Ludzie, którzy kupują ubrania lub kosmetyki na ogół nie wiedzą, że modelki dzielą się na specjalizacje. Istnieją np. modelki F i modelki U, czyli fotograficzne i ubraniowe - różniące się współczynnikami BMI.
Od Autora
Ponieważ Święta to czas odpoczynku i przyjemności, postanowiłem udostępnić trochę ciekawych tekstów z moich książek. Poprzednio zamieściłem tu edukacyjno-przygodową powieść dla dzieci i młodzieży (link w nowym oknie) i publicystykę (link w nowym oknie). W tym cyklu chciałbym zaprezentować coś dla pań. Książkę tę napisałem kiedyś dlatego, że trudno mi było znaleźć rzetelne informacje i wartościową lekturę, opisującą niuanse świata anti-aging, czyli medycyny przeciwstarzeniowej, estetycznej etc.
To, co było na rynkach polskich i amerykańskich - nijak nie dawało się czytać, ponieważ stanowiło prawie zawsze jedną wielką reklamę, już to celebryty, który ją wyprodukował, już to kosmetyków, suplementów i innych wynalazków, na ogół zupełnie bezwartościowych, ale za to dobrze promowanych w mediach, w których ów autor, czasem nawet będący lekarzem - często miał procentowy udział w zyskach.
Na marginesie: istnieje wspaniała komedia nakręcona przez również uwielbianego przeze mnie Charlie Chaplina, z czasów, kiedy już filmy miały dźwięk, pod tytułem: Król w Nowym Jorku z 1957 roku. Obejrzyjcie koniecznie, bo są tam świetne gagi na temat kultury amerykańskiej, w tym owego przemysłu piękności - ale nie tylko...
Co prawda rynek polski nie jest jeszcze tak agresywny jak amerykański albo tak szalony jak ten z Korei Południowej i Japonii, ale powoli zbliża się do tego stanu...
Taka jest specyfika tego biznesu, który jest wart kilkadziesiąt razy więcej, niż cały przemysł filmowy Hollywood. I dlatego to on płaci aktorom za reklamę swoich wyrobów, magicznych pigułek, kremów dobrych na wszystko i farb do włosów - a nie na odwrót (reklamowanych często przez modelki, w dodatku młode, które mają dziwnym trafem naturalny kolor włosów taki, jak kolor owej reklamowanej farbki, ale o tym klientki kupujący te farbki wiedzieć przecież nie muszą).
Chwileczkę - ktoś zapyta - a po co właściwie się to robi? Już tłumaczę: kobieta wygląda bardziej naturalnie, jeśli posiada kolor włosów, który harmonizuje z jej cerą, czyli karnacją skóry, kolorem oczu, ust i innych elementów image'u - co jest zapisane w jej DNA. Innymi słowy, dziewczyna naturalnie ognistowłosa będzie wyglądała lepiej niż ta, która użyła szamponu koloryzującego czy innej metody, aby wyglądać jak żywy ogień. Dlatego do reklamowania ciemnych odcieni używa się naturalnych brunetek, a do farb, które zmieniają kobiety w jasne aniołki - naturalnych blondynek, które nawet nie muszą używać owej farbki, bo swój naturalny kolor włosów mają właśnie taki, jak na opakowaniu. Nie jest to zbyt etyczne, ale kogo to obchodzi, prawda? To tylko biznes...
Widoczne jest to zwłaszcza w USA i Korei Południowej, gdzie wytworzył się cały „przemysł piękności”, a lekarze medycyny anti-aging i gerontolodzy często przepisują pacjentom różnorodne i modne mieszanki hormonów, czasem zupełnie niepotrzebnie - bo i na tym zarabiają grube dolary. To jest kolejna przyczyna, dla której wolny rynek nie powinien obejmować medycyny, w tym medycyny przeciwstarzeniowej. Medycyna nigdy nie powinna być działalnością komercyjną, ani budownictwo mieszkań (oraz kilka innych domen). Komercyjne powinny być jedynie dobra i usługi luksusowe, bez których da się żyć - a nie podstawowe. Ale to temat na całą książkę (link w nowym oknie). Na ludzkim zdrowiu nie powinno się więc nigdy zarabiać, bo jest ono jednym z filarów naszego życia.
Ale Stany Zjednoczone to specyficzny kraj, gdzie przyznaje się nawet korporacjom prawo do patentowania genów, czyli cegiełek życia, których nawet nie wytworzyli, tylko ukradli przyrodzie więc...
Zaczynamy. Przyjemnej lektury.
101 i jedno zdjęcie na okładkę
Najpierw mała porada: nie oglądaj ciągle swojej twarzy i porów skóry za pomocą kosmetycznego lusterka powiększającego. To nie jest naturalna perspektywa, z której mężczyzna patrzy na kobietę. Zresztą mężczyzna jest w tym względzie mniej spostrzegawczy od kobiet i w ogóle nie zauważy, że coś robiłaś z twarzą. Może zauważyć zabieg wolumetryczny, ale nie zmianę dziurek w skórze. Często nawet nie wie, że zmieniłaś fryzurę, bo jej nie pamięta...
