Trzy miesiące od wprowadzenia programu 500+ to oczywiście zbyt krótki okres by dokonywać jakiegoś podsumowania jego wpływu na realizację zakładanych celów, nic więc dziwnego, że na dzisiejszej konferencji prasowej pani Premier B. Szydło poznaliśmy jedynie podstwowe dane dotyczące jego popularności wśród osób uprawnionych.
Jakkolwiek trzy miesiące to za mało by dokonać jakiegoś podsumowania, to zawsze warto przypomnieć z tej okazji głowne cele jakie dzięki temu programowi mają być zrealizowane. Ich swiadomość daje nam możliwość - po pewnym czasie - powszechnej oceny efektywności wydatkowania tych niemałych wszak pieniędzy. A zatem:
1. Zwiększenie liczby urodzeń. Polska ze swoim współczynnikem dzietności 1,29 jest krajem demograficznie zwijającym się. Krajem demograficznej zapaści, krajem ludzi starzejących się, czego konsekwencje ekonomiczne - przy braku zmiany tego trendu - będą za lat kilkadziesiąt katastrofalne. Nie mogą zatem dziwić słowa wicepremiera Morawieckiego, że program 500+ to inwestycja w przyszłość. To jest rzeczywiście inwestycja ekonomiczna. Bez niej lub jeśli nie przyniesie porządanego efektu o dotychczasowym modelu wypłat emerytur będziemy mogli zapomnieć.
2. Cel socjalny - wyrównywanie szans. Dziwi mnie czasem ograniczenie w omawianiu tego celu do podkreślenia zwiększenia zdolności nabywczych rodzin ubogich. Oczywiście, to także jest ważne: nowe podręczniki dla dzieci, ubrania - by nie czyły się wśród rówieśników gorsze, wyjazdy na wycieczki organizowane w szkole, a nawet - czego niektóre dzieci nie miały - odpowiednie wyżywienie. Rzadziej pamięta się jednak o innych pozytywnych efektach programu. Ograniczenie zjawiska emigracji, wyrównywanie szans edukacyjnych. Realizując badania dotyczące aspiracji edukacyjnych dzieci wiejskich uświadomiłem sobie jak powszechny jest wpływ sytuacji ekonomicznej rodziny wiejskiej na wybór szkoły średniej dziecka. Dla dzieci wiejskich (często z rodzin wielodzietnych) problem z wyborem szkoły zaczyna się po gimnazjum, gdy wymarzona szkoła znajduje się zbyt daleko od miejsca zamieszkania i na wybór tej szkoły rodziny PO PROSTU NIE STAĆ. Przed takim dylematem rodziny w miastach stają dopiero wtedy, gdy dziecko wybiera się na studia. Program 500+ to także możliwość ograniczenia migracji 'za chlebem'. Czy Pańswo wiecie, że na Lubelszczyźnie są gminy, w których co piąte dziecko deklaruje, że przynajmniej jeden z rodziców jest/był za granicą z powodów ekonomicznych? Ekonomiczna emigracja ludzi z prowincji to także powiększający się ostatnio problem rozłąki i rozbicia rodzin z tego powodu. To są ogromne szkody społeczne trudne do materialnego oszacowania.
3. Cel ekonomiczno - gospodarczy. Tu najczęściej podkreśla się wpływ na zwiększenie popytu i dzięki temu wzrost PKB. Taka tam perspektywa ministra finansów. Najważniejsze w tym jednak jest to, w jakich miejscach będziemy mieli do czynienia z tym wzrostem popytu. W Warszawie, Krakowie, Wrocławiu i Poznaniu nikt pewnie tego nie zauważy. Tu co najwyżej zarobią banki na nowych 'lokatach - produktach' dla dzieci. Za to ożywienie handlu i usług będzie można zauważyć na wsi i w małych miastach (regionach gdzie rodziny wielodzietne są najliczniejsze). Można sobie tylko życzyć, by szło to w parze z rozwojem i wzrostem zatrudnienia w lokalnych przedsiębiorstwach.
Na zakończenie zostaje pewien problem...Jeśli takie a nie inne są zakładane cele tego kosztownego programu to dlaczego nie ma określonego górnego progu dochodowego? Oczywistym jest, że to nie konkretna kwota (500 zł) może wywrzeć wpływ 'stumulujący reprodukcję' ale gwarancja pewnej stabilności i poczucia bezpieczeństwa dla przyszłych rodziców. W sytuacji ludzi zamożnych '500+' nic nie zmienia, niczego nie 'stymuluje'. Z punktu widzenia zakładanych celów to 'zmarnowane pieniądze'. Rodzą się ponadto pytania o sprawiedliwość. Dlaczego rodzice jednego dziecka zarabiający płacę minimalną mają się zrzucać ze swoich podatków na finansowanie 500+ dla rodziny z trojgiem dzieci, w której dochód na osobę wynosi 4500 zł ? Posłuchajmy B. Marczuka jak uzasadnia brak górnego progu.
"Z naszych szacunków wynika, że gdybyśmy wprowadzili górny próg np. na poziomie 5 tys. zł na osobę w rodzinie, to oszczędności w 2017 r. wyniosą zaledwie 81 mln zł przy 23 mld zł kosztów całego programu 500+ w przyszłym roku. Koszt administracyjny badania tych dochodów wyniósłby 76 mln zł. Tak więc zaoszczędzona kwota byłaby kompletnie nieistotna."
Szczerze mówiąc dziwi mnie, że nie słyszałem protestów po tak dziwacznym tłumaczeniu. Po pierwsze: dlaczego próg 5 tys.? Próg 2,5 tys na osobe w rodzinie z dwojgiem dzieci to łącznie 10 tyś. miesięcznych dochodów - grubo powyżej średniej. To już daje oszczędności większe niż 81 milionów. Po drugie: może jednak warto zwiększyć o 76 mln te wydatki administracyjne? Co to są te wydatki? Ano pewnie trzeba by zatrudnić około 2000 mlodych ludzi (po pedagogice i innych kierunkach społecznych) i zapłacić im 2500-2800 brutto. Jeśli to ma być ten koszt, jeśli dzięki temu nie wyemigrują i sami zaczną myśle o założeniu rodziny to powiem, że ...JEST TO NAJLEPSZA INWESTYCJA TYCH PIENIĘDZY OD 27 LAT!
Czekam na pozytywne efekty programu...i dobre jego zmiany/
Inne tematy w dziale Gospodarka