– Jak to? Nie pracować? Nie oszczędzać pieniędzy? Nie tyrać? Nie wstawać rano, nie zjadać w pośpiechu śniadania, nie przepychać się przez korki, nie donosić na Kowalskiego do szefa!? A co ja będę robił cały dzień?
Wyobraźmy sobie, że coraz więcej rzeczy wytwarzanych jest przez inteligentnie sterowane maszyny, przez roboty i sztuczne inteligencje. W pewnym momencie proces ten osiąga taką doskonałość i wydajność, że całą fabrykę czy pole kukurydzy będzie mógł obsługiwać jeden inżynier, zresztą na zasadzie honorowej funkcji, bez wynagrodzenia. I to w dodatku jako obserwator na wszelki wypadek, bo wszystko od produkcji po naprawy będzie odbywało się automatycznie.
* * *
Pomijając szczegóły techniczne oraz fakt, że do tak działającego systemu potrzebujemy wielu rozwiniętych technologii uruchomionych we wszystkich dziedzinach gospodarki jednocześnie, łącznie z bezpieczeństwem obywateli – zarysowuje się tu zasadniczy problem we wdrożeniu tego cudactwa na szerszą skalę – zawiera się on w ludzkiej psychice i sposobie obiegu dóbr.
Dziś człowiek kształci się, aby móc pracować i wytwarzać dobra dla siebie i innych. Pracuje, aby móc zarabiać pieniądze. Zarabia pieniądze, aby móc za nie kupować dobra wytworzone w procesie produkcji. I kółko się zamyka.
Co się jednak stanie, jeśli wytwarzaniem wszystkich dóbr i usług zajmą się maszyny? Rozwińmy kilka scenariuszy...
Zanim gospodarki przestawią się na nowy typ działania, zaczyna rosnąć bezrobocie, które pod koniec przemian zaczyna zbliżać się do stu procent. Wywołuje to niezadowolenie, które może nawet przerodzić się w rozruchy. Jako remedium pojawia się więc Bezwzględny Dochód Podstawowy. Co prawda następnie stan bezrobocia, czyli "czasu bez pieniędzy" zniknie – jako anomalia, jeśli zniknie potrzeba pracy w obecnym sensie. Ale przejście przez ten okres może być pełne wirów i bolesnych siniaków. A nawet obfitować w wojenki domowe – czego przykładem niech będzie konflikt północ-południe w USA przed zniesieniem niewolnictwa.
Większości czytelników pewnie ten okres kojarzy się z bohaterami i filmami takimi jak "Północ - Południe" czy "Przeminęło z wiatrem", ale w rzeczywistości nie było tam żadnego romantyzmu, a jedynie wzajemne wyrzynanie się. Śmiertelna i bezwzględna walka, potyczki ziemne na zmianę z mordami, że wspomnę tu słynną masową rzeź pod Shilouh w kwietniu 1862 roku.
Były to też czasy, w których kształtował się duch odkrywczy Thomasa Alvy Edisona, jednego z największych wynalazców ówczesnego świata. Ale to inna historia. Może też warta opowiedzenia przy innej okazji?
Zmiany prowadzące do zaniku dzisiejszych nieatrakcyjnych sposobów funkcjonowania społeczeństw mogą mieć charakter nagły. Ale równie dobrze cały ten układ może obumierać stopniowo, niby zeschłe liście. Mogą istnieć rozwijające się, albo biedne kraje, w których nasze stare systemy kapitalistyczne i dyktatury będą jeszcze długo działać – tam dzisiejszy biznes może się przenieść tworząc nowe kolonie starego porządku. A tymczasem cała Europa i Ameryka stopniowo wychłodzi się, dostając na końcu czkawki.
Bo jeśli ktoś wyobraża sobie, że tak z dnia na dzień nastanie u nas system wolnego dostępu do dóbr i towarów, ludzie zapewnią sobie w końcu bezpłatną żywność, długowieczność, odzienie, mieszkanie i edukację, a każda technologia będzie należała do wszystkich i miała status open source – słowem wylęgnie się znikąd utopia opisywana jedynie w dziełach filozoficznych i książkach fantastyczno-naukowych – to jest w błędzie. Aby się to ziściło należy nad tym pracować i edukować nowe pokolenia. Poza tym musi istnieć okres przejściowy, który będzie dość trudny. Przeszkodą, oprócz bezrobocia – może być tu bariera pokoleniowa i wrodzony nam, ludziom, konserwatyzm.
