Konsul słowacki rządzi Małopolską? A wojewoda Stanisław Kracik jest wykonawcą jego poleceń?
A w każdym razie jak chodzi o południową Małopolskę. Takie w każdym razie wrażenie można odnieść po tym co dzieje się na tym terenie i jak się zachowuje wojewoda małopolski Stanisław Kracik wobec konsula słowackiego.
Na jego (konsula słowackiego) żądanie, polecenie czy inną sugestię wojewoda Kracik podejmuje działania w interesie państwa słowackiego, a na niekorzyść polskiej racji stanu.
A oto kilka przykładów takiej postawy (jakby poddaństwa?).polskiego wojewody wobec konsula słowackiego:
1. Na terenie polskiej części Spisza zorganizowano jesienią 2010 r. uroczyste obchody 90 rocznicy powrotu części Spisza i Orawy do Polski.
Wojewoda Kracik wezwał do siebie tamtejszego wójta, i następnie wspomniany konsul słowacki, w gabinecie urzędowym polskiego wojewody, pod jego okiem, ponoć obsztorcował, jakby się czując się w mocy i panem, tego polskiego wójta, polskiej gminy, znajdującej się w granicach Polski i podległej polskiej jurysdykcji, za zorganizowanie tych patriotycznych uroczystości!
(Nawiasem mówiąc obchody te pierwotnie miały mieć bardziej uroczystą oprawę i odbyć się z udziałem prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Prezydent Bronisław Komorowski ograniczył się do przekazania uczestnikom okolicznościowego przesłania)
2. Rada tejże gminy Łapsze Niżne, jeszcze za poprzedniej kadencji, przed wspomnianymi uroczystościami postanowiła (w istocie w imieniu wielu spiskich organizacji i stowarzyszeń, lub innych polskich organizacji działających na rzecz Spisza) uhonorować osoby najbardziej zasłużone dla sprawy spiskiej. Podjęto uchwałę o utworzeniu nagrody "Zasłużony dla Spisza".
Wojewoda Kracik, znów zgodnie z wolą słowackiej strony, zainterweniował i zmusił radę gminy do anulowania tej uchwały wyrożniającej wszystkich zasłużonych dla różnych aspektów sprawy "polsko-spiskiej" i zezwolił jedynie na uchwalenie nagrody bardzo lokalnej "Zasłużony dla spiskiej gminy Łapsze Niżne", czym całkiem wypaczona została idea nagrody (o czym więcej we wcześniejszym wpisie na moim blogu - tu link)
3. W wyniku interwencji w urzędzie wojewody Stanisława Kracika członkowie Towarzystwa Słowaków w Polsce, na ścianie budynku urzędowego w Niedzicy, latem ub. roku wmurowali tablicę upamiętniającą pobyt w tym budynku słowackiego okupanta, członka rodziny przywiezionej z głębi Słowacji, jako urzędników okupacyjnych, na tereny Polski okupowanej przez Słowaków.
4. Od wielu już miesięcy na terenie polskiego Spisza bezkarnie w centrum jednej z miejscowości (w Nowej Białej) stoi pomnik (będący podobno samowolą budowlaną(?) opluwający polskich bohaterów - żołnierzy "Ognia" - na tablicy zostali oni nazwani bandytami.
Choć byli to "Żołnierze wyklęci" którzy walczyli z ludźmi, którzy sprzeniewierzyli się Polsce i działali na rzecz obcego państwa (Czechosłowacji), lub w czasie okupacji przybyli ze Słowacji i w 1945 r. walczyli przeciwko Polsce, godząc w integralność terytorialną naszego państwa
5. Interwencja słowacka jesienią 2010 r. doprowadziła do cofnięcia części zapłaty za opracowanie przewodnika "Spisz kraina wielu kultur". Powodem ataku na to wydawnictwo było przedstawienie dziejów tego terenu, jak i opisanie zamieszkującej je ludności, zgodnie z wiedzą naukową, ale w sposób niezgodny z oczekiwaniami działaczy słowackich.
Wystosowali więc ostre pismo stwierdzając (jednakże bezpodstawnie), że publikacja ta "ma wyraźnie antysłowacki charakter" (bo nie przedstawia - tak jak oni by chcieli - mieszkańców Zamagurza jako etnicznych Słowaków), i prosząc o usunięcie jej ze strony internetowej gminy, na takze "usunięcie jej ze szkół, do których została rozesłana oraz zaprzestanie jej kolportażu", argumentując że taka publikacja jest sprzeczna z ustawą o mniejszościach narodowych i entnicznych oraz języku regionalnym!
