Czy widzisz te gruzy na szczycie?
Tam wróg twój się kryje jak szczur. (Czerwone maki na Monte Cassino)
76 lat temu, wczesnym rankiem 18 maja, ppor. Kazimierz Gurbiel z 12 Pułku Ułanów Podolskich zatknął polską flagę na ruinach klasztoru Monte Cassino. Jak podają annały, w południe tego dnia, na zboczu klasztornego wzgórza rozległ się dźwięk hejnału mariackiego, odegranego przez plutonowego Emila Czecha. Dźwięki hejnału ogłosiły zakończenie krwawej bitwy, toczonej przez oddziały II Korpusu Polskiego gen. W. Andersa, trwającej od 12 maja 1944 roku. Jednak nie o samej bitwie chciałem w tej notce napisać ale o ruinach innych klasztorów i miast w Europie Zachodniej, w jakie obróciły się po nalotach bombowych aliantów, a których symbolem może być klasztor na Monte Cassino. Wątek ten, jest nieco mniej znany polskim czytelnikom i osobom zainteresowanym historią II WŚ, a w kontekście traktowania ziem i mieszkańców wyzwalanych terytoriów przez wojska ZSRR i aliantów zachodnich równie ciekawy.
1. Bombardowanie klasztoru w Monte Cassino. Ruiny włoskich miast.
Zacznijmy zatem od klasztory na Monte Cassino, jego ruin, wyzwolonego przez wojska polskie. 15 lutego 1944 roku nad wzgórze klasztorne, na którym nie było ani jednego żołnierza Wehrmachtu, nadleciały bombowce. W czasie jednego dnia nalotów samoloty B-17, B-25 i B-26 zrzuciły 576 ton bomb. W kolejnych dwóch dniach bombardowanie zostało powtórzone. Efekt był zgodny z przewidywaniami – klasztor legł w gruzach. Niemcy, którzy do tej pory powstrzymywali się przed zajęciem klasztoru, teraz bez skrupułów zajęli ruiny, czyniąc z z nich twierdzę niezdobytą przez następne 3 miesiące. Do dzisiaj historycy wojskowości i historycy sztuki zadają pytanie o sensowność tych nalotów i zniszczeń.
Jednak ruiny klasztoru w Monte Cassino, zdobyte przez wojska polskiego II Korpusu gen. Andersa, to nie jedyny symbol niszczycielskiej siły wyzwoleńczej kampanii wojsk alianckich w Europie Zachodniej. Właściwe całe Włochy od początku lipca 1943, od lądowania na Sycylii, zmieniały stopniowo swój wygląd i krajobraz, w którym coraz częściej widoczne były kupy gruzów . Tak, po nalotach amerykańskich, a przed zdobyciem w 1945 roku przez żołnierzy Andersa (którzy w wyniku pomyłkowego nalotu także ucierpieli), wyglądały ulice Bolonii.
Za wyjątkiem zabytkowego Rzymu (przedmieścia zbombardowano), Wenecji i Florencji, w wyniku bombardowań Amerykańskich i Brytyjskich, w znacznym stopniu zniszczeniu uległy zabytkowe centra większości włoskich miast, a ofiary poniosła żyjąca w nich ludność cywilna. Łącznie, w alianckich nalotach bombowych na miasta Italii w latach 1943-45 zginęło od 60 do 100 tys. cywilnych mieszkańców (w tym oczywiście kobiety i dzieci), mimo tego, że - formalnie - Włosi od września 1943 ogłosili kapitulację i zawieszenie działań wojennych. O tym, że nie były to "przypadkowe bomby" świadczą losy miast w innych krajach.
2. Francja. Zniszczenie Caen, Sain- Lo i le Havre.
Na specjalne względy w traktowaniu nie mogła liczyć także Francja, w której zniszczenia niektórych miast stały się wręcz symboliczne. Zwłaszcza zniszczenia miast w Normandii. Pierwszy nalot niszczący przedmieścia Caen miał miejsce w nocy z 5 na 6 czerwca 1944 roku. Niestety nie przyniósł zamierzonych efektów, gdyż walki, zamiast zakończyć się 6-7 czerwca - jak zakładały plany - trwały ponad miesiąc i kosztowały Brytyjczyków (głównie) około 50 tysięcy zabitych i rannych. Kolejny nalot miał miejsce w nocy z 7 na 8 lipca, tuż przed decydującym uderzeniem wojsk aliantów mającym przełamać opór Niemców. Miasto Caen zostało zbombardowane przez RAF. Samoloty zrzuciły wtedy na miasto około 2200 ton bomb, zabijając ponad 800 osób i zamieniając je w morze ruin i gruzu.
Zniszczone w wyniku amerykańskich nalotów i walk w 97% normandzkie miasteczko Saint-Lo.
W wyniku kilkudziesięciu nalotów alianckich na miasto i port w Le Havre zginęło około 5 tys. osób. Ogółem w brytyjskich i amerykańskich nalotach na francuskie obiekty przemysłowe, porty, dworce, linie kolejowe, miasta i inne cele zginęło około 67 tysięcy cywilów. Czy to dużo?
3. Bombardowanie Nijmegen, Arnhem i innych miast holenderskich. O skali zniszczeń na wyzwalanych przez aliantów ziemiach Holandii świadczą słowa ówczesnego przywódcy:
„Mój kraj nigdy już nie może sobie pozwolić na luksus nowego sukcesu Montgomery’ego”. – powiedział Bernard, Książę Holandii w rozmowie z C. Ryan’em (w książce: O jeden most za daleko). Poniżej na zdjęciu zabytkowe centrum Nijmegen zbombardowane 22 lutego 1944 r. przez amerykańskie samoloty. Celem była kolejowa stacja rozrządowa, jednak bomby spadły na samo historyczne centrum miasta. Zginęło 800 mieszkańców miasta.
We wszystkich alianckich bombardowaniach około 10 największych holenderskich miast zginęło prawie 5 tys. osób ludności cywilnej. W bombardowaniach niemieckiej Luftwaffe zginęło 1300 osób.
4. Bombardowania nie ominęły także miast belgijskich. W Belgii wielokrotnie atakowane były miasta Ransart, La Louvière, Mechelen, Leuven, Gandawa, Evere, Liege, Namur i leżące w nich cele o możliwym znaczeniu wojskowym: porty, fabryki, dworce, linie kolejowe itp. Jednak celność tych nalotów była taka jak na zdjęciu poniżej. W Belgi w wyniku nalotów zginęło blisko 10 tys. ofiar cywilnych. Tylko w ciągu 3 dni od 10 do 12 maja, najbardziej intensywnych bombardowań, zginęło 1500 osób. Poniżej ruiny kilkakrotnie bombardowanego miasta Korkrijk, w którym śmierć poniosło kilkuset jego cywilnych mieszkańców.
5. Ciężkich bombardowań nie uniknęła nawet Bułgaria (zwłaszcza Sofia), która w żadnych walkach po stronie państw Osi nie brała udziału, jak to miało miejsce w przypadku Rumunii i Węgier (także przez naloty bombowe aliantów dotknięte). Mimo tego, w wyniku nalotów amerykańskich i brytyjskich bombowców na jej stolicę, zginęło i zostało rannych blisko 9 tys. Bułgarów oraz zniszczono ponad 12 tys. budynków, w tym wiele zabytkowych obiektów sakralnych, muzea, biblioteki i budynki uniwersyteckie. Trudno zatem tłumaczyć te zniszczenia względami wojskowymi lub chęcią studzenia militarnych nastrojów społeczeństwa.
6. Jednak największe zniszczenia odniosły oczywiście miasta niemieckie, w których jednym z głównych celów stanowiła cywilna ludność i same centra miast (moral bombing). W Niemczech nie ostało się bez zniszczeń ani jedno większe miasto i - jak się szacuje - śmierć w wyniku nalotów poniosło - przynajmniej - około 500 tys. cywilnych mieszkańców. To co szokować może najbardziej to takie przypadki wyszukiwania niezniszczonych celów (miast), które pozwolą zaobserwować morderczą skuteczność wprowadzanych zmian w zbrojnym arsenale (taktyka nalotu, wielkość mieszanki zapalającej w bombie, wywoływanie efektu "burzy ogniowej").
Czy te wszystkie zniszczenia i ofiary śmiertelne da się usprawiedliwić działaniami wojennymi? lub inaczej:
Co powiedzielibyśmy, gdyby w ten sposób wyzwalała Armia Czerwona?
Inne tematy w dziale Kultura