– Jak to? Nie pracować? Nie oszczędzać pieniędzy? Nie tyrać? Nie wstawać rano, nie zjadać w pośpiechu śniadania, nie męczyć się cały dzień przy biurku albo w hali, nie przepychać się przez korki, nie donosić na Kowalskiego do szefa, nie wracać do domu na kolację przygotowaną przez żonę? A co ja będę cały dzień robił?
Och, można będzie robić tysiące rzeczy. Na przykład podróżować, a ilość krain i kultur do zobaczenia jest taka, że życia może na to nie starczyć. Albo uprawiać ogródek, projektować nowe geny roślin jadalnych i techniki upraw, grać na instrumentach, tworzyć wiersze i powieści, kręcić filmy, malować, kreować automatyczną architekturę i nowe maszyny, studiować kolejną dziedzinę wiedzy, badać zachowania zwierząt, latać w kosmos, fruwać i pływać pod wodą...
Ale wszystko to nie w ramach etatu, ale w postaci własnego, niespiesznego hobby, które, gdy osiągnie pewien poziom, mogłoby przemienić się w pasję spożytkowaną następnie w honorowych funkcjach kontrolerów, konstruktorów i architektów rzeczywistości pełnionych przez wybrane osoby, jak w wymienionym przykładzie z automatyczną uprawą kukurydzy.
Większość ludzi – czyli pomijając jednostki twórcze i wybitne – postawiona oko w oko z wolnym czasem na początku miałaby zapewne trudności z jego zagospodarowaniem i wybrałaby lenistwo. Ale z czasem powstałyby prawdopodobnie nowe rodzaje aktywności, sportów, zajęć "dla każdego" i rozrywek.
Przewidziana zmiana systemu może wywołać także różne dziwne zjawiska, jak powstanie na obszarze Ziemi łaciatego krajobrazu zamkniętych stref ekonomicznych działających według starych i nowych zasad, enklaw będących obszarami z wyłączoną spod państw jurysdykcją. Dalej mogą zdarzać się: wędrówki ludów i grabieże, powstanie nowych dziwacznych zachowań, subkultur i sekt, rozmycia granic, plajty i przemieszczenia finansów w głąb systemów opartych o towar, a nie pieniądz fiducjarny, oscylacje na giełdach i na końcu rozpad wszystkich funkcji rynku – jakby kto prąd wyłączył w gigantycznej maszynie – nawet do czasowego chaosu włącznie. W tym wariancie każdy z krajów musiałby osiągnąć dno, zatrzymać się jak wielka betonowa kula, aby ruszyć od nowa już w innym kierunku.
– Magdaleno, co się stało z dolarem?
– Zdechł, biedaczek.
* * *
W innym wariancie przyszłości owa kula może stopniowo rozpadać się na kulki i kuleczki, czyli rzeczywistość post-copyright, nazywana także Światem Star Trek, może bezboleśnie przenikać się przez pewien czas ze światem obecnym, aż ów zaniknie, przykryty przez nowe pokolenia i ich zwyczaje. Końcowym zaś efektem tych przemian może być ustrój, który nie jest ani kapitalistyczny, ani socjalistyczny, nie jest też ich hybrydą ani czymś pomiędzy – lecz nagle wyłania się z dziejów coś zupełnie jakościowo nowego – zwane demokracją spółdzielczą albo demokracją Holonów, czego pierwszymi jaskółkami są dziś izraelskie kibuce oraz nowe rodzaje placówek handlowych w wielu krajach: sklepy społeczne prowadzone przez spółdzielców, a nie przez korporacje.
Ale o tym innym razem.
Lech jest pisarzem, niezależnym wydawcą, dziennikarzem naukowym, ekspertem AI oraz artystą grafikiem i kompozytorem muzyki elektronicznej. Zna kilka języków programowania, w tym Python, w którym tworzył własne modele sztucznych inteligencji w czasach, kiedy nie było jeszcze Chatu GPT czy Midjourney. Od zawsze entuzjasta sztucznych i naturalnych inteligencji, zwłaszcza rodzaju żeńskiego, oraz nauki, techniki, wiedzy i zdrowego trybu życia.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo