- Uznam to za cud, jeśli z Hiszpanią nie przegramy więcej niż 0:1. Tak chciałoby serce, ale głowa podpowiada, że w sobotę Biało – Czerwoni dostaną dwie, trzy bramki – mówi Salonowi24.pl Jerzy Podbrożny, który w przeszłości grał w hiszpańskich klubach CP Merida i CD Toledo.
Po porażce poniesionej ze Słowacją (1:2) w kiepskim stylu reprezentanci Polski, by pozostać w grze na mistrzostwach Europy nie mogą w sobotę w Sewilli przegrać z Hiszpanią. Łatwo powiedzieć, zdecydowanie trudniej wykonać. Z La Furia Rocha Biało – Czerwoni mierzyli się dziesięciokrotnie. Osiem raz przegrali, raz zremisowali i tylko raz wygrali. 41. lat temu w towarzyskim starciu w Barcelonie po dwóch golach Andrzeja Iwana pokonaliśmy gospodarzy 2:1.
Zobacz:
Sensacja w Hiszpanii: Sergio Ramos odchodzi z Realu Madryt. To już pewne
Włosi zagrali koncert ze Szwajcarią
Lanie za Smudy wciąż w pamięci
Poza tym wyjątkiem, Hiszpanie byli zdecydowanie poza zasięgiem polskich piłkarzy. Za selekcjonerskiej kadencji Franciszka Smudy, w 2010 roku przygotowująca się do Euro w Polsce i na Ukrainie nasza drużyna doznała prawdziwej klęski – 0:6. Jednak najbardziej zabolała nas porażka 2:3 w finale Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie w 1992 roku. O różnicy klas obu drużyn świadczy bilans bramek: 8 zdobytych przez Polaków i aż 27 straconych.
- W sobotę poprawienia tego fatalnego bilansu nie będzie. Hiszpanie po remisie ze Szwecją (0:0) też są na musiku i nie mogą sobie pozwolić na stratę punktów w meczu z Polską – mówi nam Jerzy Podbrożny, który w 1997 roku awansował z Meridą do Primera Division, a potem występował jeszcze w drugoligowym Toledo.
- Przeciwko piłkarzom Luisa Enrique musimy się przygotować na cierpienia, na to, że będziemy głównie biegać za piłką, a nawet jej nie powąchamy. Hiszpanie świetne wyszkolenie techniczne wpijają z mlekiem matki. W pojedynku ze Szwecją, szczególnie przed przerwą, grali świetnie. Na jeden, dwa kontakty, bez przyjęcia. Szwedzi mieli wielkie problemy, żeby wyjść z własnej połowy. Myślę, że spotkanie dlatego zakończyło się remisem, bo Hiszpanom w drugiej połowie zabrakło cierpliwości. Za bardzo się podpalali pod bramką Skandynawów – analizuje Podbrożny.
Hiszpania to jeden z faworytów Euro 2020
Mówi się, że do rywalizacji podczas Euro 2020 Hiszpania przystąpiła w mocno odmłodzonym składzie. To nie do końca prawda, bo ekipa Enrique to raczej mieszanka młodości i doświadczenia. Wszak Jordi Alba ma 32 lata, Cezar Azpilicueta jest o rok młodszy, kapitan Atletico Madryt Koke ma 29 lat, a napastnik Juventusu Alvaro Morata – 28 lat.
Gdzie szukać nadziei dla reprezentacji Polski? Podbrożny długo się zastanawia, po czym twierdzi, że: - W tym, że Paulo Sousa wreszcie przestanie się wygłupiać i eksperymentować ze składem. Tymi roszadami w jedenastce robi mętlik w głowie nie tylko kibicom, ale również samym piłkarzom. Naszej kadrze brakuje stabilizacji. Zawodnicy nie wiedzą czego się spodziewać. Przykładem choćby Przemysław Frankowski - wskazuje były piłkarz.
- Skrzydłowy, który w meczu ze Słowacją grał na środku za Robertem Lewandowskim. Pomieszanie z poplątaniem. W ogóle, gdyby to ode mnie zależało, to w życiu nie zamieniłbym Jurka Brzęczka na Portugalczyka – kończy dwukrotny król strzelców Ekstraklasy.
Przeczytaj:
Piotr Dobrowolski
Inne tematy w dziale Sport