W ubiegłym tygodniu, w rocznicę "radzieckiego" i rosyjskiego "Dnia Zwycięstwa", bloger Siukum Balala napisał w swoim zamierzeniu - jak się zdaje - "demaskatorską" notkę o tym "jak było naprawdę 9 maja 1945 roku", jak "naprawdę" postępowała Armia Radziecka z niemiecką ludnością cywilna - a zwłaszcza z jej żeńską częścią - w "Dzień Zwycięstwa" a także co robiła kilka miesięcy wcześniej i później. Bloger odkrył, że oficjalne radzieckie przekazy propagandowe z lat czterdziestych nie mówią "całej prawdy" i z gorliwością godną 5 letniego chłopca, który odkrył, że Święty Mikołaj (Armia Czerwona) nie podkłada prezentów pod choinkę (nie niosła Niemcom hitlerowskim pokoju i miłości) i pospieszył do przedszkola (to znaczy do Salonu24) by tą smutną nowina się podzielić.
https://www.salon24.pl/u/siukumbalala/1044537,9-maja
Mówiąc jednak poważnie, bo na takie traktowanie wypowiedź ta jak najbardziej zasługuje, notka jest zadziwiająca i zasmucająca z dwóch przynajmniej powodów:
1. Wypowiedź ta wprowadza - do rozwagi i zastanowienia polskiego czytelnika - motyw niewinnego cierpienia niemieckiej ludności cywilnej, jej krzywd i strat jako główny imperatywu rozważań o przebiegu i skutkach w II WŚ . Z rozważań autora całkowicie znikają inne ofiary i ich cierpienia: "radzieckie" (obywatele ZSRR), polskie, jugosłowiańskie, greckie, węgierskie i wiele innych (w tym żydowskie). W podsumowaniu "Dnia Zwycięstwa" zostaje tylko barbarzyński radziecki/rosyjski oprawca i niewinna niemiecka kobieta (dziewczynka) jako ofiara. Taki sposób przedstawiania historii II WŚ jest "odważny" i zadziwiający zarazem. W Niemczech, przez wiele lat, motyw cierpienia niemieckiej ludności cywilnej w oficjalnej historiografii był nieobecny. Obawiano się oskarżeń o próbę odwrócenia uwagi od cierpień milionów ofiar nazistowskich Niemiec i relatywizację ich winy. O niemieckich cierpieniach wspominano, mówiono raczej w gronie niemieckich stowarzyszeń/ziomkostw "wypędzonych" lub na obrzeżach oficjalnego dyskursu historycznego. Dopiero w XXI wieku śmielej i głośniej brzmieć zaczęły głosy o "niemieckich ofiarach": gwałtach na Niemkach, setkach tysięcy ofiar planowych amerykańskich i brytyjskich nalotów bombowych na ludność cywilną miast, cierpieniu wypędzonej ludności cywilnej z terenów Prus Wschodnich i ziem włączonych do państwa polskiego: Śląska, Pomorza i innych. Śmielszą próbą i dalszym ciągiem umasowienia tej "nowej niemieckiej tożsamości" był film "Nasze matki nasi ojcowie", film, który w Polsce (jak się wydaje) - na szczęście - wywołał powszechne, od prawa do lewa, oburzenie.
Tymczasem, kilka lat po tym smutnym dla Polaków widowisku, na polskim portalu, Polak skleja z różnych fragmentów i zdjęć tekst, z którego wynika, że głównymi ofiarami II WŚ są Niemcy. W dodatku jako motyw tej "osobliwej interpretacji" wiele razy pada (w komentarzu pod notką), że to próba walki z "relatywizacją". Oczywiście znam proporcje, wiem, że to niewiele znaczy, jakiś bloger sobie na portalu, 9 maja 2020 roku, napisał coś bardziej z nienawiści do Rosjan niż z żalu do "krzywdy niemieckiej" (taką mam chociaż nadzieję - choć może to świadoma próba kształtowania świadomości Polaków), jednak smutne i zadziwiające było jeszcze coś innego:
2.Reakcja czytelników i komentatorów. To co zdumiewa i zasmuca najbardziej to reakcja czytelników i komentatorów, którzy w zdecydowanej większości poparli Autorską "interpretację historii". Salon24 - miejsce rozważań i dyskusji osób w większości (jak mi się wydawało) o zapatrywaniach "prawicowych", "patriotycznych", zwolenników obecnie rządzącej partii PiS, w dodatku jak sama nazwa wskazuje Salon gromadzi ludzi myślących, świadomych, którymi niełatwo manipulować. W tym Salonie "proniemiecka" w wymowie notka zdobywa sobie powszechne uznanie czytelników, pochwały i wsparcie w rodzaju: "Brawo Autorze, mocno im dałeś!". Nieliczne jedynie (niosące otuchę) głosy wskazywały na "niedostosowanie tematu notki do miejsca prezentacji", pewną "niestosowność w wyborze czasu" dla tej notki lub tendencyjność autora w przedstawianiu problemu gwałtów (pomijanie gwałtów wojsk alianckich) lub innych zbrodni na Niemcach z rąk Aliantów. Nikt właściwie nie zauważył, że notka równie dobrze mogłaby powstać, i miałaby pewnie podobne uznanie, gdzieś w środowisku i organizacji prowadzonej przez E. Steinbach.
3. Na czym polega problem? Polska w dniu ogłoszenia wiadomości o "Dniu Zwycięstwa" w 1945 roku wyglądała tak jak zgwałcona Niemka ze zdjęć przedstawionych w tej notce...jeśli nie gorzej. Pozbawiona połowy swoich dotychczasowych ziem. Zniszczony spalony kraj, miasta, wsie, gospodarka. Zamordowani, chorzy, porozrzucani po całej Europie, wywiezieni wcześniej do obozów, na przymusowe roboty ludzie. Oddana przez dotychczasowych sojuszników pod panowanie jednego ze swoich wrześniowych napastników i oprawców. JEDNAK POLSKA DO DZISIAJ, JAKO GŁOWNA OFIARA TEJ WOJNY, W ŚWIADOMOŚCI MIESZKAŃCÓW WIELU PAŃSTW EUROPEJSKICH I USA NIE WYSTĘPUJE - TAKŻE TYCH SPRAWUJĄCYCH RZĄDY. TAKŻE W ŚWIADOMOŚCI WSPÓŁCZESNYCH NIEMCÓW POLACY NIE SĄ GŁÓWNĄ OFIARĄ WOJNY. ZNACZNIE CZĘŚCIEJ WYSTĘPUJEMY TAM JAKO "OPRAWCY ŻYDÓW" - o czym ostatnio boleśnie kilka razy się przekonaliśmy.
4. Polska ostatnio - dzięki staraniom polityków PiS - podjęła się wysiłku na arenie międzynarodowej nagłośnienia problemu REPARACJI OD NIEMIEC ZA STRATY CIERPIENIA LUDNOŚCI CYWILNEJ PONIESIONE W TRAKCIE II WŚ. Nieliczni dają nam jakiekolwiek szanse na ich uzyskanie, kwestionując ich podstawy prawne. Poza racjami prawnymi są jednak racje i podstawy moralne, na które możemy się zawsze powoływać.
JAKI ZATEM JEST SENS WPROWADZANIA DO POLSKIEJ ŚWIADOMOŚCI I PAMIĘCI MOTYWU "NIEMIECKIEJ KRZYWDY" JEŚLI NA MORALNE RACJE "POKRZYWDZONEGO" CHCEMY SIĘ POWOŁYWAĆ? CHCECIE WIDZIEĆ W NIEMCACH OSOBY POSZKODOWANE PRZEZ II WŚ? POWIEDZĄ WAM: WY CIERPIELIŚCIE NIEWINNIE MY TAKŻE CIERPIELIŚMY. ZAPOMNIJMY O TYM CO BYŁO I "WYBIERZMY WSPÓLNĄ EUROPEJSKĄ PRZYSZŁOŚĆ".
Współczucie niemieckim ofiarom II WŚ, bez zadośćuczynienia ofiarom polskim (choćby symbolicznego), to nowe budowanie społeczeństwa "grubej kreski". Tym razem "europejskiego społeczeństwa grubej kreski".
Ps. Szanowna Redakcjo, tekst nie jest tekstem "historycznym" ale czymś co w socjologii nazywa się "analizą dyskursu" i dotyczy jak najbardziej WSPÓŁCZESNEJ TOŻSAMOŚCI I KSZTAŁTOWANIA WSPÓŁCZESNEJ PAMIĘCI HISTORYCZNEJ. "Społeczeństwo" a nie "historia".
Inne tematy w dziale Kultura