Nie jestem prawnikiem, nie będę zatem wchodził w polemikę z Prof. Zollem na temat tego czy planowane referenda są konstytucyjne. Ale poza tą opinią pojawiła się także w wypowiedzi Pana Profesora nutka (wyrażona w pełni w wypowiedzi Prof. Rotfelda), że "te nasze referenda psują polską demokrację" - bo dotyczą niezbyt ważnych spraw. Na dwa aspekty tych wypowiedzi chciałem zwrócić uwagę:
1. Stan "polskiej demokacji". Nie wiem co obydwaj Profesorowie mają na myśli mówiąc o psuciu "polskiej demokracji" za pomocą referendum. Ale warto, by któryś z dziennikarzy zapytał panów Profesorów czy frekwencja wyborcza na poziomie 20% w wyborach do PE, frekwencja na poziomie 45-48% w wyborach do parlamentu krajowego lub 55% w wyborach prezydenckich świadczy o dobrze działającej demokracji? Czy 20-30% głosów nieważnych w ostanich wyborach samorządowych, problemy z liczeniem głosów to objawy sprawnego działania instytucji nadzoruących procesy demokratycznych wyborów? Czy powszechne przekonanie ludzi, którzy do wyborów nie idą, że "to i tak nic nie zmieni", powszechne poczucie braku wpływu na sytuację w kraju jest wyrazem dobrze działającej demokracji? Czy świadectwem dobrze działającej "polskiej demokracji" jest odrzucanie przez większość parlamentarną obywatelskich inicjatyw referendalnych, w krórych zebrano od 1mln do 2,5 mln podpisów? Czy świadectwem dobrze działającej "polskiej demokracji" jest uparte wdrażanie reformy, której przeciwnikami jest - zgodnie z wynikami badań CBOS z czerwca 2014 - 74% obywateli? Można by dalej wymieniać i wykazywać, że jeśli z "polską demokracją" jest "coś nie tak" to nie jest to nadużywane instytucji referendum.
2. Jedną z cech "polskiej demokracji" - od 1989 roku - jest stała, silna obecność w parlamencie i mediach partii "wiedzących lepiej", która - mniej lub bardziej dyskretnie - stara się kontrolować żywiołowe wybory "polskiej demokracji". Zaczęło się w 1989 od "poprawienia" woli wyborców skreślających przedstawicieli Krajowej Listy Wyborczej. Póżniej były dąsy i fochy, że "Polacy do demokracji nie dorośli" i systematyczna medialna szkoła pouczania tej ciemniejszej, nieracjonalnej, "oszołomionej" części wyborców kto ich najlepiej będzie reprentował. Strona racjonalna wprowadziła wiele "słusznych" reform i projektów takich jak prywatyzacja banków i instytucji ubezpieczeniowych, "schładzanie gospodarki", reforma emerytalna (OFE)) i innych, z których po kilku latach (pod innym szyldem) zaczęła się wycofywać. Dzisiaj echa tej samej "lepiej od was wiemy" postawy pobrzmiewają przy krytyce referendum zarządzonego przez Prezydenta A. Dudę i w głosach, że "nie są to ważne dla państwa sprawy". I znowu kilka osób chce decydować za miliony - żeby nie popsuć "polskiej demokracji".
3. W Szwajcarii referenda ogólnokrajowe odbywają się niemal każdego roku. Wystarczy zebrać 50 tysięcy głosów (przy 8 mln obywateli). W czerwcu tego roku odbyło się referendum w sprawie podatku od spadków, in vitro, stypendiów studenckich i abonamentu. Jak widać Szwajcarzy zepsuli już swoją demokrację do tego stopnia, że dają obywatelom wypowiadać się w tych sprawach. No ale wiadomo - w Szawajcarii nie psują tylko zegarków. Na szczęście w Polsce mamy wykształcone, światłe elity, które nie dadzą zepsuć naszego sprawnie działającego "demokratycznego mechanizmu".
Inne tematy w dziale Polityka