I druga myśl: wizerunki kobiet w magazynach są nie tylko retuszowane podkładami i upiększane, ale i komputerowo wygładzane. Nawet zdjęcia młodych dziewczyn. A jeszcze i to mało, bo robi się i kilkaset zdjęć, aby na okładkę wybrać jedno. Nawet bowiem młoda dziewczyna nie musi wyglądać dobrze. A na tym ostatecznym obrazie ma wyglądać bardzo dobrze - tak dobrze, aby zdjęcie to sprzedało czasopismo lub jakiś produkt np. perfumy. Robi się więc to wszystko i zakłamuje fotografie ze względów komercyjnych. Są one tyleż ładne, co nieprawdziwe, jak obrazy z mediów społecznościowych. Z tego samego powodu stroje noszone są przez bardzo młode i często zbyt szczupłe modelki - ponieważ wtedy ubranie lepiej się prezentuje.
Modelki F i modelki U
Ludzie, którzy kupują ubrania lub cudowne suplementy diety i kosmetyki na ogół nie wiedzą, że modelki dzielą się na specjalizacje. Istnieją na przykład modelki typu „F” (fotograficzne - średnie BMI = 18,1) i te, które prezentują np. kosmetyki.
Modelki prezentujące „ciało” muszą mieć więcej tkanki tłuszczowej i być starsze, ponieważ wyglądają wtedy bardziej naturalnie. Modelki typu „U” (ubraniowe, czyli te od mody, BMI = 17,6) muszą być szczuplejsze i młodsze. Podział ten jest dziwny, ale wynika jedynie z przesłanek komercyjnych.
Zasada szczupłości i wieku nie dotyczy modeli, którzy często mają po 30 lat. Skąd ta różnica? Z podświadomego podejścia do pojęcia seksualności. Modelki ubraniowe mogą mieć 16-19 lat, a modele 28-30, ponieważ podejścia w dziedzinie tego, co jest piękne i pociągające w kobiecie i mężczyźnie różnią się dla naszej podświadomości, która rzutuje na zwyczaje. Kobieta musi być więc młoda i płodna, być może także bezbronna i naiwna, a mężczyzna pewny siebie i o odpowiednim statusie społecznym. 16-letni chłopiec takiego statusu jeszcze nie osiągnął.
Biznes te podświadome różnice po prostu uwypukla i przetwarza agresywnie tak, aby generowały pieniądze.
Ta dziewczyna nie istnieje
To typowe wartości współczynnika BMI dla byłych modelek (ang. Body Mass Index - Indeks Masy Ciała), które właściwie ocierają się o anoreksję. Dopiero kiedy wiele z nich zmarło (ale o tym nie przeczytasz w prasie kolorowej, bo takie wiadomości kiepsko się sprzedają i psują interes) - zaczęła się reforma biznesu odzieżowego. W 2006 roku pierwsze z tego patologicznego układu wyłamały się hiszpańskie agencje, które stwierdziły, że dziewczyny mające BMI < 18 nie wejdą na wybieg w najważniejszej imprezie roku: Pasarela Cibeles. Odpadła 1/3. W 2012 roku połączone światowe redakcje Voque ustaliły, że nie zaangażują modelek zbyt chudych lub cierpiących na choroby odżywiania. Mimo tych reform obraz typowej dziewczyny prezentowanej w mediach jest wciąż zakłamany i daleki od naturalności. Nawet bowiem, jeśli sama modelka wygląda trochę lepiej, tzn. nie jest wychudzona i ma pełniejsze kształty, to i tak się ją potem wyszczupla komputerowo, powiększa oczy i wygładza cerę.
Kolejne sztuczki: są modelki, które zatrudniane są głównie do prezentowania kosmetyków pielęgnujących dłonie, ponieważ mają ładne ręce. Inne mają kształtny biust - mogą więc prezentować bieliznę na zdjęciach, ale nie kremy. Te, które mają wyjątkowo jedwabiste włosy, zatrudnia się przy prezentowaniu szamponów, ale niekoniecznie bielizny.
To wszystko jest rodzajem manipulacji mającej zwiększyć sprzedaż, ale jednocześnie wytwarza bardzo niekorzystny efekt: dzisiejsza kobieta chce mieć idealne piersi, takie jak jedna modelka i ładne dłonie - jak inna, do tego sylwetkę jak trzecia i twarz jak czwarta. Takie połączenie wszystkich tych cech występuje w naturze bardzo rzadko. U jednej osoby na 10000.
Tak więc, to co widzisz w prasie, w filmie i na pokazach mody - to iluzja. Kompozyt różnych osób, makijażu i techniki komputerowej.
Wbij to sobie do głowy, zanim zaczniesz szukać cudownego środka na niedoskonałości urody. Czas i pieniądze zmarnowane na walkę z porami lepiej poświęć na bardziej konstruktywne zajęcia, na pójście razem na spacer, rozmowy przy winie i świecach, na okazywanie czułości i przywiązania.
C.D.N.
Lech jest pisarzem, niezależnym wydawcą, dziennikarzem naukowym, ekspertem AI oraz artystą grafikiem i kompozytorem muzyki elektronicznej. Zna kilka języków programowania, w tym Python, w którym tworzył własne modele sztucznych inteligencji w czasach, kiedy nie było jeszcze Chatu GPT czy Midjourney. Od zawsze entuzjasta sztucznych i naturalnych inteligencji, zwłaszcza rodzaju żeńskiego, oraz nauki, techniki, wiedzy i zdrowego trybu życia.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości