spodlasu spodlasu
959
BLOG

Czy Polsce grozi wojna z Rosją? Na marginesie polskiej "logiki zbrojeń".

spodlasu spodlasu Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 24

1. Czytając komunikaty i artykuły związane z "operacją specjalną" prowadzoną przez Rosję na terytorium Ukrainy wielokrotnie możemy natknąć się na sugestie, lub wprost formułowane stwierdzenia, że wkrótce po Ukrainie następna w kolejce (do "operacji specjalnej") będzie Polska. Opinie te pojawiają się w mediach bynajmniej nie od czasu ataku na Ukrainę ale - często - przy okazji kontrowersyjnych, drogich zakupów uzbrojenia dokonywanych ostatnio głownie w USA - chociażby przy okazji zakupu czołgów Abrams, których "pilny" zakup motywowany był zagrożeniem ze strony Rosji. W związku z tym Abramsy "pilnie" mają się pojawiać w polskich siłach zbrojnych dopiero od 2025 roku (można by zasadnie pytać czy to jeszcze będzie przed wojną z Rosją czy już po wojnie? - tym bardziej, że pojawienie się czołgów w kraju nie oznacza gotowości operacyjnej oddziałów w nie wyposażonych). Jednak rok temu tłumaczono nam publicznie, że Abramsy to jedyne czołgi, które mogą pojawić się w polskiej armii "JUŻ" i będą "odstraszać przeciwnika" bo "potrafią wykonywać różne manewry"...

2. Ale zostawmy na moment tajemnice kontraktów zbrojeniowych podpisywane przez Ministra M. Błaszczaka i przejdźmy do kwestii elementarnych, podstawowych. Zastanówmy się nad pytaniem czy obecna zakupowa, militarna  gorączka, ten zakupowy pospieszny chaos (być może jest to tylko chaos informacyjny) jest rzeczywiście uzasadniony? Tu jedno dodatkowe zdanie uzasadnienia na temat opinii o "zakupowego chaosie". Co przez to rozumiem? Dowiedzieliśmy się niedawno, że Min. M. Błaszczak podpisze niebawem umowę w Korei Płd. na zakup 180 czołgów K2 dla wojska polskiego z opcją na zakup licencji i produkcję kolejnych egzemplarzy "spolonizowanej" wersji czołgu przez polski przemysł. Dowiedzieliśmy się, że pierwsze czołgi K2 mogą trafić do Polski JUŻ W TYM ROKU! No cóż, to decyzja wzmacniająca armię i polski przemysł obronny (jeśli tak rzeczywiście będzie wyglądała realizacja) i oczekiwana przynajmniej od kilku lat - jako realizacja programu "Wilk"...tylko jak w tym kontekście wygląda sens zakupu czołgów Abrams za blisko 5 mld USA - które mają się pojawiać dopiero od 2025 r. ? Będzie to trzeci, dodatkowy, niezwykle kosztowny w utrzymaniu czołg po Leopardach 2 (modernizowanych) i wprowadzanych "polonizowanych" koreańskich czołgach K2, które produkowane w polskich fabrykach powinny stać się polskim czołgiem podstawowym (i przy założeniu, że pozbędziemy się wszystkich czołgów posowieckiej konstrukcji). Trudno też nie skomentować zapowiedzi zakupu koreańskich haubic K-9 (około 150 - jak donoszą media) w sytuacji gdy sami oddajemy dziesiątki tego typu haubic Ukrainie. W konsekwencji możemy mieć sytuację, że polskie wojsko będzie posługiwało się sprzętem koreańskim (z koniecznością koreańskiego serwisu i dostaw części) a polskie fabryki będą produkowały haubice dla Ukrainy. Jeśli ktoś potrafiłby racjonalnie wyjaśnić zalety tego rozwiązania to pewnie wiele osób byłoby wdzięcznych. Ja przyznam się ŻADNYCH zalet takiego rozwiązania nie widzę.

Ale wróćmy do pytania zasadniczego. Czy rzeczywiście zagraża nam, Polsce, RYCHŁY militarny atak Rosji, który te chaotyczne, niezwykle kosztowne zakupy w USA i Korei jakoś by uzasadniał? No tu oczywiście należałoby wyjaśnić jak rozumiemy słowo "militarny atak" i co oznacza termin "rychły". Nie wdając się w te dłuższe rozważania należałoby powiedzieć, biorąc trzeźwo pod uwagę obecną sytuację militarno - gospodarczą Rosji, że prawdopodobieństwo takiego militarnego ataku w perspektywie najbliższych 3-5 lat jest, właśnie dziś, o wiele niższe niż w latach wcześniejszych (za rządów W. Putina). A teraz kilka punktów uzasadnienia:

3. Przede wszystkim zmienia się klimat międzynarodowy i postrzeganie Rosji w krajach E. Zachodniej. Po lipcowym szczycie NATO w Madrycie Rosja uznana została za największe zagrożenie dla bezpieczeństwa i pokoju w strefie Euroatlantyckiej, co wymusiło decyzje dotyczące zwiększenia nakładów na politykę obronną także w tych krajach, które wcześniej ostentacyjnie się od tego odżegnywały (Niemcy). Wniosek z tego jest taki, że bezpieczeństwo poszczególnych krajów NATO znacznie wzrasta przez gwarancje i rosnące możliwości silniejszej i szybszej kolektywnej reakcji Sojuszu Północnoatlantyckiego.

4. Ponadto siły NATO - w ciągu kolejnych lat - wzrastały będą nie tylko w wyniku wzrostu nakładów na obronność (w przypadku niektórych krajów "znacznych nakładów") ale także dzięki wejściu do NATO dwóch nowych państw: Szwecji i Finlandii. Być może na sytuację bezpieczeństwa Włoch i Hiszpanii ma to wpływ marginalny jednak w przypadku Polski jest to zmiana zasadnicza. Wejście tych krajów do NATO całkowicie zmienia sytuację w basenie  M. Bałtyckiego, czyniąc z nas nie jedyne państwo "lewej flanki" NATO a "jedno z państw..." - odciążając nas - w dodatku - od pilnej modernizacji naszej floty bałtyckiej (jeśli ktoś uważał, że jest to jakaś polska pilna potrzeba wojskowa).

5. Najważniejsza jednak dla oceny obecnego zagrożenia Polski ze strony Rosji - lub przynajmniej równie ważna - jest sytuacja militarna samej Rosji, która "ugrzęzła" w militarnym, wyczerpującym powoli jej siły konflikcie w Ukrainie. Rosja, przygotowując się od wielu miesięcy do ataku na Ukrainę (pierwsze doniesienia o możliwym zagrożeniu atakiem pojawiły się latem 2021), koncentrując systematycznie u jej granic dodatkowe oddziały, ściągając zapasy sprzętu, amunicji i paliwa w końcu uderzyła pod koniec lutego. Jednak już kilka tygodni po ataku zaczęła stopniowo, coraz bardziej, ograniczać swoje początkowe cele tej militarnej operacji. Obecnie koncentruje się jedynie na wysiłkach utrzymania lądowego połączenia Krymu z Rosją i zdobyciu obwodu donieckiego. Końca tego konfliktu nie widać. Rosja z trudem zdobywa jakieś miasteczka w obwodzie ługańskim i traci zdobyte wcześniej tereny w obwodzie chersońskim, nie wspominając już o wcześniejszym wycofaniu w obwodów kijowskiego, żytomierskiego, czernichowskiego, sumskiego i charkowskiego. Nawet jeśli aktywna faza konfliktu potrwa tylko - jak oceniają analitycy zachodni - do końca tego roku, to straty militarne Rosji (rosnące wraz z dostawami nowoczesnego sprzętu zachodniego) będą ogromne. Już dzisiaj udokumentowane (materiałami wizualnymi) militarne straty Rosji to PRZYNAJMNIEJ 30% wszystkich posiadanych przed konfliktem w jednostkach czołgów (blisko 900), około 20% bojowych wozów piechoty (około tysiąca - przynajmniej), blisko tysiąca transporterów i samochodów opancerzonych, wozów dowodzenia i specjalistycznego sprzętu inżynieryjnego. Wśród udokumentowanych strat Rosji jest też blisko 50 helikopterów w tym około 10% wszystkich posiadanych przez Rosję uderzeniowych Ka-52 i Mi-28 oraz ponad 1250 wszelkiego typu samochodów ciężarowych. Do tego dochodzą ciągłe straty w artylerii, obronie p. lot., aparatach bezpilotowych (udokumentowano blisko 10% strat wszystkich posiadanych bezpilotowców). Nie wspominam o stratach w wyszkolonych zasobach ludzkich niezbędnych skutecznej do obsługi tego sprzętu.

Najważniejsze chyba jednak w perspektywie planowania przez Rosję kolejnych uderzeń - są wyczerpujące się stopniowo zapasy rakiet balistycznych (Iskanderów, Kolibrów), amunicji artylerii rakietowej i konwencjonalnej, części zapasowych a tym samym możliwości remontu posiadanego sprzętu. To wszystko powoduje, że jakiekolwiek plany kolejnych uderzeń Rosji, mających wskrzesić (przynajmniej terytorialnie) dawne ZSRR wydają się być znacznie odłożone w czasie - czyli Gruzja, Mołdawia, Kazachstan mogą na razie (dopóki Ukraina zadaje Rosji straty) spać spokojnie

6. Jednak poza stratami materialnymi Rosja ponosi także inne poważne straty. Chodzi o morale armii. Wraz z napływem obrazków kolejnych eksplodujących "ruskich tanków", spadających płonących samolotów i helikopterów Ukraińcy, a za nimi inne kraje Europy Środkowe, przestali się bać - a to właściwie na strachu przed "potężną nowoczesną rosyjską armią" budowała swój wizerunek i samopoczucie duża część społeczeństwa rosyjskiego. W ten nierealny wizerunek swojej armii uwierzył też - jak się wydaje - sam Putin. Przeciągające się walki i rosnące w "Ukraińskiej wojnie" straty rosyjskiej armii powodują, że nawet najbardziej zagorzali propagandyści rosyjskich mediów zaczynali wątpić w sens "tej awantury" (przypadek W. Sołowiowa). Czy zatem mogą poważnie myśleć o konflikcie z NATO?

7. Czy w takiej sytuacji Rosja może myśleć o ataku na któryś z krajów NATO? Pierwsze na myśl przychodzą kraje bałtyckie: Litwa, Łotwa, Estonia na terenie których stacjonowały rotacyjnie mieszane batalionowe grupy bojowe NATO, a po szczycie NATO w Madrycie grupy te mają się zmienić w brygady. Atak na te kraje wiązałby się z ostrzałem wojsk brytyjskich, amerykańskich, niemieckich, holenderskich, polskich...a wkrótce z pewnością fińskich i szwedzkich. Poza tym przygotowanie do ataku, koncentracja wojsk  widoczna byłaby (w dzisiejszych czasach) jak na dłoni już od początku tego planu - co musiałoby się wiązać z odpowiedzią państw NATO. Na takie "fikanie" Rosja - po prostu - nie ma dzisiaj sił i środków. Dzisiaj Rosja z największym trudem mobilizuje nowe siły, które rzuca by zastąpić straty w wojnie z Ukrainą i dać odpocząć tym jednostkom, których siły się wyczerpują w walkach skoncentrowanych w jednym, dwu obwodach ukraińskich (doniecki, chersoński) o jakich zatem blitzkriegach może sobie pomarzyć obecnie Rosja gdy "rozwiązanie kwestii ukraińskiej" po jej myśli coraz bardziej się oddala?

8. Jak z tej perspektywy wygląda zagrożenie Polski ze strony Rosji? Polska jest oczywiście krajem graniczącym z Rosją co oczywiście znacznie podnosi ryzyko zagrożenia. Jednak - co nie jest bez znaczenia - graniczymy nie z "kontynentalną" Rosją a jej kaliningradzką enklawą, co znacznie utrudnia planowanie jakiegokolwiek ataku z powodów logistycznych. Przerzut i koncentracja odpowiednich sił i środków (gdyby jednak w jakimś czasie Rosja odtworzyła swoje siły) do ataku na Polskę (gdyby miał to być klasyczny atak lądowy) zabrałby Rosji o wiele więcej czasu (o uzupełnianiu ponoszonych strat nie wspominając - no bo jak? Morzem do Kaliningradu?) niż koncentracja sił przed atakiem na Ukrainę (przez brak bezpośrednich połączeń kolejowych) a na pewno zabrałoby to Rosji znacznie więcej czasu niż skoncentrowanie sił kilku krajów NATO w odpowiedzi na te przygotowania czyniąc plany Rosji nierealnymi.

Czy zatem Polsce, w najbliższej perspektywie, grozi wojna z Rosją? Ryzyko jakieś oczywiście istnieje i jest ono z pewnością wyższe niż zero. Jednak, jak twierdzą niektórzy, ludzkiej cywilizacji grozi również atak pozaziemskiej cywilizacji i zderzenia z meteorutami do których powinniśmy się przygotowywać ale nie czynimy tego na gwałt dokonując jakichś nieprzemyślanych zakupów, przestraszeni wizją czyhającej za rogiem wojny. Myślę więc, że Rosyjskie zagrożenie dla Polski (NATO) jest niewiele większe niż zagrożenie dla cywilizacji ziemskiej ze strony Obcych...co nie znaczy oczywiście, że Polska nie powinna, wraz z innymi krajami NATO, zniechęcać Rosji do myśli o takim ataku. Jak najbardziej powinna. Najlepszą drogą do tego jest systematyczne, z dbałością o interesy polskiego przemysłu zbrojeniowego, kontynuowanie wzmacniania swoich sił bez "amerykańskiej i koreańskiej gorączki" Min. Błaszczaka.

spodlasu
O mnie spodlasu

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (24)

Inne tematy w dziale Polityka