W długim wywiadzie prowadzonym przez znaną dziennikarkę - Pan prof Rzepliński w oparciu także o "przeświadczenie WSZYSTKICH europejskich prawników" - potępił w czambuł całe rządowe poczynania w stosunku do TK, zakwestionował legalność ustaw; właściwie zdelegitymizował to, co tylko pojawiło się w legislaturze w czasie rządów PIS. Przyznałbym mu może rację, może po wgłębieniu się w istotę problemów - okazałoby się, iż rzeczywiście są podstawy do wątpliwości w odniesieniu do niektórych spraw poruszonych przez Pana profesora.
Jednakże, mam zwyczaj w trosce o oszczędność swojego czasu , najpierw spojrzeć na sylwetkę interlokutora (czy adwersarza) - idzie mi o moralna sylwetkę. Otóż dochodzę do wniosku, że wszystko byłoby w porządku, gdyby nie jeden fakt. Otóż:
Pan prof. Rzepliński słusznie otrzymał pieniężny ekwiwalent za nie wykorzystany urlop (ponad 150.000,- zł), który mu się należał, gdyż prezes TK mu go nie udzielił. (tylko w tym przypadku może otrzymać te pieniądze). Byłoby wszystko lege artis, gdyby ów prezes TK zwrócił te pieniądze do kasy TK (z urzędowymi odsetkami), ponieważ to on prezes TK naraził budżet TK (czyli pośrednio nas wszystkich) na nieuzasadnione wydatki. Pan prof. Rzepliński oczywiście wie, że to brzydko pachnie - oświadczył, iż (wzorem swej córki i innego jeszcze byłego prezesa TK) założy za te pieniądze fundację ku powszechnemu pożytkowi. Później wypłaci sobie tzw. pensję za prowadzenie fundacji, a jej pozostałe koszty (papier i ksero) "przecież niewiele kosztują"...
Wbrew wymienionym papierom jestem humanistą. Piszę od kilkudziesięciu lat - przeważnie do szuflady. Kieruję się maksymą: Amicus Plato, sed magis amica veritas. Gotów jestem zawsze wysłuchać i odpowiedzieć na rzeczowe argumenty.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka