"Trudno powiedzieć, co jest prawdą, ale czasami tak łatwo rozpoznać fałsz." Albert Einstein.
Oto moja lista ulubionych tytułów (w porządku alfabetycznym): GazetaPolska.pl, Nasz Dziennik, Radio Maryja, Rzeczpospolita, Salon24.
Teraz przedstawię państwu jak powstała powyższa lista.
Wyjechałem z Polski ćwierć wieku temu w dwudziestym piątym roku życia. Zawsze byłem spragniony wiadomości z Ojczyzny. Początkowo ich źródłem były tylko media zachodnie, z czasem prasa polonijna i oczekiwane z utęsknieniem listy od rodziny i przyjaciół (po1989 roku często zawierające wycinki z prasy), oraz opowieści tych, którzy po 1989 podróżowali do Polski. Wtedy też zacząłem otrzymywać drogą poczty elektronicznej „Donosy”. Z jednego z takich listów dowiedzieliśmy się, że dzięki „cudowi” gospodarczemu Balcerowicza mój szwagier dostał nawet porządny sweter. Tyle były warte oszczędności na książeczce mieszkaniowej, które moja ciężko pracująca teściowa składała przez 18 lat. Starczyło na sweter.
Wierzyłem jednak w uczciwość ludzi decydujących wtedy o losach Polski. Z niepokojem co prawda odnotowywałem takie zjawiska jak „gruba kreska”, czy często zmieniające się rządy. Dziwiłem się też obecności i nawet pewnej nadreprezentacji we władzach osób związanych z obalonym przecież reżymem komunistycznym.
Z czasem zacząłem i ja podróżować. Pamięć o katastrofach w latach 1980 i 1987 była jeszcze świeża, ale LOT w krótkim czasie wymienił Tupolewy na Boeingi. I cała Polska wizualnie się zmieniała. To cieszyło i uspokajało. Ale fakt, że najważniejsze osoby w państwie nadal latały Tupolewami budził obawy, w pierwszej chwili o bezpieczeństwo, ale też o prestiż.
Na Internecie zaczęło się pojawiać coraz więcej tytułów. Można było się delektować: niegdyś dostępny tylko spod lady „Tygodnik Powszechny”, „Polityka”, „Wprost”, czy „Gazeta Wyborcza”. Niedawno „Dziennik” – niby jako preciwwaga dla GW. Spędziłem wiele czasu z wyszukarkami internetowymi starając się wyłowić w tym szumie wieści z Polski. Jak dawniej z gałką radiową, tylko nasluchując w przeciwnym kierunku... Ciągle mi się coś jednak nie zgadzało, ale dopóki wydawało się, że suwerenna Polska konswekwentnie realizowała takie strategiczne cele jak członkowstwo w NATO byłem spokojny. Transformacja wymaga czasu, wiadomo. Mój dziadek czekał 45 lat na unieważnienie wyroku.
Spokój zacząłem tracić, gdy miejsce uczciwej debaty politycznej zajęły emocje: pojawiły się argumenty ad personam, wyzwiska, przekłamania, permisywizm, pornografia, kolesiostwo, chamstwo. Nie bardzo się orientowałem w tym wszystkim, gdyż jak powiedziałem wyżej, wierzyłem w zwykłą uczciwość ludzką i patriotyzm Polaków, i rosądek, że wiedzą kogo wybierają. To oczywiste dla kogoś, kto czuje się Polakiem i kocha swoją ojczyznę, że trzeba zawsze działać w jej interesie, a nie przeciw. Poza tym każdy kolejny rząd czy prezydent udawał się z pielgrzymką do Rzymu, co też uspokajało i niejako usypiało.
Około pięć lat temu otrzymałem od T*., kolegi ze szkoły średniej, email o zaskakującej treści zawierający epitet „kaczory” i życzenie ich odejścia w niebyt (przynajmniej polityczny). Jego ojciec był funkcjonariuszem PZPR i o polityce z kolegą nigdy nie rozmawiałem. T. na studia w Polsce się nie dostał, ale kilka lat studiował w Moskwie. W czasie omawianego emaila miał intratną posadę w urzędzie miejskim w mieście wojewódzkim (słyszałem co nieco o tym od innych kolegów). Nie wiem jak T. sobie to wykalkulował, że to normalne wysyłać emaile o takiej treści, tak jakby to było oczywiste co napisał o tych „kaczorach”. Zdziwienie moje było tym większe, że nie od razu domyśliłem się o kogo mu chodziło. Email ów mnie zatrwożył.
Zaalarmowany zacząłem uważniej śledzić wydarzenia w Polsce. Więcej czytać. Zamówiłem nawet subskrypcję do TVP Polonia. Oglądałem program Wildsteina i Wiadomości. Czasem jakiś polski film, n.p. w lutym tego roku obejrzałem „Popioły”. Książkę też kiedyś czytałem, więc zdziwił mnie w filmie taki mocny akcent „klasowy”, pisałem nawet o tym wrażeniu do przyjaciół. Pamiętam też jakiś wywiad-rzekę z Olbrychskim, to znaczy nie pamiętam już co powiedział, tylko te konie i stajnię, i jego buty-oficerki.
Przyszedł czas oddzielania plew od ziarna. Linki do „Gazety Wyborczej” i „Newsweeka” usunąłem z moich favorites najpierw. Czytałem kiedyś w „Kulturze” o wizycie młodego Michnika w Paryżu. Nie pamiętam już, czy to sam Giedroyć pisał o tym spotkaniu, czy ktoś dorobił później do tego legendę. Zapamiętałem tamtą relację, gdyż wzbudziła we mnie jakąś niejasność co do osoby Adama Michnika. Takie dziwne odczucie, jakby pytanie: kim on tak naprawdę jest i o co mu chodzi? Nie wzywam do bojkotu, każdy musi decyzję za siebie podjąć. Może trzeba czytać i GW. Miałem kiedyś kolegę w pracy, Chińczyka, który dowiedziawszy się od kogoś, że jestem Polakiem, zaczął mnie pozdrawiać po rosyjsku. „Skąd znasz Rosyjski?” zapytałem zaskoczony. Powiedział mi, że służbę wojskową odbywał na granicy z Rosją Sowiecką i że był rozkaz, że należy uczyć się języka wroga. „The language of the enemy.”
Stąd moja lista niezależnych tytułów podana na wstępie – te źródła opinii uważam za miarodajne i czytam je codziennie (w odróżnieniu od takich, do których zaglądam rzadziej). Czy mógłby ktoś polecić inne tytuły?
Sluchaczem Radia Maryja zostałem kilka miesięcy temu. Z TVP Polonia zrezygnowałem na rzecz Fox News. Zresztą - kto ma czas oglądać telewizję.
Sądząc po wynikach wyborów prezydenckich moje preferencje są typowe dla Polonii Amerykańskiej i Kanadyjskiej. Zastanawiam się dlaczego.
T = Towarzysz
„Nie przyjmujcie niczego za prawdę, co byłoby pozbawione miłości, ani nie przyjmujcie niczego za miłość, co byłoby pozbawione prawdy; jedno pozbawione drugiego staje się niszczącym kłamstwem” św. Edyta Stein
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka