Janusz40 Janusz40
672
BLOG

Czy opozycja ma jeszcze jakąś "ukrytą broń? Wątpliwe

Janusz40 Janusz40 Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

          Począwszy od czasów kiedy to skończyła się w Polsce epoka dziedziczenia tronu – nastała era lansowania kandydatów do korony. Oczywiście – państwa ościenne (a nawet nieco dalsze -np. Francja) – miały swoich faworytów; w tej mierze nic się do tej pory nie zmieniło. Wpływ na wynik elekcji miały przede wszystkim pieniądze, ale później także „wsparcie” wojskowe. Poprzestanę na tym wstępie – szczegóły wszyscy mogą sobie przypomnieć wertując książki historyczne) a nawet wyłącznie podręczniki). Ocenię tylko, że takie „finansowe oddziaływanie”, przejście na żołd pruski, ruski, szwedzki, czy francuski zawsze ocierało się o zdradę narodową i wyraz temu dali mieszkańcy stolicy w czasie tzw. Insurekcji Warszawskiej wieszając niektórych zdrajców na latarniach. Także powieszone zostały kukły trzech prominentnych twórców Targowicy...

         We współczesnej Polsce daje się zauważyć powszechna praktyka (znana w kontrwywiadzie) hodowania tzw. „śpiochów”. Odpowiednie służby międzynarodowych grup interesów (czy to Komisji Trójstronnej, czy rządu światowego „Bilderberg”, czy grupy Sorosa, a może tajnego układu Niemcy-Rosja) – typują młodych ludzi, którym się tworzy odpowiedni życiorys (w razie potrzeby – skrzętnie wycina się niewygodne fakty) – stąd niektórzy dążą do likwidacji IPN. Potem się takiego obiecującego młodego polityka wypuszcza na szerokie wody (obficie go finansując).

          Nie wszyscy się sprawdzają; Palikot szybko się wypalił, Petru ledwo dyszy, ale np. Balcerowicz swoje zrobił, Schetyna ma zadyszkę, w akcji jest niejaki Biedroń (tfu – LGBT, ale może jakieś głosy zyskać), inni drobniejszego płazu (np. ta Kozłowska – czy jak jej tam, Lubnauer, czy K. Gasiuk-Pichowicz ) specjalnej roli nie są w stanie odegrać. Takim dobrze sprawdzającym się wyhodowanym „politykiem” jest niewątpliwie D. Tusk. Zadanie polegające na stopniowej „niezauważalnej” degradacji Polski wykonał celująco. W nagrodę, a raczej do wykonania następnych zadań, wybrany został na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej. Epatowanie wynikiem 100 % (z wyjątkiem Polski) jest kpiną z inteligencji ludzi interesujących się polityką. On nie został „wybrany”, tylko powołany przez Niemcy. Niemcy (przy pomocy kasy) mają wystarczającą siłę perswazji, by to załatwić bezszmerowo. Tylko ten kandydat spełniał wszelkie warunki – przede wszystkim był „przewidywalny” (to takie eufemistyczne określenie posłusznego). Gdyby Niemcy postanowiły wybrać kogoś innego – Tusk otrzymałby zero głosów...

         Wszelkie opozycyjne siły w Polsce i te nienawistne w stosunku do Polski – zagraniczne – przygotowały medialnie wystąpienie Tuska jak gdyby to miało być objawione Słowo Boże.

Rzeczywiście – przybył – znakomicie ubrany (taliowana marynarka i koszula oczywiście, dobrze dobrane inne akcesoria ubioru) otoczony gronem dyskretnych goryli i entuzjastycznie witany przez wyznawców tego współczesnego proroka. Specjaliści od PR przygotowali precyzyjnie też dramaturgię samego wystąpienia. Najpierw miał wystąpić harcownik i odegrać rolę „złego policjanta”, po nim główny aktor jako „dobry policjant”. Rolę już zaczął grać w czasie wystąpienia tego pierwszego – nie uśmiechał, nie oklaskiwał – grał swoją kwestię koncertowo.

          Samo przemówienie – znakomita gestykulacja, odpowiednie przerwy, nawet czasem budowanie napięcia – wszystko po dobrej szkole erystyki. W treści miało być koncyliacyjnie, państwowo twórczo, bez przegranych i zwycięzców, nawet na wstępie była deklaracja, że z racji pełnionego stanowiska nie powinien uczestniczyć w życiu politycznym kraju. To rzecz jasna tylko kokieteria dla maluczkich i wielbicieli. Coś jednak nie wyszło. Pomijam tu strzał kulą w płot (a nawet we własna stopę) w sprawie importu węgla, co w świetle wieloletniego sabotowania budowy gazoportu (by zaimportować - najdrożej w Europie – rosyjski gaz) jest drobiazgiem, w dużym stopniu zresztą zawinionym prze własne ośmioletnie rządy). Można pominąć także dywagacje na temat zanieczyszczenia środowiska, chociaż to właśnie on podpisał w 2008 r. pakiet ENERGETYCZNO-klimatyczny (nie mylić z klimatycznym), w wyniku którego – skrajnie niesprawiedliwie – Polska najwięcej na świecie jest obciążona karami za emisje CO2, a nie tylko US, Rosja, Chiny, Indie, Brazylia, lecz także w Europie – Niemcy, Anglia, Francja, Włochy emitują go znakomicie więcej. A na głowę mieszkańca – jeszcze kraje Beneluksu i i inne. Sarkozy, który dobrotliwie klepnął Tuska w plecy – chlapnął później, że podpisanie tego pakietu, to największe zwycięstwo „starej” Unii, nad tymi nowo przyjętymi państwami. W tym roku realizacja tego pakietu kosztuje Polskę już 8 mld. Fakt zubożenia całych pokoleń Polaków, to pestka w zestawieniu z owym jakże cennym klepnięciem w plecy.

         Ale nie to spowodowało klapę takiego wielkiego w zamiarze przyjazdu Tuska na „białym koniu” i doprowadzenie do klęski PIS. Przyczyną było po prostu nieporozumienie – cały kunsztowny plan przedstawienia siebie jako „dobrego policjanta” na tle tego złego – nie wypalił. Audytorium nie stanęło na wysokości zadania, było przekonane, że to na serio, że treść wypowiedzi tego harcownika była uzgodniona i wpisywała się w ideologię przedstawioną następnie przez głównego „wykładowcę”. Ona oczywiście (ta treść) była napisana przez specjalistów i zaakceptowana przez Tuska, tyle tylko, że została odczytana przez audytorium dosłownie i nagrodzona rzęsistymi oklaskami. I co miał biedny Tusk zrobić w tej sytuacji? Gdyby się publicznie odżegnał od treści wystąpienia poprzednika, czy je potępił – naraziłby się wszystkim słuchaczom w audytorium, a przecież to jego najgorliwsi wyznawcy. Więc wszystko wypadło bladziutko i jeszcze niektórzy (np., z PSL, czy też rektor UW) – utracili całkowicie swoją wiarygodność.

         Cóż, Tusk musi swoje zadanie wykonać (za to mu płacą), ale w efekcie może być jeszcze większa kompromitacja. Polacy pamiętają jego „sukcesy' i „dokonania”. Sama technika medialna, to zbyt mało, by uzyskać znaczące poparcie

Janusz40
O mnie Janusz40

Wbrew wymienionym papierom jestem humanistą. Piszę od kilkudziesięciu lat - przeważnie do szuflady. Kieruję się maksymą: Amicus Plato, sed magis amica veritas. Gotów jestem zawsze wysłuchać i odpowiedzieć na rzeczowe argumenty.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka