I stało się. Nadszedł ten straszny dzień. Pospolite ruszenie na rzecz polskiej wolności i racjonalności nie powstrzymało napierającej radykalnej fali przemocy i nienawiści. W obozie racjonalnym – czego nikogo chyba dziwić nie może, bo takie zwyczaje panują wśród ludzi roztropnych – wybuchła histeria. Panika szerzyła się z szybkością fali tsunami. Co raz rozlegały się pytania: co teraz? Co robić? Do niektórych wieść o porażce nie docierała. W osłupieniu od dwóch dni powtarzali w myślach wciąż jedno pytanie: jak to się mogło stać? Jak to się mogło stać?!? Niektórzy lamentując wydzierali włosy z głowy. Inni rzucili się do walizek, pakując w pośpiechu rodzinne pamiątki oraz to, co będzie najbardziej niezbędne na przymusowej emigracji.
Gdzieniegdzie co prawda padały głosy nawołujące o spokój, opanowanie. Wołano, że nie było żadnej wojny, że to tylko takie zawody, które co pięć lat mają miejsce. Tym najbardziej rozgorączkowanym proponowano mikstury rozluźniające napięte do granic możliwości nerwy ale prawie nikt nie słuchał. Nagle rozległo się donośne wołanie – gdzie Prezydent? Co z nim? I w tym momencie wszyscy zamarli. W głowach niemal każdego ukazały się obrazy tego co „przemoc i nienawiść” wyprawia z Prezydentem. Zgroza, zgroza, zgroza...Ale w tym momencie rozległ się donośny głos Marcina - byłego redaktora kolorowego czasopisma (z rozkładówką dla Racjonalnych). Hej, słuchajcie! Widziałem, że Prezydent spokojnie popija kawkę na balkonie pałacu! Nie do wiary - odkrzyknięto! To niemożliwe! Przemoc, radykałowie, nienawiść, gówniarze, faszyści, populiści...powstrzymać, ratować – formułowano gorączkowo racjonalne argumenty i racjonalne sposoby zaradcze.
A ustępujący Prezydent rzeczywiście spokojnie popijał sobie kawkę tarasie Pałacu Prezydenckiego i rozmyślał o tym co dzisiaj na obiad...
Inne tematy w dziale Polityka