55 lat oczekiwania i wystarczy! Od ponad pół wieku angielscy kibice tęsknią za widokiem swojej drużyny narodowej triumfującej w finale wielkiej imprezy.
W 1966 roku „Dumni Synowie Albionu” na własnej ziemi zdobyli mistrzostwo świata, w meczu decydującym o tytule pokonując po dogrywce RFN 4:2. Tamto spotkanie przeszło do historii za sprawą rosyjskiego sędziego liniowego Tofika Bachramowa, który uznał wątpliwą bramkę na 3:2. W niedzielę Anglicy chcą pokonać Włochów w finale mistrzostw Europy, w taki sposób, by już nikt nie miał wątpliwości, że triumf zawdzięczają przychylności arbitrów. Tego od kadrowiczów Garetha Southgate'a żąda cała piłkarska Anglia. Fani na Wyspach nie chcą już dywagować i domniemywać, czy mecz sprzed 55 lat został przez ich drużynę wygrany prawidłowo i zgodnie z przepisami.
Niedzielna bitwa z Italią będzie szczególna dla dwóch ludzi z drużyny spod znaku „trzech lwów”. Przede wszystkim dla selekcjonera. Gareth Southgate był niezłym obrońcą, ale kto dziś o tym pamięta?! Menedżer reprezentacji Anglii utrwalił się w świadomości fanów jako nieudacznik, który w półfinale Euro w 1996 roku zmarnował decydujący rzut karny w meczu z Niemcami (1:1 w meczu i 5:6 w konkursie „jedenastek”) i to ekipa Berti Vogtsa awansowała do wielkiego finału, w którym po dogrywce pokonała rewelacyjnych Czechów 2:1. A Southgate przez lata musiał żyć z traumą, że to jego nieudany strzał zabił nadzieje rodaków na wygranie mistrzostw Europy. Był tak zaszczuty, że kiedy zgodził się na występ w reklamie pizzy, to w filmiku promocyjnym wystąpił w papierowej torbie zasłaniającej twarz. Grał wtedy w Aston Villi i gdy zespół z Birmingham pojawiał się na jakimkolwiek stadionie w Anglii, defensor był niemiłosiernie lżony i wygwizdywany.
Podczas kończącego się w niedzielę czempionatu Starego Kontynentu, Southgate trochę poprawił swoje notowania w ojczyźnie, bo prowadzona przez niego drużyna w 1/8 finału pokonała Niemców 2:0. Ale na pełne rozgrzeszenie selekcjoner będzie mógł liczyć dopiero wtedy, gdy poprowadzi ekipę Albionu do zwycięstwa nad Italią i triumfu w mistrzostwach Europy.
Mecz Anglii z Włochami będzie też okazją do poprawiania reputacji Kyle'a Walkera. Największy skandalista w ekipie z Królestwa, ma sumienie czarne jak heban. Zdradzał żonę z kochanką w rodzinnym samochodzie, podczas kwarantanny spowodowanej pandemią koronawirusa urządził seks party z prostytutkami, wdawał się w bójki... Jednym słowem grubo hulał. Kibice wybaczą mu wszystko jeśli powstrzyma niebezpiecznych, jak dynamit z odpalonym lontem, atakujących włoskiej kadry.
Lubię obie drużyny, które zmierzą się w tym najważniejszym, wyjątkowym pojedynku. Włosi grają pięknie, a Anglicy pragmatycznie. Kto wygra? Nie wiem. Życzyłbym nam wszystkim, by piłkarze stworzyli kapitalne widowisko. Pełne goli, dramaturgii i walki. Nie miałbym również nic przeciwko temu, żeby kapitan Anglików Harry Kane poszedł w ślady wielkiego poprzednika Geoffa Hursta, który przed 55 laty, jako jedyny piłkarz w historii popisał się hat – trickiem w finale wielkiej imprezy. Harry ma wszelkie dane ku temu, by powtórzyć ten wyczyn!
Bez względu na wynik, niech Anglicy zagrają tak, żeby Southgate znów ze wstydu nie musiał zakładać torby na twarz!
Piotr Dobrowolski
Czytaj też:
Droga Anglii do finału Euro 2020
Droga Włoch do finału Euro 2020
Inne tematy w dziale Sport