K. Janda – jak sama pisze – pracuje 45 lat „dla siebie, dla kraju”. Problem w tym, że przez te lata jest ciągle na utrzymaniu państwa, a kiedy „wzięła swoje sprawy w swoje ręce” koszty jej utrzymania niepomiernie wzrosły. Chyba za pieniądze unijne zorganizowała teatr, nie tylko za te pieniądze – otrzymuje ciągle rządowe dotacje, ale wciąż jej mało. Wicepremier Gliński coś jej przydzielił, ale żądała wiele więcej. To coś, to utrzymanie wielodzietnej rodziny na książęcym poziomie. Ale K. Janda nieustannie na rząd pluje; najwidoczniej poprzedni dawał jej więcej (D.Tusk nigdy nie żałował pieniędzy dla propagandystów).
K. Janda nie potrafi się sama utrzymać, gdyż jej artystyczne emploi dla mnie wcale artystyczne nie jest i prawdopodobnie dla wielu też. Utrzymywanie przez państwo wielu teatrzyków serwujących kiepskie pod względem artystycznym widowiska, to błąd, to wyrzucanie państwowych (czyli każdego z nas) pieniędzy w błoto. Można jedynie subsydiować narodowe teatry publiczne. Generalnie - tłoczenie nawet stojącej na wysokim artystycznym poziomie kultury - nie jest działaniem skutkującym osiągnięcie zamierzonego efektu. Kultura powinna być ssana przez społeczeństwo, powinno być na nią zapotrzebowanie. Nie da się odwrócić kolejności: najpierw wysoka kultura, potem zamożność społeczeństwa. Lepiej skutkuje to a'rebours. Oczywiście rola państwa jest stymulowanie tego zapotrzebowania. Tego sie jednak nie da zrobić poprzez subsydiowanie prywatnych teatrów, co sprowadza się do subsydiowania dolce vita ich właścicieli...
Tak dla żartu dodam jeszcze, że K. Janda byłaby jednak dobrym przedsiębiorcą – np. prowadząc jednoosobową działalność gospodarczą. Udowodniła posiadanie talentów w dziedzinie wypieków ciast i ich sprzedaży; potrafi sprzedawać szarlotki w cenie nawet po 140 zł/szt…. Mogłaby tam zapewniać sobie źródło utrzymania a nie wyciągać nieustannie ręce po kasę od państwa jednocześnie odmawiając demokratyczne wybranemu rządowi legitymacji do rządzenia….
Wbrew wymienionym papierom jestem humanistą. Piszę od kilkudziesięciu lat - przeważnie do szuflady. Kieruję się maksymą: Amicus Plato, sed magis amica veritas. Gotów jestem zawsze wysłuchać i odpowiedzieć na rzeczowe argumenty.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura