Wystarczył jeden mecz, by powróciła wiara w polską reprezentację. Po kompromitującej porażce ze Słowacją, kibice liczyli, ile goli wbiją nam Hiszpanie. Tymczasem w Sewilli zobaczyliśmy Biało-czerwonych walczących, zjednoczonych, nie pękających przed faworyzowanymi gospodarzami. To była Polska, jaką chcemy oglądać zawsze! Mieliśmy w tym meczu cierpieć, a tymczasem to cierpieli Hiszpanie, którzy walili głowami w mur naszej obrony.
Lewandowski. Wrócił Generał
Uważam, że kluczowa dla sukcesu w tym meczu była postawa Roberta Lewandowskiego. Nawet pomijając zdobytą przez niego bramkę na wagę remisu, można śmiało postawić tezę, że wrócił Generał. Lider tej drużyny. „Lewy” szarpał, cofał się po piłkę, przy stałych fragmentach gry wspomagał kolegów z defensywy. W niczym nie przypominał zagubionego jak dziecko we mgle Lewandowskiego ze starcia ze Słowakami. Tam przez większą część gry ginął między pilnującymi go rywalami. Przeciwko Hiszpanii był wszędzie. Utkwiła mi sytuacja, kiedy z własnej połowy wyprowadził piłkę z szybkością konia pełnej krwi arabskiej podczas Wielkiej Pardubickiej. Był twardy, silny i nieustępliwy.
Cieszę się, że nastąpiła reaktywacja Wojtka Szczęsnego. Po Słowacji wylano na niego wiadro pomyj, a z Hiszpanią w końcówce to on uratował nam remis. Zresztą komplementy należą się wszystkim naszym piłkarzom. Słyszałem narzekania, że w sobotę w ogóle nie było widać Piotra Zielińskiego. Może rzeczywiście za mało z jego strony było kreacji, ale harował w środku pola za dwóch, często odcinając hiszpańskich pomocników od podań.
Polecamy:
Powrót Krychowiaka. Po co?
W kontekście najbliższego, decydującego o awansie do fazy pucharowej, spotkania ze Szwecją wraca temat Grzegorza Krychowiaka. Czy wolny jak Batory w porcie pomocnik Lokomotiwu Moskwa po pauzie za kartki powinien wrócić do podstawowego składu? Po co? Skoro bez niego druga linia przeciwko Hiszpanii funkcjonowała o dwie klasy lepiej, niż z „Krychą” przeciwko Słowacji? Jakub Moder, poza tym, że pechowo sprokurował rzut karny, był zdecydowanie bardziej przebojowy niż nieprzygotowany do turnieju Krychowiak. Zresztą piłkarska prawda głosi, że zwycięskiego składu się nie zmienia, a remis z byłymi mistrzami świata i Europy możemy traktować jak wygraną.
Żółtodziób Puchacz dał radę
Jeszcze słowo o Paulo Sousie. Nie jestem jego fanem. Więcej, niesamowicie wkurza mnie to jego wieczne mieszanie w składzie. Jednak dziś uchylam przed Portugalczykiem kapelusza. Zaimponował mi. Przeciwko tak silnemu rywalowi postawił na dwóch napastników Lewandowski – Świderski, na wahadle nie bał się dać szansy nowicjuszowi Tymoteuszowi Puchaczowi,, no i przede wszystkim wpuścił na boisko Kacpra Kozłowskiego, który dopiero stawia pierwsze kroki w Ekstraklasie. Pokażcie mi trenera, który nie bałby się w takim meczu „na noże” delegować do gry chłopaka, który ma 17 lat i 246 dni?! A on nie tylko zabrał małolata na Euro, ale powierzył mu bardzo odpowiedzialną rolę uspokojenia gry w środkowej strefie boiska. I żółtodziób dał radę!
Będzie happy end?
Mecz z Hiszpanią to już historia. Teraz rodzi się pytanie, czy był to jednorazowy wyskok naszej kadry, czy też w Sewilli narodziła się autorska drużyna Sousy? Odpowiedz poznamy w meczu ze Szwecją. Lewandowski w sobotę podkreślał, że przeciwko Skandynawom nie będziemy faworytem, ale trzeba zrobić wszystko żeby wygrać. Bo tylko zwycięstwo, przy wygranej Hiszpanów ze Słowacją da nam wyjście z grupy. Jeśli Ondrej Duda i spółka urwą punkty La Furia Rocha, nawet jeśli pokonamy Szwedów, to wracamy do domu.
Wierzę, że wszystko skończy się happy endem. Bo tak grającą Polskę chcę oglądać cała piłkarska Europa.
Piotr Dobrowolski
Czytaj inne teksty Piotra Dobrowolskiego:
Inne tematy w dziale Sport