Na szczęście władze gminy jak dotąd nie ugięły się temu żądaniu. Ksiązka jest wciąż dostępna w wersji elektronicznej w formie pdfa na stronie internetowej Urzędu Gminy Łapsze Niżne. (warto ściągnąć, ładnie przygotowana i opracowana - link do strony z pdfem)
Należy podkreślić, że równocześnie polskie władze nie podejmują żadnych działań, gdy po słowackiej stronie, przez instytucje państwa słowackiego lub samorządowe dotowane przez Państwo, publikowane są dziesiątki książek fałszujących historię a niekiedy wręcz w oszczerczy sposób przedstawiające Polskę i Polaków.
Władze polskie, tak skwapliwie wstawiające się za upamiętnieniem w Polsce słowackiego okupanta, nie podejmują nawet starań o załatwienie w zamian możliwości np. godziwego upamiętnienia Wielkiego Polaka, Wojciecha Halczyna z Lendaku, poprzez np. jakiś pomnik na jego zaniedbanym grobie. Bo w przeciwieństwie do wspomnianego członka rodziny urzędnika okupacyjnego, który był tylko krótkotrwałym przybyszem w Polsce, tak Halczyn spoczywa na rodzinnej ziemi, gdzie mieszkali i żyli on i jego przodkowie od wieków - pod Tatrami dziś na słowackiej stronie.
PS.
Każdy z powyższych przykładów uzasadnia zapytanie "czy istnieje jeszcze państwo polskie skoro nawet Słowacy rządzą u nas"?
Czy część tych działań nie podpada pod kodeks karny, którego artykuł 129 głosi: "Kto, będąc upoważniony do występowania w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej w stosunkach z rządem obcego państwa lub zagraniczną organizacją, działa na szkodę Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10"?
Smutnego obrazu naszej rzeczywistości dopełnia komunikat prasowy jaki dotarł do mnie przed chwilą, że Polsko-Słowacka Grupa Parlamentarna polskiego sejmu postanowiła się wtrącić w obchody I Światowego Zjazdu Orawian i interweniować, by organizatorzy zaprosili na niego Słowaków.
Ale jakich Słowaków? Skoro Orawianie, w znaczeniu grupy etnograficznej, to ludność polskiego pochodzenia, nawet ta mieszkająca na terenie dzisiejszej Słowacji - nie ma wśród nich Słowaków - jeszcze węgierski spis ludnościowy przeprowadzony w 1910 r. wykazał, że całą Górną Orawę, dziś rozdzieloną (w wyniku ) sztucznie poprowadzona granicą zamieszkują w praktyce wyłącznie Polacy.
Więc jakich Słowaków Orawianie mają zapraszać, skoro jest to zjazd Orawian, czyli ludzi polskiego pochodzenia?
Zdumiewające jest że w tej sprawie interweniuje poseł Andrzej Gut-Mostowy, będący przewodniczącym tej grupy, który z racji zamieszkiwania w tamtym regionie winien się dobrze w tych sprawach orientować i wiedzieć jakie są fakty.
A jeśli ich nie zna, to będąc członkiem Rady Muzeum Tatrzańskiego ma łatwy dostęp do jednego z najlepszych znawców Orawy, mającego bardzo bogaty naukowy dorobek w tym zakresie - dr Jerzego Roszkowskiego.
Także w Warszawie łatwo mu jest znaleźć bardzo kompetentną osobę - a to profesora Tadeusza M. Trajdosa z Instytutu Historii Polskiej Akademii Nauk, który przez lata był przewodniczącym Polsko-Słowackiej Komisji Historyków i jest autorem dziesiątków naukowych publikacji o historii Orawy, który bodaj jak nikt inny rozgryzł dzieje tego regionu i stosunki ludnościowe.
Jest Pan Poseł Gut-Mostowy też członkiem Związku Podhalan, na którego stronie internetowej jest nawet (bardzo dobra) mapa przedstawiająca zasięg Góralszczyny Polskiej - gdzie doskonale widać jaki zasięg mają Orawianie i to że Słowacy nie mają z nimi nic wspólnego.
Fragment mapy"Góralszczyzna Polska" opracowanej przez Marka Skawińskiego, przedstawiający m.in. współczesny południowy zasięg ludności polskiej na terenie Orawy.
Należy podkreślić, że równocześnie ta Grupa Sejmowa nie podejmuje żadnych działań u władz słowackich, gdy dzieje się prawdziwa krzywda - polskiej racji stanu, z tym że po drugiej stronie granicy, na terenie Orawy czy Spisza znajdujących się dziś na Słowacji i wciąż zamieszkałych przez ludność polskiego pochodzenia.
Grupa ta nie interweniuje w obronie śladów dawnej obecności Polski i polskości znajdujących się na terenie tej części Słowacji, gdzie wręcz usuwa się takie ślady i fałszuje historię tego regionu, nie interweniuje gdy organizowane są tam uroczystości zawłaszczające (bo przedstawiające jako słowackie) polskie obyczaje, pieśni i gwary, gdy w słowackich publikacjach wręcz opluwa się Wielkich Bohaterskich Polaków i patriotów, jak np. rodowitych z Orawian Piotra Borowego czy księdza infułata Ferdynanda Machay'a itp. czy uwłacza pamięci Polaków zamordowanych przez słowackie bojówki (jak Józefa Wiśmierskiego zamordowanego 21.06.1920 r. w trakcie prac przygotowywujących plebiscyt).
Co by o takie postawie polskich posłów polskiego sejmu Stefan Żeromski, który - dobrze znający temat - w 1920 r. ogłosił bardzo żarliwy apel "Niech żyje Ziemia Spiska!" (w którym zajmował się całością ziem zamieszkałych przez ludność polskiego pochodzenia a zajętych zbrojnie przez Czechosłowację) gdzie pisał m.in.:
"Gdy Polska w ciężkiej chwili swoich dziejów nie mogła sobie z nawałą sprzeczności poradzić, gdy musiała się targać wśród zamachów i intryg wrogów zewnętrznych, Austrya pierwsza wyłupała podstępnie ze świętej polskiej korony perłę najozdobniejszą: — Ziemię Spiską. [...] od wieków i na wieki polski lud Spisza, od macierzystego podhalan szczepu oddarty, popadł w madziarską niewolę.
Trzebaż temu ludowi wspominać, ile w ciągu półtorawiecznej niewoli wycierpiał?
Madziar, — tyran jeden z najgorszych na ziemi, — usiłował wydrzeć mu język ojczysty, zakazywał samej nazwy Polaka.
Ani jednego napisu w ojców języku, ani jednego dźwięku matczynej gwary w piśmie lub druku. Ale żyła w zakolu ubogich siół święta mowa ojczysta, takasama jak na wszystkiem Podhalu, stara, czysta, a wiecznie młoda. [...]
Teraznareszcie, gdy po wielkiej wojnie moc tyranów, którzy między siebie Polskę rozszarpali byli, na miazgę porażona została, gdy nie ostał się ani jeden cesarz, — moskiewski, niemiecki, austryacki, — a madziarska samowola odpadła od naszych strzelistych gór, z wysokiej Łomnicy i Garłucha aż za Koszyce strącona, na ziemi Spiskiej pojawił się nowy najeźdźca.
To Czech! «Brat» Czech. Ze złotej Pragi, z ziemi dalekiej wyciągnął ramię aż za naszego Popradu wody, po Nowy Targ, po Dunajec.
Na miejscu Madziara staje Czech, Słowianin, i na tej samej co Madziar prawnej zasadzie chce polskim wsiom Spisza narzucić swoją obcą mowę, swoją tu postawić szkołę i swoje prawo narzucić.
«Brat» Czech ogłasza się, jako spadkobierca austryacko-węgierskiego tytułu do władania polską ziemią na Spiszu.
Gdy ludy świata ku zakończeniu przemocy narodu nad narodem wzdychają, gdy wszystkie narody godzą się na stanowienie o sobie każdego szczepu, gdy nikt już nie chce wojny, a wszyscy pożądają pracy, pokoju i wolności, ten naród czeski, — ledwie z niewoli głowę podźwignął, — chce na zasadzie przemocy, gwałtu, siły przed prawem, najazdu rządzić ludami, które jego władzy nie chcą i nie uznają.
Zapowiada on nam, narodowi polskiemu, ciemiężonemu od tylu czasów, że po niewoli niemieckiej, moskiewskiej, austryackiej nastanie dla nas na Śląsku, na Orawie,na Spiszu niewola czeskosłowacka, — zapowiada on nam, że zagarnie, jako swoją, czysto polską ziemię Śląską, Orawy i Spisza
Nie poprzestaje na groźbie, lecz wysyła na Spisz siłę wojskową i gotów jest przelewać naszą krew, byle tę ziemię przemocą ogarnąć. [...]
Jeżeli oni w tej dobie wyzwalania się narodów usiłują wbić nam nóż w bok i krew naszego ludu wylewać, gdy nasza sprawa z mozołem się dźwiga z upadku, jeżeli oni dziś podstępnie i zdradziecko wyzywają nas na rękę, to niech będą pewni, że tego już im nie zapomnimy.
Nie usiedzą ci najeźdźcy ani na Śląsku, ani na Orawie,ani na Spiszu!
[...] Może niedaleką jest chwila, że ci dziedzice, naśladowcy i uczniowie Madziarów los swoich mistrzów podzielą.
Śląska nie damy! Orawy nie damy! Spisza nie damy!
Inne tematy w dziale Polityka