Jak donoszą media, KE zagroziła Polsce (i innym krajom odmawiającym poddaniu się mechanizmowi relokacji) wszczęciem procedury naruszenia prawa Unii Europejskiej. Polska, jak słyszymy, narusza art. 80 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej, w którym możemy przeczytać, że kraje UE zobowiązane są do postępowania zgodnie z "zasadą solidarności i sprawiedliwego podziału odpowiedzialności za politykę dotyczącą kontroli granicznej, azylu i imigracji"...Tak, "SPRAWIEDLIWY PODZIAŁ ODPOWIEDZIALNOŚCI". To określenie, w kontekście obecnego kryzysu i planów KE, jest najbardziej interesujące ponieważ JEGO BEZPOŚREDNIĄ KONSEKWENCJĄ JEST ROZMYCIE, ELIMINACJA ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA PODEJMOWANE, RYZYKOWNE DECYZJE NA NAJWYŻSZYCH SZCZEBLACH WŁADZ UE. Chwila zastanowienia nad brzmieniem tego artykułu pozwala uświadomić sobie, że jest to sformułowanie nie tylko 'kontrowersyjne' ale także niesłychanie groźne dla całego 'systemu' unijnego.
Co właściwie wynika z tej 'zasady' dla osób, instytucji decyzyjnych w UE. Bezpośrednią konsekwencją jest praktyczny brak jakiejkolwiek negatywnej sankcji za błędne, ryzykowne decyzje podejmowane przez organa decyzyjne UE lub osoby mające nieformalny wpływ na te instytucje, ponieważ 'odpowiedzialność' dzielona jest 'solidarnie'. Szanowni Państwo to JEST JAKIŚ ABSURDALNY ZAPIS! To tak jakby za przestępstwo (gwałt powiedzmy) popełnione przez osobę należącą do wspólnoty mieszkaniowej obciążyć odpowiedzialnością innych mieszkańców - ZGODNIE Z ZASADĄ SPRAWIEDLIWEGO PODZIAŁU ODPOWIEDZIALNOŚCI - i w wyniku tego, zamiast wsadzić do więzienia sprawcę na 10 lat posyłano każdego z mieszkańców wspólnoty na tydzień. W taki oto sposób konsekwencje czynu zostałyby 'sprawiedliwie i solidarnie' relokowane na całą wspólnotę .Chyba nie muszę dowodzić, że liczba gwałtów w okolicy - w konsekwencji tego przepisu - poszybowała by w kosmos a okolice zapełniły się nowymi mieszkańcami zainteresowanymi 'praktycznym umacnianiem solidarności' osób kierujących się tak niezwykle humanitarną i sprawiedliwą zasadą?
Twierdzenie, że żyjemy w społeczeństwie ryzyka (przynajmniej w literaturze socjologicznej) staje się powoli banałem. Duża część tego ryzyka związana jest z naturą cywilizacji, w której żyjemy, jej coraz bardziej technicznych charakterem. Nie wytwarzamy już sobie sami żywności, nie zrywamy ziół i nie leczymy ran chlebem zagniecionym z pajęczyną. Nasze życie w coraz większym stopniu zależy od tego na ile odpowiedzialnie obowiązki swoje wykonują inni ludzie: od producentów żywności, samochodów, sygnalizacji świetlnej na ulicach, lekarzy, koncernów farmaceutycznych, itp., itd. Nasze bezpieczeństwo zależy od BEZPOŚREDNIEJ ODPOWIEDZIALNOŚCI tych, którzy swoje obowiązki, pracę wykonają w sposób niestaranny. Dzięki tej odpowiedzialności i grożącym bezpośrednim sankcjom, przestrzegane są narzucane im (koncernom, korporacjom) standardy postępowania zapewniające nam wszystkim bezpieczeństwo.
Identyczne zasady powinny obowiązywać w przypadku polityki migracyjnej. O tym, że nieodpowiednia polityka imigracyjna związana jest z różnymi ryzykami, w tym bezpośrednim zagrożeniem życia i zdrowia obywateli państw, do których imigranci napływają, nie trzeba już chyba dzisiaj przekonywać. Nawet entuzjastyczni zwolennicy 'relokacji' zakładają (i godzą się z tym), że życie w Polsce 'może stracić 10 osób' (patrz: Joanna Pamuła). W takiej sytuacji w sposób naturalny rodzi się PYTANIE O ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA KONSEKWENCJE TRAGICZNYCH WYDARZEŃ SPOWODOWANYCH PRZEZ 'RELOKOWANYCH' UCHODŹCÓW-IMIGRANTÓW. KTO BĘDZIE ZA TO ODPOWIADAŁ? URZĘDNICY UNIJNI? JUNCKER? TUSK? Komisarz AWRAMOPULOS? Kanclerz MERKEL? A może E. KOPACZ i Róża Thun? Wolne żarty. 'Sprawiedliwy podział odpowiedzialności' - obecnie oznacza, że elity UE za swoje bezmyślne działania nie odpowiadają w żaden sposób, a tragiczne konsekwencje ich nieodpowiedzialnej polityki spadają na 'zwykłych ludzi', ofiary ich utopijnych planów 'kulturowego różnicowania społeczeństwa'. Rząd Polski nie może się na to zgodzić .
Inne tematy w dziale Polityka