Niedźwiedzica, która w ostatnim tygodniu wędrowała sobie po różnych miejscowościach Turca na Słowacji, wywołując popłoch, a w poniedziałek odwiedziła nawet samo centrum dużego miasta - Martin, nie żyje.
Została dziś zastrzelona przez policjantów asekurujących weterynarza, który - podobnie jak to zrobił w poniedziałek - chciał znów ją uśpić. Bo choć wywieziono ją wtedy w głąb gór i lasów, to po przebudzeniu się z uśpienia znów zeszła do jednej z podgórskich wsi.
Zaatakowała i pogryzła weterynarza, więc w jego obronie musiano ją wyeliminować.
Jest to ten sam osobnik, który można obejrzeć na filmiku z poniedziałkowej nocy, zamieszczonym pod poprzednim wpisem.
Ten przypadek, kolejnego już na Słowacji ataku niedźwiedzia na człowieka, powinien tzw. "obrońcom przyrody", apelującym o powstrzymanie się z redukcyjnym odstrzałem niedźwiedzi na Słowacji i nie zdającym sobie przy tym sprawy ze skali zjawiska, uświadomić problem liczebności niedźwiedzi w tym kraju.
Jest ich już bowiem znacznie więcej niż wynosi pojemność przyrodnicza terenu. Są rejony, jak np. Liptów, gdzie nie ma już miejscowości (także dużych miast) w której nie byłoby jakiegoś problemu z niedźwiedziami, której nie odwiedzałyby te zwierzęta i że zdarza się to coraz częściej i to już nawet w środku dnia.
Latem tego roku jakieś niedźwiedzie odwiedzały regularnie duże osiedle - blokowisko w Liptowskim Mikułaszu i niszczyły tam kontenery na śmieci.
Ponieważ zagląda tu mały niedźwiedź, to ludzie zasłonięci kontenrem niezbyt się jego bali.
Ale jak ten maluch "ruszył" kontener, to ludzie uciekli....
A tu inny osobnik
A tak wygląda jeden z domów po wizycie niedźwiedzia.
Inne tematy w dziale Gospodarka