Wg słów wszystkich kandydatów - wszyscy ludzie, wszyscy obywatele Polski są równi (to zresztą jest kardynalną zasadą demokracji i to jest zapisane w konstytucji). Także prawie wszyscy zarzucają konkurencji, że to ona wprowadza podział na równych i równiejszych (to modne zapożyczenie z "folwarku zwierzęcego"). Rzeczywistość jest jednak inna.
Otóż, pomijając marginalne problemy związane np z różnorodnością seksualną, które w kapitalnym skrócie "rozwiązał" kandydat Jakubiak we wczorajszej debacie, podstawowym faktem różnicującym społeczeństwo jest ideologia opozycji ściśle biorą Platformy Obywatelskiej. Wg tej ideologii - ich elektorat, to MWzWM (młodzi, wykształceni z wielkich miast), a ich główny przeciwnik - PIS posiada swoich zwolenników wśród ludzi mieszkających na prowincji - nawet wg niejakiej "prof" Środy zapóźnionych w rozwoju cywilizacyjnym. Tę zgubną teorię zapoczątkował niejaki Tusk, mówiąc o "moherach". Opozycja głosi hasła "postępu" przeciwników mianując zaściankowymi. Opozycja mówi o "europejskich" szansach dla młodych ludzi, nawet można odnieść wrażenie że dla niej pojęcie "narodu" jest już niece przestarzałe; jesteśmy wszak "obywatelami Europy" i nadmierny patriotyzm jest już passe. W podtekście jest obietnica, że trzeba popierać właśnie obecną opozycję i to jest droga do sukcesu, droga do kariery, do dołączenia do nowoczesnych elit, zapewnienie odpowiednich dochodów itd.
To wszystko jest oczywiście ideologią wielce prymitywną, wielokrotnie w różnych odmianach posiadającą odpowiedniki w historii (także w polskiej historii). "Nowocześni" byli Dadaiści z hasłem: "Spalić Luwr"; kiedy "dorośli"- zmienili zdanie. "Nowocześni" byli moderniści z "Młodej Polski" z Przybyszewskim na czele, którzy poszukiwali "czystego absolutu" w alkoholizmie i narkomanii. Nowoczesność przejawiająca się w rozwoju technologii jest godna najwyższego uznania i chyba wszyscy tutaj są zgodni, ale "Nowoczesność" polegającą na wyrzeczeniu się własnego narodu, własnych tradycji, sprowadzająca się u niektórych do afirmacji odmienności - jest wielce wątpliwa. Historia podstawy do kultywowania klasycznej obyczajowości, do konserwatyzmu w tej dziedzinie, do oparcia się o religie (z wyjątkiem barbarzyńskich jej przejawów), (liczba mnoga nie jest przypadkowa).
Wyższy poziom cywilizacyjny, czy wyższe przeciętne wykształcenie wśród wyznawców opozycji w porównani z wyznawcami PIS, to też fantasmagoria nie poparta żadnymi poważnymi badaniami socjologicznymi. Obserwacja naskórkowości zjawiska nie daje rzetelnych wyników. Oczywiście tzw. "elity" skupiają ludzi wykształconych, charakteryzują się wysokim statusem materialnym i zajmowaniem "dobrych" stanowisk pracy. To prawnicza "kasta", to nauczyciele akademiccy, to wyższa administracja państwowa, ale przede wszystkim samorządowa, to ordynatorzy i animatorzy w służbie zdrowia, to wyższa kadra w przedsiębiorstwach państwowych, to wreszcie dobrze "zaprzyjaźnieni" z wyżej wymienionym "klienci" - prywatni przedsiębiorcy, developerzy itp. Rzecz w tym, że owe elity, to właśnie dobrze opancerzone kasty, do których trudno dołączyć, tam stanowiska się nawet dziedziczy. Do niedawna notariuszem zostawał tylko syn notariusza (min. Ziobro doprowadził tu do zmiany tej patologii).
Dochodzimy do sedna sprawy. W rzeczywistości owe elity ukuły "narrację", że wykształcona młodzież ma do niej wstęp i otwiera się dla nich wspaniała kariera pod skrzydłami tej opozycji. Jest akurat odwrotnie, elita jest dalej szczelnie opancerzona; wielu młodych (nie tylko zresztą młodych) ludzi ma większe predyspozycje do zajmowania odpowiednich stanowisk, są lepiej wykształceni, ale istniejący ciągle system nie pozwala na to.
To jest rzesza wyborców zmanipulowanych. Nikt nie chce się przyznać, że jest zmanipulowany, dlatego informacje, które establishment chce doprowadzić do świadomości szczególnie młodemu pokoleniu są sączone w mediach metodą "podkorową". W pewnym uproszczeniu polega to na tym, że w artykule, czy audycji przedstawia się wielce optymistyczne fakty związane z ideologią np kosmopolityczną - wszystkie prawdziwe, łatwe do sprawdzenia, ale już o szczegółach mogących unicestwić to rysujące się eldorado - milczy się konsekwentnie. Nawet trudno się dziwić młodym, którzy rozpoczynają zawodową ścieżkę życiową; są pełni optymizmu, pełni energii, widzą skwapliwie pokazywane wzorce karier. Nie dostrzegają nepotyzmu i systemu ułatwiającego życiowy start tylko "swoim". Są oczywiście wyjątki, ich zaistnienie jest na pierwszy rzut okiem niezrozumiałe; ale nie dla tych, którzy odebrali już życiowe przykre lekcje; zazwyczaj trzeba się okazać zadeklarowanym zwolennikiem status quo, przy czym deklaracja jeszcze nie wystarcza, trzeba jeszcze udowodnić że się takim jest. To mniej więcej tak, jak w WP za komuny: by zostać generałem, nie wystarczała deklaracja, ze jest się zatwardziałym komunistą i świnią; trzeba jeszcze było praktycznie wykazać, iż jest się tą świnią w rzeczywistości
Wpisuje się w naszą sytuację interes międzynarodowy, dla którego dotychczasowy status quo jest właściwy - Polska ma być neokolonią kształcącą tanią siłę roboczą - ten stan rzeczy gwarantuje istniejący system konstytuowania się filaru władzy sądowniczej. Stąd takie wściekłe naciski na wstrzymanie reformy wymiaru sprawiedliwości w Polsce...
Wbrew wymienionym papierom jestem humanistą. Piszę od kilkudziesięciu lat - przeważnie do szuflady. Kieruję się maksymą: Amicus Plato, sed magis amica veritas. Gotów jestem zawsze wysłuchać i odpowiedzieć na rzeczowe argumenty.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo