Dlaczego potrzebujemy Nostradamusa?
W połowie XVI wieku, do Salon de Provance, niewielkiego miasteczka na Lazurowym Wybrzeżu, malowniczo położonego wśród wzgórz porośniętych lawendą, przybył z niedalekiej Marsylii pewien mało znany lekarz. Nazywał się Michel de Nostredame, który do historii przeszedł jako Nostradamus. Nie były to łatwe do życia czasy. Notorycznie pojawiające się epidemie ospy, dżumy - nawiedzające zwłaszcza rejony położone w pobliżu miast portowych, ciągłe wojny na tle religijnym i występujące co jakiś czas naturalne kataklizmy, jak powodzie i susze, wywołujące okresowo występujące stany braku żywności i głodu. Wszystko to powodowało że ludzie żyli wówczas w ciągłym napięciu i niepewni jutra.
Ciągłe życie w niepewności, brak poczucia bezpieczeństwa, jest nie do zniesienia. Dzisiejsi lekarze i psychoterapeuci twierdzą, że odpowiada ono za szereg zaburzeń psychicznych oraz somatycznych (na tle nerwowym). Trudno zatem dziwić się temu, że od wieków ludzie starali się dowiedzieć tego co ich czeka w przyszłości - jaki czeka ich los. Michele de Nostredame wpadł zatem na pomysł by tym masowym bolączkom jakoś zaradzić pisząc i ogłaszając swoje przepowiednie.
Dzisiejsze czasy może nie są dla Europejczyków tak dramatyczne jak te z połowy XVI wieku, ale przyznajmy, że następujące po sobie kryzysy finansowe, epidemie, wojna na Ukrainie, a dla niektórych wyniki wyborów w USA, mogły spowodować, że niektórym - mówiąc kolokwialnie - nerwy wysiadają i czują się jak XVI wieczny Marsylczyk po przejściu epidemii dżumy. Jednak wszystkim tym zaniepokojonym wojnami i "epidemią Trump" z pomocą przychodzą dzisiejsi następcy Nostradamusa. Jest ich wśród nas wielu, wystarczy się tylko rozejrzeć, posłuchać i poczytać. Poczytać można na przykład taki tekst R. Bogdańskiego "Duchota" (łatwy do odnalezienia dzięki redakcji S24). W skrócie przedstawię główne myśli Autora (mam nadzieję że udanie).
Komu jest duszno i dlaczego?
Szanowny Autor dzieli rozgorączkowanych dyskutantów wypowiadających się o wojnie na Ukrainie na dwie grupy:
1. Moralnych szantażystów, wielbiących W. Zełenskiego, wspierających bezwarunkowo jego politykę oraz bezwarunkową politykę wspierania W. Zełenskiego przez ostatnie ekipy rządowe w Polsce (dodajmy) - zmuszających nas moralnym szantażem do przyjęcia ich poglądów oraz:
2. Cyników i "realistów" (ten cudzysłów chyba ma oznaczać, że to jacyś niby-realiści - według Autora), którzy w tej polityce bezwarunkowego wspierania Ukrainy dostrzegają błędy i negatywne konsekwencje ale, w gruncie rzeczy błądzą jeszcze bardziej niż ci pierwsi.
Sam Autor cierpi katusze, patrząc z wysoka na ten spór "czułostkowych moralistów" z "fałszywymi realistami", nie chcąc się w niego wpisywać i staje - jak deklaruje - z boku, ostrzegając jednak niby antyczna Kasandra, że (tu włączmy w wyobraźni dramatyczny, podniosły ton):
"druga (z wymienionych grup) wpycha nas w objęcia Rosji, bo okazywanie zrozumienia wobec jej celów na Ukrainie nieuchronnie spotka się z propozycją, aby okazać zrozumienie także dla rosyjskich celów w całym regionie."
Szanowny Autor - niczym sam Nostradamus - nie precyzuje o jakie inne cele mu chodzi i jaki to jest ten "cały region" (różne interpretacje będą pojawiały się pewnie przez następne dziesiątki lat) wiemy jednak, że jest to NIEUCHRONNE.
Taka przepowiednia to właściwie więcej niż Nostradamus. To zdolności Nostradamusa i Kasandry połączone w jednym. Jednak, chcę tu niektórych zaniepokojonych uspokoić, szanowny Autor jest w błędzie (przynajmniej w jednej kwestii). Autor dokonuje w swoim profetycznym tekście błędnej autoidentyfikacji. Szanowny pan Robert nie stoi z boku tego sporu, czego albo sobie nie uświadamia, albo niezbyt udolnie chce ukryć.
Weźmy na przykład taki ważny fragment tej "przepowiedni":
Obserwator (...) znajduje się na przegranej pozycji. Próba analizy rzeczywistości i przywoływania oczywistych faktów spotyka się nie z rzeczową polemiką, ale zamykaniem do szufladki z wrogami. Przypomnienie, że ukraińska armia przegrywa na froncie i zmaga się z ogromną plagą dezercji zostanie skwitowane sugestią, że cieszysz się z postępów Rosjan i nie jesteś dobrym patriotą. Skonstatowanie, że gdyby Ukraińcy się nie bili, także przy użyciu naszej broni, to wówczas Rosjanie już dawno stanęliby na naszej granicy, więc w naszym interesie jest wspierać Kijów i nie wolno wykluczać zaangażowania wojskowego w jakiejś szerokiej formule w przyszłości, jest klasyfikowane jako pobrzękiwanie szabelką, podżeganie do wojny,
W tym fragmencie dziwne - jak to u Nostradamusa - mamy materii pomieszanie. W założeniu Autor chce zaprezentować "fakty" i je "konstatować". Tymczasem, o ile twierdzenie, że: "ukraińska armia przegrywa na froncie i zmaga się z ogromną plagą dezercji" można uznać za zdanie faktyczne, odnoszące się do wydarzeń, które można empirycznie zweryfikować, to z dalszą częścią tego fragmentu jest pewien problem.
Twierdzenie: "że gdyby Ukraińcy się nie bili, także przy użyciu naszej broni, to wówczas Rosjanie już dawno stanęliby na naszej granicy, więc w naszym interesie jest wspierać Kijów i nie wolno wykluczać zaangażowania wojskowego w jakiejś szerokiej formule w przyszłości" - nie jest żadnym zdaniem faktycznym a jedynie pewnym zdaniem warunkowym (moim zdaniem kontrfaktycznym), które (co najwyżej) można uznać za pewną hipotezę, której Autor w żadnym stopniu nie uzasadnia ani nie uprawdopodabnia. Być może Autor miał wizje, olśnienie i stąd wynika jego pewność ale niczego na ten temat z tekstu się nie dowiadujemy.
Do tego dołączony jest postulat, w formie zdania normatywnego ("nie wolno wykluczać zaangażowania wojskowego"), które to zdania nie są zdaniami "faktycznymi" (o czym mówi nauka logiki). I upieranie się pana Roberta, że to "konstatacja" niczego tu nie zmienia.
Równie dobrze można powiedzieć, że "gdyby R. Bogdański miał Jaguara cabrio F-type to już dawno miałby niesamowite powodzenie u młodych, pięknych modelek i nie wolno wykluczać Autora z możliwości darmowego wypożyczania takiego Jaguara z salonów samochodowych". Czy to jest "konstatacja" faktu?
Autor, próbując w swoim tekście "zdemaskować" naczelnego "Do Rzeczy", P. Lisickiego, sam wpisuje się w swój podział szantażując nas moralnie, niczym inni moralni szantażyści wielbiący ukraińskiego Prezydenta (opisywani przez Autora), twierdząc, że (tu znowu włączamy efekty specjalne atmosfery grozy): "jeśli Ukraina nie zrealizuje swojego celu zachowania niepodległości to na naszej granicy stanie rosyjska armia".
To ostatnie zdanie - oczywiście - także nie jest żadnym faktem a jedynie pewną PRZEPOWIEDNIĄ lub PROROCTWEM (moim zdaniem zupełnie nieuzasadnioną przepowiednią), odnoszącą się do przyszłości, którą to przepowiednię należałoby jakoś uzasadnić (czego szanowny Autor nie robi), oczywiście bez odwoływania się do aktualnej i przyszłej konstelacji gwiazd czy innych ezoterycznych "argumentów".
W kolebce wszelkich proroków i przepowiadaczy, w świątyni Apollina w Delfach, na jednej z inskrypcji wyrytych u jej wejścia można przeczytać: "Poznaj samego siebie" - można tę sentencje zrozumieć chyba jako warunek podstawowy dla tych, którzy chcą z powodzeniem uprawiać rzemiosło proroka - wróżbity. Dodam też, że "poznanie samego siebie" - jak dowodzi współczesna medycyna i psychoterapia - pozwala zredukować poziom nerwicowych lęków a tym samym pozbyć się tych nieznośnych, męczących DUSZNOSCI trapiących pana Roberta. Polecam.
Inne tematy w dziale Polityka