosłą karierę. Trafił do słynnej akademii Barcy „La Masia” w wieku 13 lat. I przez ponad dwie dekady był niezawodną maszynką do wygrywania i zdobywania kolejnych trofeów. Zmieniali się trenerzy, odchodzili i przychodzili kolejni piłkarze światowego formatu, a jedno w Barcelonie pozostawało niezmienne. Gole Leo.
Co prawda, od końca sezonu 2020/2021 argentyński wirtuoz jest wolnym zawodnikiem, bo z końcem poprzedniej edycji rozgrywek wygasła jego ostatnia umowa z Barcą (obowiązująca od 2017 roku), ale nikt nie tylko w Katalonii, ale na całym świecie nie przypuszczał, że Messi nie złoży autografu pod nowym kontraktem z klubem, z którym jest tak mocno związany.
Kiedy po triumfie Argentyny w ostatnim Copa America, rozpoczęto rozmowy na temat dalszej współpracy, nikt nie wątpił w szczęśliwy finał negocjacji. Tym bardziej, że Leo zgodził się na obniżenie dotychczasowych zarobków o połowę, a w zamian miał otrzymać dłuższy kontrakt. Rezygnacja z lwiej części poborów była dla piłkarza sporym poświęceniem, bo w Barcelonie kasował z tytułu samej tylko umowy około 93 miliony euro rocznie, co dawało mu dochód w wysokości 254 tysięcy euro dziennie. Do tego dochodziła premia lojalnościowa – 77 mln euro i inne bonusy.
W ostatnich dniach doszło jednak do zaskakującego zwrotu akcji,. Messi miał się wycofać z deklaracji zgody na redukcję zarobków. A Barcelony nie było stać, żeby płacić mu na dotychczasowym poziomie.
Piekielnie skuteczny również w biznesie
Dwa lata temu kupił czterogwiazdkowy hotel na Majorce. Ośrodek posiada 98 pokoi, spa, siłownię, ekskluzywną restaurację i kompleks basenowy. To tylko kilka z rozległej sieci biznesów Argentyńczyka, który w 2016 roku zasiadł ze swoim ojcem na ławie oskarżonych za uchylanie się od płacenia podatków. Hiszpański sąd skazał go na 21 miesięcy więzienia w zawieszeniu i 2,5 mln euro grzywny. Tyle co nic. Na upartego, czek na taką kwotę piłkarz raz w miesiącu mógłby wręczać bezdomnemu... A i tak nawet by tego nie odczuł.
Gdzie trafi piłkarski bóg?
Po fiasku negocjacji z Barceloną piłkarski świat żyje spekulacjami, gdzie trafi Leo? W grę wchodziły dwa kierunki. Oba związane z arabskimi szejkami. To Manchester City i PSG. Tyle, że mistrz Anglii w czwartek wyłożył 100 milionów euro na pomocnika Jacka Grealisha z Aston Villi, któremu przyznano koszulkę z dziesiątką (ulubiony numer Messiego), a to raczej wyklucza możliwość transferu Argentyńczyka. W grze pozostaje zatem jedynie PSG. Katarski miliarder i od 2011 roku właściciel Paris Saint Germain – Nasser Al - Khelaifi od dawna marzy o sprowadzeniu nad Sekwanę Messiego. Ponoć by dopiąć swego, arabski biznesmen jest gotów spełnić każdą zachciankę piłkarza. Gdyby Messi zamarzył sobie Wieżę Eiffla na własność, to Al – Khelaifi nakazałby swoim prawnikom rozpoczęcie negocjacji z rządem premiera Jeana Castexa na temat zakupu tego symbolu Francji...
Najbliższe dni przyniosą odpowiedź na pytanie – jaki klub wybierze Argentyńczyk? Na rozwiązanie kolejnej zagadki – jak Messi będzie sobie radził bez Barcy, a kataloński klub bez niego?, przyjdzie kibicom jeszcze trochę poczekać.
Komentarze
Pokaż komentarze (7)